Dziś mija dokładnie tydzień od momentu gdy Jan Kocian przestał pełnić funkcję pierwszego trenera Pogoni Szczecin. Na stronach Przeglądu Sportowego znaleźć można rozmowę z byłym trenerem Portowców przeprowadzoną przez Leszka Błażyńskiego.
Pracował Pan w Pogoni niecałe pół roku. Nie ma Pan żalu do działaczy, że trwało to tak krótko?
- Nie jestem w piłce nowicjuszem i wiem, że kiedy drużynie nie idzie tak, jak oczekiwały tego władze klubu, to wtedy trzeba liczyć się ze zwolnieniem. Taki jest żywot trenera. W ubiegłą środę poprowadziłem jeszcze trening, a później porozmawiałem ze starszyzną drużyny. Dyskutowałem z doświadczonymi zawodnikami, jak wyjść z kryzysu, jak przechytrzyć Jagiellonię. Po zajęciach zostałem wezwany przez zarząd. Gdy usłyszałem, że kończymy współpracę, zareagowałem spokojnie. Nie tak emocjonalnie jak wcześniej w Chorzowie.
Dlaczego?
- Czułem, że mogę zostać zwolniony. W Ruchu decyzja władz klubu bardzo mnie zaskoczyła. To był początek października i mieliśmy za sobą dopiero 11. kolejek, wtedy był czas aby poprawić grę drużyny. W Szczecinie sytuacja była inna. Pozostały ostatnie mecze sezonu zasadniczego i władze Pogoni doszły do wniosku, że mój następca lepiej sobie poradzi. Podaliśmy sobie dłonie i rozstaliśmy się w zgodzie. Nie mam żadnego żalu do działączy Pogoni.
Pański bilans to 4 zwycięstwa, 4 remisy i 6 porażek. Dlaczego drużyna grała tak słabo?
- Niestety moi podopieczni za szybko stracili wiarę we własne umiejętności. Wiosną były trzy pierwsze spotkania, które na to wpłynęły. Na inaguracjęgraliśmy z Lechem i w tym starciu piłkarze znakomicie grali taktycznie, mieliśmy już trzy punkty w garści, gdy rywale w doliczonym czasie gry zdobyli gola. Złe ustawienie, zły wyrzut z autu spowodowały, że straciliśmy wygraną. I ten remis siedziałw głowach moich podopiecznych. Traktowali go jak porażkę. Z wisłą też powinniśmy wygrać, a później ten nieszczęsny mecz z Łęczną. W pierwszej połowie nasza gra wyglądała jeszcze w miarę, ale później znowu gol w końcówce. Drużyna po tych stratach punktów nie umiała się pozbierać.
Gdy odchodził Pan z Ruchu na stadion przy Cichej przyszło pół tysiąca kibiców. Śpiewali piosenki na Pana cześć, podarowali prezenty, a Pana odejście z Pogon kibice przyjęli z radością.
- Nigdy jeszcze w karierze nie spotkałem takich fanów jak w Ruchu. Podczas wspomnianego spotkania bardzo się wzruszyłem. To było niesamowicie miłe. Z kolei w Szczecinie nie wiedziałem, że mój poprzednik Dariusz Wdowczyk miał takie poparcie fanów. Oni byli niezadowoleni, gdy go zwalniano. Dlatego z fanami Pogoni nie miałem żadnego spotkania. Pożegnałem się z piłkarzami i resztą sztabu szkoleniowego.
Cała rozmowa w czwartkowym wydaniu "Sportu".
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...