Zbyt młodzi na dorosły futbol, za starzy na anonimowość. Turnieje dzikich drużyn to odległa przeszłość. Zamiast romantycznych historii o przebijaniu się do wielkiego futbolu, jest wytężona praca komiwojażerów nazywanych dumnie przez siebie menadżerami. Pstrykają palcami i otwierają ten większy świat. Mogą pomóc, ale jeszcze więcej mogą zepsuć.
„Pytam przeciętnego chłopca, rocznik 2002 (chłopak jest z regionu), który w swoim obecnym klubie raz gra, raz nie. Czy przyjdziesz do mojego klubu – StilonGorzów – będziesz grał regularnie... Odpowiedź: z takimi tematami to do mojego Menagera L…” Koniec cytatu z Adama Gołubowskiego – trenera, dawniej mocno związanego z Pogonią, dziś pracującego w Lubuskiem na swoje nazwisko. Nadspodziewanie dobre wyniki w III lidze robi młodymi chłopakami, którym niebo poskąpiło może trochę talentu, ale ambicji niekoniecznie. Chyba dobrze, że ten chłopak w końcu nie trafił pod jego skrzydła. Dobrze dla zespołu. Niekoniecznie dla młokosa, który karierę buduje chyba nie od tej strony.
Jeśli byśmy szukali kluczowego elementu, który zwiększa szanse juniora w dorosłym futbolu to jedną z najczęściej padających odpowiedzi będzie – „musi grać”. Regularna rywalizacja sprawia, że młody weryfikuje swoje umiejętności ze starszymi wyjadaczami. Zdobywa niezbędne doświadczenie i cwaniactwo, albo zastyga w zapisanym mu talencie. Nawet w spadku i na nagrobku pojawi się: wieczny, niespełniony, Pan Talent. Przy odrobinie szczęście jeszcze jako dwudziestokilkulatek zrozumie coś z życia i odnajdzie się na szczeblu centralnym. Pogra tam do emerytury. Jeśli nie, zawiesi buty na kołku, albo zastawi je w lombardzie.
Życie jest brutalne, prędzej czy później weryfikuje zapał, poświęcenie, pracowitość. Jeździłeś po bandzie kilka razy. W końcu i banda pęknie. Szczęście Cię opuści, los zadrwi. Materia musi się zmęczyć. Kibic, prezes, trener, kolega z drużyny też się w końcu zmęczą. Nara.
Jeśli w młodym wieku całkowitą odpowiedzialność za swoje losy powierzamy specjalistom, doradcom, kołczom, a nie będziemy zdobywać doświadczenia, nie dostaniemy po tyłku, nie wyciągniemy wniosków z błędów, to dojdziemy do miejscowości o nazwie Bezradność. Niepowodzenie, porażka, kolejna, i tak kopiemy sobie głęboki na 1,7 m dół.
Menadżerowie nie są złem piłkarskiego świata, wręcz przeciwnie są sporym ułatwieniem, a przynajmniej kimś takim mogą i powinni być. Nie zawsze są. Gdyby Ibracadabra nie dostał sygnału, by pracować na 300% swoich możliwości, nie rozkazano by mu aby sprzedał samochody, wyrzucił z szafy garnitury... nie byłby Ibracadabrą. Byłby dzieckiem imigrantów z getta w Malmo. Cenna rada Mino Raioli zrobiła swoje. Wcześniej podobnie doradził Nedvedowi, później Pogbie. Gdy negocjował kontrakt tego ostatniego, Alex Ferguson wyśmiał go od dupków. Grubasek w kolorowym t-shirt’cie za słabo znał angielski by się obrazić. I tak wyszło na jego. Zabrał młodego francuza do Turynu, przejął część praw do zawodnika, a później wraz z Juventusem skasował olbrzymie pieniądze od United i sir Alexa.
To odległe światy, ale trwające jeszcze okienko transferowe pokazuje, że nie tak bardzo odległe. Kręcący imponujące cyfry w juniorach Aron Stasiak (12 meczy, 8 bramek), w III lidze już nie błyszczy (9 m, 2 br). Nie przeszkadza mu to jednak mocno podbijać kontraktu zaproponowanego przez Pogoń. Menadżer Paweł Staniszewski czuwa nad jego karierą, tak jak nad losem m.in. Jarosława Jacha, Łukasza Monety, Jakuba Bartosza. Czy tylko dlatego się nie załapał na obóz z pierwszym zespołem? Chyba nie. Chyba po prostu to jeszcze nie ten level.
Piękną pamiątkę z zimowiska w Leeds United będą mieli Bartosz Boniecki i Hubert Sadowski. Poznali poziom juniorów z Anglii i reszty świata, tamtejszy system szkolenia, sprawdzili język, itd. Może snuję domysły, a może to po prostu kunszt Przemysława Pańtaka, który oprócz wspomnianego już Klicha ma jeszcze Milika, Kędziorę, Wolskiego, Mączyńskiego, Gollę, Wszołka, Jakuba Piotrowskiego, Adama Frączczaka, Dawida Korta, Łukasza Zwolińskiego, Mateusza Lewandowskiego, Michała Walskiego, Huberta Matynię, Marcina Listkowskiego, Gracjana Jarocha, Dominika Kuna, ale chyba także Mateusza Łęgowskiego, Huberta Turskiego i Kacpra Kozłowskiego. Zaraz, zaraz, kim są Ci ostatni? Odpowiadami - jeszcze w lipcu grali w trampkarzach młodszych i starszych naszej Akademii. Wieczór 23 listopada 2017 r. spędzili na oglądaniu ligi mistrzów z Przemysławem Pańtakiem. Smakowity futbol zagryzali zdrową żywnością. Przedstawiciel Agencji Doradczej F-MG.com Talents (tak, tak, nie menadżer piłkarski, a doradca i konsultant w jednym), nie omieszkał opisać wieczoru również w języku Williama Shakespeare’a. Legenda sama się pisze.
Pan Przemysław nie sprawdził tylko, że to był czwartek, a w czwartek LM nie gra. Ale spoko, błędy zdarzają się nawet największym. Po prostu pościk poszedł dzień później. Chłopcy, rodzina i znajomi polajkowali.
Może ma na nich świetny pomysł, mobilizuje do wysiłku, podpowiada najlepsze wzorce, prowadzi ku samorozwojowi, nauce języków, itd… Cały ten świat szuka dzieciaków w nadziei odkrycia kolejnego Messiego i mu podobnych. A może to tylko ruch w interesie, taka drużyna B, obok tej poważniejszej, w seniorach. Koszt inwestycji praktycznie żaden, zwrot kosztów niemal pewny, możliwość zarobienia - całkiem spora.
Czy po spotkaniu z wielkim światem zaangażowanie takiego chłopaka w tzw. „trudnym wieku” będzie na tym samym poziomie, czy może jednak autorytety zaczną być podważane. Jeśli widział coś lepszego, to warto by się to wiedzą podzielił, ale jeśli niweczy pracę pedagogiczną dotychczasowego trenera, to skutki mogą być opłakane. To wiek, w którym formuje się charakter. Rośnie zagrożenie pychą, arogancją, niezdrową zazdrością. A co o menadżerach swoich dzieci wiedzą rodzice? Podobno klub przeprowadził rozmowę z Panem Pańtakiem. Od listopada ten zdążył już jednak zorganizować wycieczkę do Leeds.
To okienko transferowe w seniorach oceniamy jako udane, ale czy to przypadkiem nie jest zmierzch dawnej, bezpiecznej Akademii. Jeśli jest pod lupą skautów, to tylko dobrze o niej świadczy. Dwóch juniorów wyciągnął nam przecież sam RB Lipsk. Ale jeśli coraz więcej chłopaków ma robioną burzę w głowach, to cały misterny plan może zostać rozszarpany, zanim jeszcze na dobre powstanie.
Świata nie zmienimy, ale możemy się przed nim bronić. Lechowi Poznań udało się wygrać batalię o młodego Jóźwiaka (menadżer, a jakże by inaczej ten sam PP). Nie wiem jakich użyli argumentów, ale tymi podstawowymi powinno być przywiązanie do barw i zaufanie do opiekunów. To potrafi ostudzić gorące od pieniędzy i wizji głowy. Tak dzieci, jak i rodziców, opiekunów. Wg portalu Akademii około 10 trenerów rozpocznie kurs UEFA A, dwóch posiada licencję UEFA ELITE, pięciu UEFA PRO. Wielu takich uprawnień jeszcze nie ma. Inwestycja w warsztat to także inwestycja w autorytet. Czasami zamiast zajęć, warto także zrobić lekcję wychowawczą. Ćwiczmy nie tylko młode nogi, ale i młode serca oraz młode głowy. Bez tego możemy stracić największe talenty, zanim się zorientujemy, że już mają menadżera.
Krychowiak, Szczęsny, Zieliński oni sobie poradzili. Mimo młodego wieku i zetknięcia z obcą kulturą, językiem, rozłąką. Dopięli swego. Terlecki, Kukiełka, Janczyk… nie. Czy to czeka Bielika, Dawidowicza, Kapustkę, Bednarka? Czy to czeka Bonieckiego, Sadowskiego, Łęgowskiego, Turskiego i Kozłowskiego? Oby nie.
A jak było z tym przeciętniakiem co nie chciał iść do Gołubowskiego? Nie wiem, może tak: „Zapewne Agent znalazł chłopca i jego rodziców. Przedstawił plan kariery na najbliższe 15 lat, w gratisie dorzucił buty i piłkę. Co dalej? Jak go nigdzie nie wstawi… to go bez żalu zostawi! A młody… żal i poczucie bycia oszukanym. Gdzie była głowa? Głową był Menago”.
W wojsku, na misjach, żołnierze mają takie piękne powiedzenie – „Za młody na wąsy…”. Tyczy się to niekoniecznie tych żołnierzy, którym wąsy jeszcze nie urosły, ale tych którzy mają niewielki staż i doświadczenie. Ich nie wysyła się na WĄSY - na czele patrolu. Młokosa wdraża się powoli, sprawdza i uczy odpowiedzialności za siebie oraz grupę. Mądry dowódca nie podejmie niepotrzebnego ryzyka. Ryzykuje przecież życie chłopaka, całej drużyny, plutonu.
Czy ta zasada obowiązuje także menadżerów? Wątpię.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...