– Wyszło wiele różnych sytuacji, ale nie chciałbym, żeby one ujrzały światło dzienne. Wiedziałem, że obojętnie, co by się nie działo, to i tak jestem numerem dwa w hierarchii. Dopiero po czasie zostało mi to powiedziane prosto w oczy. Popełniłem błąd, że tak długo zostałem w Pogoni - mówi Paweł Stolarski, który z Pogoni odszedł do Motoru Lublin w rozmowie z TVP Sport.
Co cię skłoniło, żeby w teoretycznie najlepszym wieku dla piłkarza "zejść" do pierwszej ligi?
– Uważam, że za długo byłem w Pogoni Szczecin. Miałem za mało gry i mam do siebie o to pretensje, że nie odszedłem wcześniej. Zdobyłem tam dwa brązowe medale, ale nie byłem zadowolony z liczby występów. Podjąłem decyzję, że chciałbym odejść i regularnie grać.
Czułeś, że możliwość współpracy z trenerem Jensem Gustafssonem się wyczerpała?
– Od momentu, kiedy trener ściągnął swojego zawodnika, to wiedziałem i czułem, że jest to mój "gwóźdź do trumny".
Piłkarz od razu czuje, że trener ściąga swojego "ulubieńca"?
– Wyszło wiele różnych sytuacji, ale nie chciałbym, żeby one ujrzały światło dzienne. Wiedziałem, że obojętnie, co by się nie działo, to i tak jestem numerem dwa w hierarchii. Dopiero po czasie zostało mi to powiedziane prosto w oczy. Popełniłem błąd, że tak długo zostałem w Pogoni.
Chciałeś mimo wszystko podjąć rękawicę, nawet w takiej sytuacji?
– Nigdy nie boję się rywalizacji. Uważam, że zdrowa konkurencja jest wskazana, żeby móc podnosić swoje umiejętności. Nie chciałem, żeby wyglądało to tak, że trener pozyskał swojego zawodnika i ja od razu odchodzę, bo boję się z nim rywalizować. W każdym klubie co jakiś czas przychodzą nowi piłkarze. Lubię, gdy rywalizacja jest na równych zasadach. Wtedy każdy ma takie same szanse. Nie mam problemu, z tym że trener może mieć swoją "jedynkę". Jednak, jeżeli już przychodzi szansa po kontuzji lub kartkach, wykorzystuje się ją, to normalne jest, że sytuacja może się zmienić. Podjąłem walkę. Uważam, że w wyjazdowym spotkaniu z Gent zagrałem naprawdę dobrze. Było mi ciężko, bo gdy nie grasz regularnie i nie dostajesz minut, ciężko jest wejść i od razu pokazać wszystkie swoje atuty. Szczególnie kiedy widzieliśmy, jaki wynik był w pierwszym meczu. Czułem, że zagrałem bardzo dobrze. Pomimo wielu przeszkód potrafiłem zaprezentować się na fajnym poziomie. Po tym spotkaniu ponownie wylądowałem na ławce. Widziałem wtedy, że to nie działa tak, jak powinno. Uświadomiłem sobie, że to nie ma sensu.
Jak wyglądała komunikacja z trenerem Gustafssonem? Na koniec ktoś był w stanie powiedzieć wprost, że piłkarsko nie dajesz rady w Pogoni?
– Miałem rozmowę z trenerem i usłyszałem, że jestem numerem dwa. Nie padło żadne hasło: "Paweł, nie chcemy cię tutaj". Trener był zadowolony z mojej pracy na treningach, zachowania w szatni, poza nią itp. Nie psułem atmosfery, wręcz przeciwnie. Zawsze pomimo trudnej sytuacji pracowałem na pełnych obrotach. Pomimo hierarchii cały czas starałem się naciskać na kolegów.
Oferta z Motoru była najbardziej konkretna? Miałeś wiele propozycji?
– Było więcej ofert. Zarówno z Ekstraklasy, jak i pierwszej ligi. Miałem kilka egzotycznych propozycji.
Możesz powiedzieć z jakich krajów?
– Nie chcę o tym szczegółowo opowiadać, bo postawiłem na coś innego. Mogłem polecieć w ciepłe kraje i tam odcinać kupony. To jeszcze nie ten moment. Nie jestem typem zawodnika, który chciałby gdzieś iść i siedzieć tam dla kasy.
Inaczej może być na przykład za dziesięć lat?
– Tak. Wtedy zmienia się punkt widzenia. Pierwsza propozycja z Motoru pojawiła się latem. Rozmawiałem z trenerem Feio, cały czas jestem w stałym kontakcie z moim bratem. Wiedziałem, jak ta drużyna funkcjonuje. Trener objął Motor na ostatnim miejscu w tabeli, a potem zrobił z zespołem awans. Nic nie wydarzyło się tu z przypadku. Wszystko stało się dzięki ciężkiej pracy. Przychodząc tutaj, byłem bardzo zaskoczony pod względem organizacji, warunków pracy, ale też elementów taktycznych. Jeszcze mocniej mnie to uświadomiło, że ten projekt nie jest przypadkowy.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...