Aktualności

Pogoń Szczecin przeciwko Legii Warszawa zagrała perfekcyjnie w obronie, a nieoczekiwanym bohaterem Portowców stał się niemal 34-letni Benedikt Zech, który zawalił dwa poprzednie spotkania. – Uważam, że w życiu trzeba dawać drugą szansę – bronił zawodnika trener Robert Kolendowicz. I miał rację.


– Jestem niezwykle zadowolony i dumny z tego meczu. Szczególnie po ostatnim wyjeździe, bo ten tydzień był dla nas dość mocny i dużo rozmawialiśmy o występie w Krakowie – powiedział trener Pogoni Robert Kolendowicz po zwycięstwie nad Legią Warszawa 1:0.

Najwyraźniej warto rozmawiać, bo Portowcy sześć dni po fatalnym spotkaniu z Cracovią (1:2) zaprezentowali się całkowicie inaczej, a symbolem przemiany stał się Benedikt Zech. Pod Wawelem środkowy obrońca zagrał dramatycznie słabo, był zamieszany w obie stracone bramki, a więcej strat nie miał na sumieniu tylko dzięki dobrej postawie kolegi z obrony Leo Borgesa lub nieskuteczności zawodników Pasów. Co gorsza, po prostu kontynuował złą grę, przecież dwie kolejki wcześniej w Poznaniu z Lechem (0:2) to Austriak wyleciał z czerwoną kartką za faul na Afonso Sousie i tym samym doszczętnie pogrzebał szanse Granatowo-Bordowych na zdobycie czegokolwiek w stolicy Wielkopolski.

Zech – odrodzenie

Ba! Prawie 34-letni defensor (urodziny obchodzi w listopadzie) tak naprawdę regularnie obniżał loty od wiosny 2022, kiedy zaraz po wyleczeniu kontuzji został zmuszony przez ówczesnego trenera Kostę Runjaicia do występu jako prawy obrońca z Rakowem Częstochowa (1:2). Zmuszony, bo podczas treningów poprzedzających rywalizację z ekipą spod Jasnej Góry nominalny stoper rozmawiał z Niemcem i tłumaczył, że w związku z przymusową pauzą nie czuje się gotowy do gry na pozycji mimo wszystko dla niego obcej. Co prawda grywał tam okazjonalnie, ale przede wszystkim występował w centrum defensywy i bez rytmu meczowego nie chciał zostać przesunięty na bok. Został i zawinił przy zwycięskim golu Iviego Lopeza.

Od tamtego spotkania Zech coraz częściej zawodził. Nie zawsze spektakularnie, ale popełniał coraz więcej błędów, a – co gorsza – sprawiał wrażenie, że czas obchodzi się z nim mało łaskawie i traci największy atut: dynamikę. Od transferu z SC Rheindorf Altach przed sezonem 2019/20 szybkie nogi Austriaka przez niemal trzy lata w ogromnej mierze stanowiły o sile defensywy Pogoni. Kiedy w tamtym okresie rozmawialiśmy z zawodnikami Portowców, mówili jednym głosem – nie boimy się bronić daleko od własnego pola karnego, bo nawet jeśli rywal poda za nasze plecy, Zech i tak zdoła go dogonić. Od potyczki z Rakowem stopniowo było to coraz mniej aktualne, a w przegranym meczu z Cracovią różnica między Austriakiem a np. Benjaminem Källmanem była miażdżąca. Kiedy mimo wszystko stoper zachował miejsce w wyjściowej jedenastce Granatowo-Bordowych, wielu kibiców prosiło opatrzność o pomoc...

WIĘCEJ MOŻESZ PRZECZYTAĆ TUTAJ!

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Przegląd Sportowy
Żródło: Przegląd Sportowy
Wyświetleń: 3544

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...