Jeżeli 23-letni wychowanek klubu, rodowity szczecinianin przyjeżdża po raz pierwszy do swojego miasta na mecz ligowy z inną drużyną, to musi być wydarzenie, podtekst. Jeżeli dzieje się to trzy miesiące po rozstaniu, które nie nastąpiło w przychylnych okolicznościach, to tym bardziej zasługuje to na odnotowanie - czytamy w Kurierze Szczecińskim.
Dawid Kort przez całe swoje życie związany był z Pogonią. Wyprowadzał piłkarzy pierwszej drużyny na boisko, gdy był dzieckiem, podawał piłki, trenował ze wszystkimi grupami młodzieżowymi, zawsze się wyróżniał, znakomicie rokował, jest dwukrotnym brązowym medalistą mistrzostw Polski juniorów, w pierwszym zespole w ekstraklasie zadebiutował w wieku 18 lat u Dariusza Wdowczyka, ale wiadomo, że pierwsza drużyna, ekstraklasa, to już zupełnie inne wymagania, różne zależności, okoliczności, które powodują, czy zrobisz karierę, czy nie.
Kort w ciągu dwóch miesięcy pobytu w Krakowie udowadnia, że jest dobrym piłkarzem. Z jakichś powodów nie potwierdził tego w Szczecinie. Dwa razy był wypożyczany do klubów z I ligi i za każdym razem odnajdywał się znakomicie. Miał doskonałe przetarcie, na boiskach I ligi będąc młodzieżowcem rozegrał 40 spotkań, zdobył 4 gole, zaliczył 12 asyst, zwrócił na siebie uwagę, stał się piłkarzem rozpoznawalnym.
Z Recą w jednej drużynie
W sezonie 2014/15 był piłkarzem Floty Świnoujście. 3 gole i 2 asysty w drużynie, która z uwagi na organizacyjne perturbacje rozgrywała akurat ostatni sezon na zapleczu ekstraklasy, to jak na 19-latka całkiem nieźle. To był sezon, w którym swoją dorosłą karierę w I lidze zaczynało dwóch znaczących dziś polskich piłkarzy: Dawid Kort i Arkadiusz Reca.
W kolejnym sezonie poszedł na kolejne wypożyczenie – tym razem do Bytovii. Tylko w jednej rundzie wypracował aż 10 asyst. Pogoń skróciła wypożyczenie, miała do tego prawo, ale uczyniła to bez akceptacji ówczesnego trenera Pogoni Czesława Michniewicza, który początkowo nie krył nawet z tego powodu swojego niezadowolenia. Dawał 21-latkowi szanse, ale nie tyle, ile można się było spodziewać, piłkarz odwdzięczył się dwoma golami.
Kolejny trener Kazimierz Moskal rozpoczął swoją przygodę w Pogoni od dobrych relacji z Kortem. Zawodnik rozpoczął sezon jako gracz podstawowy, zdobył dwa gole, ale później absolutnie przestał być brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Klub rozpoczął z piłkarzem negocjacje kontraktowe, było zbyt wiele punktów spornych i zbiegło się to z nagłym odstawieniem piłkarza od składu.
Godzina w pół roku
Od września 2016 roku do marca 2017 Kort zagrał w zaledwie sześciu meczach, za każdym razem w roli zmiennika, łącznie w tym czasie przebywał na boisku nieco ponad godzinę. To zdecydowanie za mało, żeby móc się rozwijać, spełniać marzenia, czuć satysfakcję.
Przełom nastąpił pod koniec sezonu zasadniczego wiosną 2017 roku. Pogoń usilnie walczyła o miejsce w pierwszej ósemce, miała duży problem z wygrywaniem, kreowaniem sytuacji, trener Moskal nie miał zbyt wielu pomysłów na grę, miał za to spore problemy kadrowe i tylko dlatego postanowił dać szansę dwóm wychowankom: Kortowi i Marcinowi Listkowskiemu.
To oni wprowadzili zespół do pierwszej ósemki, zmienili oblicze zespołu. Sprawili, że drużyna grała bardziej odważnie, ofensywnie. Kort w końcówce sezonu zdobył cztery gole – dwa z nich w ostatnim meczu sezonu zasadniczego z Lechią w Szczecinie zapewniły Pogoni miejsce w górnej połowie tabeli. Kort był wtedy bohaterem, ogromną nadzieją, piłkarzem skutecznym, pewnym siebie. Podpisał nowy, trzyletni kontrakt – na swoich warunkach.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...