- Takiego sezonu nie miałem w całej karierze. Często siedzimy w szatni i rozmawiamy o tym, co się działo. Wydaje mi się, że początkowo, kiedy nam nie szło, nie wszyscy zdawali sobie sprawę, co się dzieje. „Zostało 25 meczów, nadrobimy”. Chyba niektórzy myśleli w taki sposób. A potem była kolejna porażka i kolejna - mówi w obszernej rozmowie z Przeglądem Sportowym Łukasz Załuska.
W obecnych rozgrywkach także mógł się pan załamać. Pogoń długo była najgorszym zespołem ekstraklasy.
- Takiego sezonu nie miałem w całej karierze. Często siedzimy w szatni i rozmawiamy o tym, co się działo. Wydaje mi się, że początkowo, kiedy nam nie szło, nie wszyscy zdawali sobie sprawę, co się dzieje. „Zostało 25 meczów, nadrobimy”. Chyba niektórzy myśleli w taki sposób. A potem była kolejna porażka i kolejna. W pewnym momencie zobaczyłem w oczach niektórych delikatny strach, że jedną nogą jesteśmy w I lidze. Że trzy czwarte Polski nas skreśliło. Że każdy zespół, z którym graliśmy, dopisywał sobie przed meczem trzy punkty. To było chyba najgorsze. Rywale byli pewni, że z nami wygrają. W Płocku prowadziliśmy 1:0, a w przerwie jeden z przeciwników powiedział w wywiadzie, że i tak zwyciężą. Byliśmy w bagnie po szyję, teraz jesteśmy w nim do klatki piersiowej.
Dało się odczuć, że przeciwnicy zupełnie się Pogoni nie bali?
- Nawet, kiedy prowadziliśmy do 82. minuty 2:1 z Bruk-Betem Termalicą, było widać, że rywale są pewni siebie i dla nich kwestią czasu jest, kiedy nas złapią. Na szczęście teraz to idzie w dobrym kierunku, myślę, że nikt nie chce grać z nami, bo każdego czeka trudne 90 minut.
Najgorszy moment to...
- Gol Świerczoka w 92. minucie na 3:3 w meczu z Zagłębiem. Wolej z 11 metrów, 13. mecz bez wygranej. Graliśmy dobrze, prowadziliśmy 3:1. Wróciliśmy do szatni i… nikt nie wiedział, co powiedzieć. Każdy ledwo oddychał, a znowu nie wyszło. Ale porażka nakręca kolejną. Teraz widać to po Sandecji. Oglądaliśmy z chłopakami z drużyny jej spotkanie z Koroną i doskonale wiedzieliśmy, co czują zawodnicy. Nie zazdroszczę im.
Jesienią Pogoń traciła dużo goli.
- Wiem, że wymagania są duże, że nie tak to miało wyglądać, jeśli chodzi o stracone bramki, ale w zdecydowanej większości sytuacji miałem małe szanse, żeby coś zrobić. Zresztą nie chcę rozpamiętywać, kiedy mogłem coś zrobić lepiej. Teraz myślę o tym, co będzie. Na koniec sezonu chcę usiąść, spojrzeć chłopakom w oczy i powiedzieć, że utrzymaliśmy Pogoń w ekstraklasie. Choć nikt w nas nie wierzył.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...