Artur Chwedczuk urodził się 14 grudnia 1968 roku w Białej Podlaskiej. Tam też rozpoczął swoją przygodę z piłką nożną. Latem 1985 r. w wieku niespełna 17 lat trafił z miejscowego MZKS Podlasie do drużyny szczecińskiej Pogoni. Jak podawała wówczas szczecińska prasa kwota jego transferu wyniosła 1 miliona ówczesnych złotych.
Dla porównania w tym samym czasie Pogoń sprzedała dwóch swoich zawodników Jacka Duchowskiego i Krzysztofa Dąbrowskiego do klubów ówczesnej II ligi za kwotę odpowiednio 5 i 2 milionów. Andrzej Rynkiewicz, ówczesny kierownik sekcji piłki nożnej naszego klubu w rozmowie z tygodnikiem "Piłka Nożna" na początku 1986 roku o transferze dzisiejszego solenizanta i jego rówieśnika Jacka Cyzio powiedział następująco: "Nie stać nas na wielkie zakupy, ekscytujące środowisko transfery. Trafiają do Pogoni chłopcy z małych klubów. Myśląc perspektywicznie szukaliśmy młodych, zdolnych: środkowego napastnika i pomocnika. (...) Najpierw rozmawialiśmy z rodzicami, po wyrażeniu przez nich zgody, z chłopcami, następnie z trenerem, a na końcu z klubem. Gwarantuję jedno: ani rodzice, ani chłopcy nie dostali od nas żadnych pieniędzy. (...) Obaj chłopcy dostali po szesnaście tysięcy stypendium. Pieniądze są odkładane na książeczki PKO. Chwedczuk chodzi do liceum (...) Zapewniamy chłopcom miejsce w klubowym hotelu, pełne wyżywienie, indywidualny tok nauczania, korepetycje. (...) Trzeba z nimi postępować delikatnie i ostrożnie, przecież to jeszcze dzieci wchodzące w świat dorosłej rywalizacji. Nie można dać im zginąć, ale też zanadto rozpieszczać. Zespół przyjął ich życzliwie, obecnie wszystko zależy od nich samych.".
W 1986 roku grając w drużynie juniorów Pogoni trenowanych przez Włodzimierza Obsta sięgnął po mistrzostwo Polski. W turnieju półfinałowym mistrzostw rozgrywanym w lipcu tamtego roku w naszym mieście zdobył po jednej bramce w zwycięskich spotkaniach kolejno przeciwko Borucie Zgierz i Stali Rzeszów. Ta druga, jak opisano ją w ówczesnej prasie, była efektowna. Wygrana turnieju półfinałowego dała młodym "Portowcom" awans do finału, w którym w dwumeczu zmierzyli się z zespołem Zawiszy Bydgoszcz. Po porażce w konfrontacji wyjazdowej zwycięski rewanż rozegrano na Twardowskiego w obecności około 7000 widzów przed inaugurującym w Szczecinie sezon 1986/87 Ekstraklasy meczem pierwszej drużyny Pogoni przeciwko Śląskowi Wrocław. Ten rywal był później w pewien sposób szczególny w seniorskiej karierze Artura Chwedczuka. W rozmowie z "Głosem Szczecińskim" przeprowadzonej po rewanżowym meczu przeciwko Zawiszy Włodzimierz Obst wskazał 7 zawodników swojej mistrzowskiej druźyny, w tym Chwedczuka, jako tych którzy w przyszłości mogliby znaleźć miejsce w pierwszym zespole Pogoni. Tygodnik "Piłka Nożna" umieścił naszego młodego zawodnika trzykrotnie w prowadzonej przez siebie klasyfikacji "Talenty" za rok 1985, 1986 i 1988 na pozycji "prawy pomocnik". Nieżyjący już niestety redaktor Wojciech Parada z "Kuriera Szczecińśkiego", pamiętający jego z wczesnego okresu kariery pisał w 2018 r. w artykule o mistrzowskiej drużynie juniorów Pogoni porównując z Jackiem Cyzio: "Chwedczuk bardziej koncentrował się na swojej karierze, prowadził się bardzo sportowo i wydawało się wtedy, że to on jest w stanie zrobić większą karierę.". Dwa lata wcześniej we wpisie na Twitterze scharakteryzował go podobnie: "to był pierwszy piłkarz, jakiego pamiętam, dla którego ważna była higena sen".
Trener I zespołu Leszek Jezierski pytany przed ostatnim meczem ligowym jesienią 1985 roku przez dziennikarza "Kuriera Szczecińskiego" o zapowiadane przez niego odmłodzenie drużyny odpowiedział: "To trzeba czynić sukcesywnie. Przecież ja nie mogę teraz do meczu z GKS wystawić naraz np. Żelazowskiego, Cyzia i Chwedczuka.". Z kolei na początku 1986 roku we wspomnianym już artykule w tygodniku "Piłka Nożna" mówił: "Chwedczukowi dokuczają pachwiny, ale kiedy będzie w pełni sił, bez wątpienia otrzyma swoją szansę. Sporo umie, dobry technik, zasługuje na debiut.". Na półmetku rundy jesiennej sezonu 1986/87 na pytanie dziennikarza "Przeglądu Sportowego", czy zamierza korzystać w ligowych spotkaniach z usług zdolnych juniorów Pogoni, którzy wywalczyli tytuł mistrza Polski "Napoleon" powiedział odnośnie dzisiejszego solenizanta: "Artur Chwedczuk musi jeszcze poczekać. Nie mogę na siłe odmładzać i tak młodej drużyny. To mijałoby się z celem. Doświadczenie Adama Kensego i Janusza Makowskiego jeszcze długo będzie nam potrzebne.". Ostatecznie zadebiutował w lidze wychodząc na boisko w pierwszym składzie i grając w drugiej linii w pełnym wymiarze czasowym na inaugurację rundy wiosennej sezonu 1986/87 w wyjazdowym meczu Pogoni przeciwko Śląskowi Wrocław. Debiut ten nastąpił po znaczących ubytkach w kadrze zespołu, które nastąpiły w przerwie zimowej rozgrywek, kiedy odeszli właśnie ci, o których kilka miesięcy wcześniej trener Jezierski mowił, że ich doświadczenie jeszcze długo będzie potrzebne. Do austriackiego klubu LASK Linz sprzedano Adama Kensego, a z prywatnego wyjazdu do Republiki Federalnej Niemiec nie powrócił kapitan drużyny Janusz Makowski, który zdecydował się pozostać na emigracji. Tym samym Pogoń utraciła 2 kluczowych zawodników podstawowego składu drużyny, która z powodzeniem rywalizowała w rundzie jesiennej Ekstraklasy zajmując na półmetku rozgrywek 3. miejsce. Ze Śląskiem "Portowcy" przegrali 1:4 ponosząc, jak się później okazało, najwyższą porażkę w sezonie. W 28. minucie meczu przy stanie 1:0 Chwedczuk sfaulował w polu karnym Ryszarda Tarasiewicza, ale gospodarze nie wykorzystali "jedenastki". Paweł Zarzeczny w bardzo krytycznej wobec postawy naszej drużyny w tym spotkaniu relacji w tygodniku "Piłka Nożna" napisał: "młody Chwedczuk starał się nadążać za Tarasiewiczem. Leszek Jezierski pochwalił go za ten występ, lecz komplementy nie wydają się zasłużone. Z całej gry Chwedczuka wynikło tyle, że Tarasiewicz dwukrotnie znalazł się sam przed bramkarzem, osamotniony był także w chwili zdobywania gola, a na koniec można dodać i głupiutki faul Chwedczuka na Tarasiewiczu, po którym podyktowano rzut karny.". W sezonie 1986/87 wystąpił w lidze jeszcze 3 razy, za każdym razem wchodząc na boisko z ławki rezerwowych. Jednym z tych spotkań był przegrany niestety wyjazdowy mecz na szczycie przeciwko późniejszemu mistrzowi Polski Górnikowi Zabrze. Dwukrotnie zmieniał na ostatnich kilkanaście minut kończącego po sezonie karierę Leszka Wolskiego.
Na zdjęciu Artur Chwedczuk podczas przedsezonowej sesji fotograficznej latem 1987 roku, foto ze zbiorów Piotra Więcława
W letniej przerwie 1987 roku miał miejsce, choć w niepełnym składzie uzupełnionym młodszymi kolegami,"last dance" mistrzowskiej drużyny juniorów w postaci wyjazdu w lipcu do Szwecji na międzynarodowy turniej piłkarski "Gothia Cup" rozgrywany w Göteborgu z udziałem klubowych zespołow młodzieżowych. Nasi zawodnicy rozegrali tam 7 spotkań z drużynami kolejno ze Szwajcarii, USA, Szwecji, Hiszpanii, Włoch, Holandii i Grecji, zwyciężając w 5 z nich i dochodząc do ćwierćfinału rozgrywek w swojej kategorii wiekowej. Artur Chwedczuk zdobył zwycięską bramkę w wygranym 1:0 spotkaniu 1/16 finału przeciwko włoskiej drużynie Pro Ragusa. Redaktor Leon Popielarz ze szczecińskiego oddziału Telewizji Polskiej, który obserwował występ młodych "Portowców" w turnieju i poświęcił mu swój tekst na łamach nieistniejącego już od dawna regionalnego tygodnika "Morze i Ziemia" pt. "Ostatni turniej mistrzów", tak pisał o dzisiejszym solenizancie: "Dobrym szefem zespołu jest Artur Chwedczuk. Chłopak o dużej kulturze osobistej, znający już nieźle piłkarskie rzemiosło, twardy i ofiarny w walce na boisku, ma posłuch wśród kolegów. W meczu, w którym z powodu kontuzji go zabraknie, Pogoń przegra walkę o półfinał.".
Po powrocie z Göteborga miał okazję zagrać w kończącym rozgrywki grupowe Pucharu Intertoto zwycięskim meczu Pogoni Szczecin przeciwko wschodnioniemieckiemu klubowi 1. FC Magdeburg. Asystował w nim przy bramce Jerzego Hawrylewicza, a Pogoń po raz trzeci i ostatni w swojej historii wygrała swoją grupę w tych rozgrywkach. Również rok później, latem 1988 roku "Portowcy" wystąpili w Pucharze Intertoto, tym razem ze znacznie gorszym rezultatem. Chwedczuk zaliczył wówczas występy przeciwko węgierskiej drużynie Pécsi Munkás SC i szwedzkiej Östers IF. Zdobycie wicemistrzostwa Polski w sezonie 1986/87 dało Pogoni Szczecin po raz drugi w historii awans do rozgrywek Pucharu UEFA. W 1/32 finału zmierzyła się w nich z włoską drużyną Hellas Verona, zdobywcą mistrzostwa Włoch w sezonie 1984/85, w której występowali między innymi uczestnicy Mistrzostw Świata w Meksyku Niemiec Thomas Berthold, Włoch Antonio Di Gennaro, czy Duńczyk Preben Elkjær Larsen. Bohater niniejszego tekstu w rozegranych we wrześniu 1987 roku spotkaniach przeciwko Włochom nie wystąpił. Był w szesnastoosobowym składzie drużyny która poleciała do Włoch na mecz wyjazdowy.
Po wyeliminowaniu z rozgrywek Pucharu UEFA "Portowcom" pozostała proza ligowych rozgrywek sezonu 1987/88. Trener Jucha, który przejął zespół po Leszku Jezierskim nie dał w nich Chwedczukowi wiele pograć wpuszczając go w rundzie jesniennej na boisko jedynie w 3 spotkaniach jako zmiennika. W wywiadzie dla "Piłki Nożnej" nowy trener powiedział, że młody pomocnik walczy wraz z Mariuszem Borkowskim o miejsce w drużynie seniorów i obok Jacka Cyzio jest w trójce juniorów, na których postawiono. Pogoń w rundzie jesiennej sezonu 1987/88 grała nieźle, ale nie tak dobrze jak w poprzednim sezonie. Na półmetku ligowych rozgrywek zajęła 5. miejsce. W rundzie wiosennej Chwedczuk wreszcie doczekał się więcej szans gry. Zagrał na jej początku w obu ostatnich meczach pod wodzą trenera Juchy. Jego następca, Jerzy Jatczak wystawiał go w pierwszym składzie drużyny. Zespół grał gorzej niż jesienią i w pewnym momencie pojawiła się grożba spadku Pogoni z ligi. Ponownie spotkanie z drużyną Śląska Wrocław okazał się istotny w karierze Artura Chwedczuka. W 29. kolejce sezonu 1987/88 zdobył swoją jedynego, a przy tym efektownego gola w lidze. Była to jednocześnie jedyna bramka meczu, która zapewniła "Portowcom" cenne 2 ligowe punkty. I to w spotkaniu szczególnym, bo w obecności zaledwie około 3000 widzów na naszym stadionie, w tym mojej, żegnał się nim ze szczecińskimi kibicami Marek Leśniak, który też asystował przy bramce Chwedczuka. Za występ w tym meczu strzelec bramki otrzymał od katowickiego dziennika "Sport" najwyższą notę w drużynie, jak i w całej swojej dotychczasowej karierze - "7", a "Tempo" przyznało mu jedną gwiazdkę w prowadzonej przez to pismo klasyfikacji "Srebrny Piłkarz". Wyróżnił też Chwedczuka w pomeczowej wypowiedzi trener Jerzy Jatczak.
Pogoni udało utrzymać się w Ekstraklasie w sezonie 1987/88 bez konieczności rozgrywania baraży. 10. miejsce w tabeli na koniec sezonu drużyny, która w poprzednich rozgrywkach w dobrym stylu wywalczyła wicemistrzostwo Polski, uznano za porażkę. Wśród problemów, jakie trapiły drużynę wymieniano konflikt między starszymi i młodymi zawodnikami. Do kolejnego sezonu - 1988/89 - "Portowcy" przystąpili pod wodzą nowego, trzeciego już w jednym roku szkoleniowca Lesława Ćmikiewicza, utytułowanego piłkarza - srebrnego medalisty mistrzostw świata oraz mistrza i wicemistrza olimpijskiego, któremu jednak poza epizodem w Motorze Lublin kompletnie nie wiodło się w trenerskim fachu, czego jego praca w Pogoni była kolejnym i nie ostatnim przykładem. Trzeba przy tym przyznać, że sytuacja kadrowa drużyny nie ułatwiała mu pracy. Po odejściu Jerzego Hawrylewicza i Marka Leśniaka gra w ataku parą Jacek Cyzio - Jacek Krzystolik nie przynosiła zadowalających efektów. Inni napastnicy też nie imponowali skutecznością. Klub nie poczynił też kolejny raz żadnych wartościowych transferów zarówno przed sezonem, jak i w przerwie rozgrywek. Na domiar tego po rundzie jesiennej nastąpił prawdziwy kataklizm kadrowy, kiedy drużynę opuściło jej 4 podstawowych zawodników: Adam Benesz, Marek Ostrowski, Marek Szczech i Krzysztof Urbanowicz. Artur Chwedczuk w tych rozgrywkach był zazwyczaj podstawowym zawodnikiem drużyny, zarówno podczas kadencji Lesława Ćmikiewicza, jak i Eugeniusza Ksola, który przejął prowadzenie drużyny na początku rundy wiosennej sezonu. Po raz ostatni w sezonie 1988/89 dzisiejszy solenizant wystąpił w 24. kolejce nie grając do tego czasu zaledwie w 2 spotkaniach ligowych. Ominęła go gra w barażach, w których Pogoń w okolicznościach uznanych przez niektórych za kontrowersyjne musiała uznać wyższość Motoru Lublin, żegnając się tym samym z Ekstraklasą.
W sezonie 1989/90 drugiej ligi rozpoczętym pod wodzą Eugeniusza Ksola, którego potem zastąpił Włodzimierz Obst, kryzys sportowy drużyny pogłębiał się. Realna stała się na długi czas groźba kolejnego spadku. Dla Artura Chwedczuka była to końcówka występów w Pogoni. Ostatni mecz ligowy w jej barwach rozegrał na zapleczu Ekstraklasy w sezonie 1990/91, po czym w bardzo młodym jak na piłkarza wieku z powodu kłopotów zdrowotnych zakończył karierę. W artykule "Napoleon i 20 wiceMistrzów" opublikowanym w 2007 roku w lokalnym dodatku do "Gazety Wyborczej" napisano, że pracował wówczas w Szczecinie na jednej ze szczecińskich stacji benzynowych. Po latach wrócił do Pogoni podejmując pracę jako trener w jej Akademii, gdzie prowadzi zajęcia z kilkuletnimi dziećmi w kategorii wiekowej określonej jako "skrzaty" (U7).
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...