Aktualności

  • PS: Jak leń patentowany z umiłowaniem do fast foodów stał się czołowym obrońcą Ekstraklasy

Od lenia i rezerwowego do pracusia i lidera defensywy – oto kulisy przemiany Leo Borgesa, który wyrasta na czołowego stopera w lidze - pisze w dzisiejszym Przeglądzie Sportowym redaktor Mateusz Janiak.


Na początku leń patentowany z umiłowaniem do fast foodów i poczuciem, że w sumie to już wszystko umie. Lekkoduch, który zarywał noce i potrafił roztrwonić pensję chwilę po wypłacie. Po prostu dzieciak, który rozumiał tylko portugalski, ale i tak nie zamierzał nikogo słuchać, więc znajomość innych języków tak naprawdę nie była mu do niczego potrzebna…

Obecnie zawodowiec pełną gębą, dbający o zdrowe odżywianie i regenerację. Pracuś, który chce słuchać trenerów, a rozumie już wskazówki po angielsku i polsku. Profesjonalista z chęcią do rozwoju i nauki. Po prostu mężczyzna, który po tym, jak się zakochał, błyskawicznie wydoroślał i zmienił życiowe priorytety.

Oto kulisy przemiany 23-letniego Leo Borgesa, który w tym sezonie jako środkowy obrońca wyrasta nie tylko na kluczowego piłkarza Pogoni Szczecin, lecz także na jednego z najciekawszych lewonożnych stoperów w całej PKO BP Ekstraklasie.

Leo Borges – nie był na czele listy

Władze Pogoni wiedziały, że przed sezonem 2022/23 po pożegnaniu z Hubertem Matynią muszą zatrudnić nowego lewego obrońcę do rywalizacji z Luisem Matą, ale poszukiwania szły wyjątkowo opornie. Piłkarze z czołówki wyselekcjonowanej listy wybierali inne oferty (np. Kenneth Paal wolał trafić do Queens Park Rangers i dzisiaj ma blisko 100 występów w Championship), a początek rozgrywek zbliżał się krokami wielkimi jak dźwigi portowe, więc należało postawić na kogoś z dalszych miejsc. Najlepiej młodego, z perspektywą rozwoju.

Sławomir Rafałowicz – szef skautingu Portowców – jeździł po Europie, by obserwować potencjalne cele transferowe i w trakcie meczu FC Porto B wpadł mu w oko Borges. Rocznik 2001, lewonożny, dynamiczny i uniwersalny, bo mogący grać nawet na trzech pozycjach – lewej obronie, lewej pomocy lub wahadle i jako stoper w trzyosobowej formacji. Nie był w topie nieformalnego rankingu lewych defensorów, ale kiedy nie udało się namówić nikogo z czołówki, w klubie ze Szczecina zdecydowali się postawić właśnie na Brazylijczyka. I szybciutko mogli tego pożałować.

Teoretycznie Borges miał doświadczenie z dużych klubów – cztery lata spędził w SC Internacional z Porto Alegre (z tego półtora roku w pierwszym zespole), m.in. trzykrotnym mistrzu Brazylii oraz dwukrotnym triumfatorze Copa Libertadores, i rok w rezerwach Porto, drugim najbardziej utytułowanym klubie Portugalii. Ale praktycznie sprawiał wrażenie, jakby został wyciągnięty z jakiejś malutkiej, amatorskiej drużyny, której zawodnicy kopią hobbystycznie po pracy.

Zaczęło się od tego, że sam ogłosił swój transfer za pośrednictwem mediów społecznościowych. Nie czekał na oficjalny komunikat klubu, tylko obwieścił światu na Instagramie, że będzie grał w Pogoni. Jakby nigdy nic. Następnie prędko dał się sfotografować w Szczecinie, jak pałaszuje fast foody, a zdjęcia dotarły do Jensa Gustafssona – ówczesnego trenera Portowców – podczas wyjazdu do Reykjaviku na rewanżowy mecz I rundy eliminacji Ligi Konferencji z KR. W tamtym momencie Borges nawet nie zdążył jeszcze usiąść na ławce rezerwowych Portowców, a do tego przecież zjawił się w Polsce w złej formie fizycznej – ostatni mecz w rezerwach Smoków rozegrał 18 maja, potem ćwiczył w Brazylii, trochę indywidualnie, trochę z zespołem U-17. Śmieciowe żarcie nie pomagało w nadrobieniu zaległości.

Co więcej, to była zapowiedź problemów z nadwagą, bo i zimą, i latem Brazylijczyk wracał z urlopu o dobrych kilka kilogramów za ciężki. W końcu szwedzki szkoleniowiec miał dosyć i zapowiedział, że dopóki defensor nie doprowadzi się do porządku, dopóty nie ma czego szukać w pierwszym zespole. Jeszcze w międzyczasie Latynos miał kłopot z domowym budżetem i potrafił roztrwonić całą pensję zaraz po wypłacie, a na dokładkę wszystko komplikowała bariera językowa, bo w stopniu komunikatywnym znał tylko ojczysty portugalski.

Jeśli ktoś się zastanawiał, dlaczego wiosną 2023 Borges z kretesem przegrywał rywalizację o miejsce na lewej obronie ze sprowadzonym zimą Leonardo Koutrisem, to również z tych powodów. Był gorszy i na boisku, i poza nim.

Leo Borges – magiczna transformacja

– Dziewięć miesięcy temu zaczął być profesjonalistą. Poprawił się na treningach, dobrze jadł, spał, czytał książki, zakochał się i dziś to już mężczyzna – w ten sposób Gustafsson mówił o Borgesie po spotkaniu z Legią w Warszawie (1:1) w marcu 2024, kiedy Brazylijczyk znakomicie spisał się jako środkowy obrońca i to w czteroosobowej formacji.

Piłkarz zakochał się w Marice, szczeciniance, która naucza angielskiego, ale można zażartować, że najwyraźniej potrafi również czarować, bo przy niej Borges zmienił się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Kiedy pytamy, co wpłynęło na transformację Brazylijczyka, z każdej strony słyszymy odpowiedź, że właśnie związek z Polką. Dzięki niej Leo stał się zawodowcem.

Rzecz jasna za sprawą Mariki Borges opanował w stopniu komunikatywnym angielski i polski, co pomogło mu w codziennym funkcjonowaniu w stolicy Pomorza Zachodniego. Poczuł się jak w domu, stał się bardziej otwarty. Ot, choćby jedna z dziecięcych drużyn Pogoni jechała do Berlina na turniej. Jeden z rodziców chłopców znał zawodnika i zapytał, czy może nie zechciałby zabrać się z drużyną. Chciał i cały dzień spędził z zespołem. Pomagał, kibicował, dodawał otuchy. Nikt od niego tego nie wymagał, ale Borges sam z siebie wykonał gest, którego brzdące długo nie zapomną.

Przemiana poza boiskiem przełożyła się na postawę na murawie. Co prawda nie zdołał wygrać walki o miejsce na lewej obronie z Koutrisem, ale okazało się, że daje radę jako lewy środkowo defensor. Oczywiście zdarzają mu się błędy, czasem ponosi go fantazja i zapomina, że co innego zaliczyć stratę w bocznym sektorze, a co innego w środku pola, ale stopniowo popełnia takich błędów coraz mniej. Ten najbardziej brzemienny w skutki przydarzył mu się, kiedy pełnił funkcję prawego obrońcy w finale Pucharu Polski z Wisłą Kraków (1:2 po dogrywce) i musiał się zmierzyć nie tylko z zasłużoną krytyką, lecz także falą wulgarnego hejtu w internecie.

Przetrwali to z Mariką, a w tym sezonie nie załamał się, kiedy znowu siedział w rezerwie, tylko czekał na szansę. Ta przyszła w postaci kontuzji stoperów – Danijela Lončara i Mariusza Malca. Borges wskoczył do wyjściowej jedenastki w 4. kolejce w spotkaniu ze Stalą Mielec (1:0) i najczęściej należy do najlepszych na boisku. Ba! Gdyby nie jego dynamika, pewnie Portowcy ponieśliby znacznie dotkliwszą porażkę z Cracovią (1:2), bo Brazylijczyk kilkakrotnie naprawiał błędy kolegów, przede wszystkim Benedikta Zecha.

– Przemawia za nim odwaga, dynamika, agresywność, przerzut, mocne podanie. Na minus – gra głową i ustawienie, bo to jednak nie jest pozycja, na której wcześniej występował najczęściej. Ciągle się jej uczy – wylicza szef pionu sportowego Pogoni Dariusz Adamczuk.

WIĘCEJ MOŻESZ PRZECZYTAĆ TUTAJ!

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Przegląd Sportowy
Żródło: Przegląd Sportowy
Wyświetleń: 5224

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...