Aktualności

Człowiek uczy się całe życie, ale tak bolesną lekcję niewielu chyba mogło przewidzieć. Dlatego prawie tysiąc osób przeszło w miniony weekend intensywny kurs kolejnego już przysposobienia do życia w kraju, gdzie „intelektualny pustostan” okazał się gatunkiem dominującym.   


PORANNA „ŚCIEŻKA ZDROWIA”

Wszystko zaczęło się w sobotę w godzinach porannych, przy kładce nad torami dworca PKP Szczecin Główny. „A Pan gdzie jedzie?” – pyta przypadkowego pasażera uzbrojony „po uszy” Komando. „Ja do Goleniowa” – odpowiada młodzieniec. „Dobra, dobra” – słychać z ust niedowierzającego stróża prawa, który „zawija” w/w obywatela na bok – przeprowadzając jego rewizję osobistą i prześwietlając jego bagaż. Po co? „Szukamy pirotechniki” – odpowiada Komando.

A teraz trochę przepisów. Ustawa mówi wprost: „nie jest wymagane uzyskanie pozwolenia na nabywanie i przechowywanie wyrobów pirotechnicznych”. Oczywiście zabronione jest ich wnoszenie na teren imprezy masowej (jeśli regulamin tak określa), ale to już zupełnie inna historia. Tak czy owak poranne działania stróżów prawa ze swobodami obywatelskimi niestety wiele wspólnego nie miały.

SPECJAL NICZYM „PĘDOLINO”

„O której będziemy w Krakowie?” – pyta pasażer kierownika sobotniego pociągu specjalnego. Bardzo sympatyczny kolejarz pokazuje rozkład jazdy i odpowiada, że planowo o 19.00. „O której?” – pyta zdziwiony sympatyk futbolu, który trasę do Krakowa zna na pamięć i wie, że 10 godzin jazdy „bez przystanków” to żółwie tempo.  

A teraz trochę faktów. Rejsowy pociąg PKP Intercity relacji Szczecin Główny – Kraków Główny jedzie 8 godzin i 35 minut – przy czym zatrzymuje się (po drodze) na 14 stacjach! Kto więc układał dla „specjala” ten mega wypasiony rozkład jazdy, w którym (zatrzymując się tylko na dwóch stacjach) jedziemy w sumie 11 godzin (zamiast i tak zaplanowanych 10 godzin). Tym samym w Krakowie „lądujemy” kilka minut przed godziną 20.00.

„WYCIECZKA KRAJOZNAWCZA” PO KRAKOWIE

Tysiąc kibiców „zapakowanych” zostało do pięciu autobusów krakowskiej komunikacji miejskiej. No szkoda, że nie do trzech … „Którędy oni nas wiozą?” – pyta głośno zdziwiony kibic, który Kraków zna jak własną kieszeń. Wycieczka krajoznawcza po Grodzie Kraka, w „nawalonym jak pekaes” pojeździe, trwała prawie pół godziny.

A teraz trochę szczegółów. Trasa: Stwosza, Słowackiego, Królewska, Podchorążych, Piastowska, Królowej Jadwigi, Focha – ładne „widoczki”, ale wieczorową porą trochę nieskuteczne dla gałki ocznej. Zwłaszcza jak przez prawie pół godziny stoi się „na baczność” i wyłapuje (przymusowo) promile kolegi wydzielane z jego oddechu. A samo tempo jazdy to jakaś masakra. Pod stadion kibice dotarli około godziny 20.30.

STREFA PRZYJĘCIA JAK W BANGLADESZU

„Ruszcie dupy!” – to najłagodniejsze stwierdzenia, które padały z ust kibiców Pogoni w kierunku organizatorów wpuszczających ich na stadion. Tempo „obsługi petenta” ze Szczecina dramatyczne, dlatego fani z Drawska Pomorskiego (widząc co się dzieje) wspomogli oczekujących. Mecz można było więc oglądać … na ich telefonie komórkowym i jak Zwoliński strzelił gola rozległo się jedno wielkie „jeeest”!. Oczywiście poza stadionem.

A teraz trochę wymogów. Przepisy piłkarskiej centrali są jasne: organizator meczu ma 60 minut na wpuszczenie zorganizowanej grupy kibiców drużyny przyjezdnej – jak się w tym czasie nie zmieści, to zwyczajnie płaci karę. Oczywiście w tym przypadku z "limitem czasowym" się nie zmieścił. Do tego wszystkiego tak „zorganizował” strefę przyjęcia, że po kilkudziesięciu minutach … zawalił się jej płot oddzielający kibiców od ulicy ze zwykłymi przechodniami. Zwyczajny Bangladesz.

GAZ ŁZAWIĄCY W SEKTORZE GOŚCI

Nie ma w słowniku osób kulturalnych słów, które oddałyby zachowanie „nożowników” w trakcie drugiej połowy tego meczu. I to jest osobny temat. Jest i drugi wątek, czyli tzw. „strefa buforowa”. Mieliśmy tu do czynienia z klasycznym „deja vu” z meczu Pogoni w Gorzowie Wielkopolskim czy też w Nowym Sączu. Ofiara została potraktowana niczym kat.

A teraz trochę wyjaśnień. Trzeba być „bezmózgiem”, żeby stworzyć na ten mecz strefę buforową na dosłownie 10 metrów. Mało tego. Dopuścić na jej skraj kilkudziesięciu prowokatorów i pozwalać im wyśpiewywać (całą drugą połowę) pod adresem gości piosenki „Gdzie jest Andrzej?”. Co zrobił tzw. organizator? Zamiast zająć się prowokatorami „wywalił” kilkadziesiąt butli z gazem łzawiącym w kierunku sektora gości. Brawo! Ochrona pokazała, że nadaje się bardziej do „dmuchania bananów”, niż do pracy z ludźmi.

KILKA DROBIAZGÓW NA KONIEC

Wątek pierwszy: „Kibice gości zostaną wypuszczeni z sektora za 40 minut” – dzielnie ogłosił przez głośniki Pan stadionowy spiker. Zostali wypuszczeni po minutach 70! I oczywiście pojechali w drogę powrotną tymi samymi, miejskimi autobusami. Trasę ze stadionu na dworzec PKP pokonali w … 10 minut! Szkoda gadać.

Wątek drugi: „Wyjeżdżamy o godzinie 0.30 i będziemy planowo w Szczecinie o godzinie 11.30” – zapewniał kierownik pociągu powrotnego. Byliśmy w Szczecinie o godzinie … 12.30! Co prawda w Kiekrzu jeden „cymbał” pociągnął hamulec bezpieczeństwa, ale obsługa pociągu uporała się z jego odblokowaniem w niecałe 10 minut.

Wątek trzeci: Za zaciągnięty hamulec bezpieczeństwa i kilka drobnych szkód powstałych w pociągu specjalnym zapłacić będzie musiało Stowarzyszenie Kibiców Pogoni Szczecin „Portowcy”.

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Adam Wosik
Żródło: własne
Wyświetleń: 2602

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...