Pierwszy pojedynek w "grupie mistrzowskiej" i od razu Derby Pomorza. Mecz ten miał dać odpowiedź na pytanie, o co gramy? Miał także określić, czy wreszcie przeniesiemy nasz potencjał wyjazdowy, na mecze w domu? Odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi - nie gramy już o nic. Drugie pytanie natomiast wciąż pozostaje otwarte, choć przed nami jeszcze wiele pracy. Sobotni mecz zgromadził niewiele ponad 6000 kibiców. Frekwencja w młynie też nie była zadowalająca.
Na derby autokarami
To był drugi, w tym sezonie, wyjazd gdańszczan do Szczecina. Ponownie udali się na niego autokarami. W porównaniu z marcowym spotkaniem kibice z Gdańska zaprezentowali się zdecydowanie gorzej. Na sektorze zjawiło się ich około 300. Na początku wywiesili transparent odnoszący się do wydarzeń w Knurowie. W pierwszych dziesiącu minutach nie prowadzili dopingu, poza "pozdrowieniami" dla policji. Po dziesięciu minutach transparent zastąpiły flagi, m.in.: "Pruszcz Gdański", "Gryf" i "PDW". Lechiści tym razem nie skupili się na wyzwiskach, choć oczywiście parę razy wyrazili swoje zdanie o Pogoni, a także jej trenerze. Poza parokrotnym zaznaczeniem swojej obecności mecz oglądali w ciszy. Nawet strzelone przez ich piłkarzy bramki nie zachęciły gdańszczan do wzmożonego wysiłku. Głośniej ryknęli dopiero po meczu ciesząc się razem z piłkarzami ze zdobytych 3 punktów.
Doping lepszy od frekwencji
W sobotni wieczór młyn nie zapełnił się nawet w połowie. Niestety wciąż nie potrafimy przełożyć naszych dokonań wyjazdowych na spotkania domowe. Wydawało się, że zakaz wyjazdowy zachęci do liczniejszego stawiania się na młynie. Niestety jest to chyba tylko pobożne życzenie. Na całe szczęście osoby, które tego dni znalazły się na młynie wiedziały po co tam są. Po dziesięciu minutach bez dopingu potrafiliśmy naprawdę porządnie ryknąć, czym do śpiewów zachęcaliśmy pozostałe sektory. Doping do przerwy był dobry, a po strzelonej bramce nawet bardzo dobry. Duża zasługa w tym też gniazdowych. Druga część gry była fatalna w wykonaniu zawodników i słaba w naszym wydaniu. O ile bramka wyrównująca nie miała większego wpływu na naszą postawę, to kolejne trafienia gości skutecznie odbierały zapał do śpiewu. Po drugiej bramce próbowaliśmy jeszcze zmotywować naszych piłkarzy śpiewając "Pogoń walcząca do końca". Trzeci gol odebrał nadzieję na punkty, a co za tym idzie motywację do śpiewów. Nie pomogły nawet składane akcji w wykonaniu piłkarzy. Wydaje się, że gdyby gdańszczanie zechcieli w tym okresie głośnej coś zaśpiewać, to nie mieliby większych problemów by nas przekrzyczeć. Do głosu zaczęli też dochodzić krytycy z pozostałych sektorów, co bez wątpienia musiało dotrzeć do piłkarzy. Podobnie jak w całej Polsce, na płocie wywiesiliśmy transparent z żądaniem kar dla policyjnych morderców. Po dziesięciu minutach na płocie pojawiły się już nasze flagi. W centralnym punkcie znalazły się płótna "Brygada Ultras" i "Duma Pomorza". Na sektorze znalazło się miejsce dla flag naszych FC i dzielnic. Nie mogło też zabraknąć "Patriotycznej Pogoni Szczecin". Inaczej niż w marcu, obie strony nie wymieniały zbyt dużej ilości wzajemnych uprzejmości.
Piłkarze, czy panienki?
Po meczu zawodnicy Pogoni padli na murawę niedowierzając w wynik tego meczu. Gdy już się pozbierali stanęli na środku boiska, klasnęli w ręce i poszli do szatni. To już kolejny mecz, w którym nie pofatygowali się do kibiców. Obrażanie się na swoich fanów jest słabe. Nie podchodzenie do najmłodszych jest już totalną porażką. Sprawę już opisał nasz portal, ale pozwolę sobie wyrazić swoje zdanie. Prezes Mroczek chyba lubi mijać się z prawdą. Gdy mówi, że klub nie ma żadnych problemów finansowych, to wiadomo, że coś jest na rzeczy. Sprawa kibiców z sektora rodzinnego też miała być już załatwiona, tymczasem zawodnicy nawet nie pomyśleli o tym by rozdać parę autografów. Szatnia Portowców jest niebywale delikatna. Człowiek się zastanawia, czy znajdują się w niej piłkarze, czy panienki? Pierw bojkot serwisu pogonsportnet.pl, bo jego redaktorzy ośmielili się szyderczo podejść do wykonywanej przez nich pracy. Następnie przyszła obraza na własnych kibiców, gdyż i ci mieli odwagę wyrazić krytykę za postawę na boisku. Teraz odbija się to także na najmłodszych. Wydawało się, że dla dorosłego faceta, który ma ambicję, krytyka działa mobilizująco. Zawodnicy Pogoni na krytykę reagują fochami, chowaniem głowy w piasek, szkoda że nie płaczem. Ciekawa jest też postawa zarządu. Może zabrzmi to brutalnie, ale taka jest prawda. Piłkarz jest towarem. Do jego obowiązków należy sumienny trening, dbanie o własne ciało, walka na boisku, wywiady z akredytowanymi dziennikarzami i budowanie pozytywnego wizerunku wokół klubu. Piłkarze Pogoni dość jawnie nie wypełniają swoich obowiązków, jednak zarząd w ogóle na to nie reaguje. Dziwne, że nikt nie pojmuje, iż jest to prosta kalkulacja. Kibic, który jest przez piłkarzy traktowany jak wróg nie kupuje pamiątek klubowych, nie chodzi na mecze. To przekłada się na mniejsze wpływy od sponsorów. Rozumieją to na Zachodzie, rozumieją to także zarządcy różnych polskich klubów. Nie potrafią tego zrozumieć w Szczecinie?
Juwenalia z Pogonią
Kolejne dwa mecze Portowcy rozegrają na wyjeździe. W Szczecinie kolejne spotkanie odbędzie się w sobotę 23 maja o 18:00. Podejmować będziemy warszawską Legię. Już teraz zachęcamy znajomych do przybycia. Studenci powinni sobie zrobić przerwę w juwenaliowej zabawie i także licznie stawić się na Twardowskiego. Liczymy na frekwencję przekraczającą 10 000 kibiców.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...