Najbardziej interesująca rywalizacja w obozie naszego zespołu. Dwóch napastników, na pierwszy rzut oka zupełnie różnych, na drugi bardzo podobnych, niestety dla obu – charakterologicznie. Obaj bazują na podobnych atutach, różnią ich szczegóły, detale które zaważą przy wyborze pierwszego napastnika Portowców w hierarchii Jana Kociana. Zwoliński czy Robak? Robak czy Zwoliński? A może duet? Te pytania najczęściej rodzą się w głowach kibiców Dumy Pomorza tuż przed pierwszym gwizdkiem sobotniego starcia z Lechem.
Niechciane dziecko
O Łukaszu Zwolińskim na naszym portalu pojawiło się już praktycznie wszystko. Do wywiadu, który udzielił nam przed sezonem można wracać ciągle, tak bardzo jest aktualny. (wywiad - klik) Łukasz się nie zmienia, chociaż wielu piłkarzy w jego wieku po takiej rundzie mogłoby popaść w samouwielbienie. Kilka strzelonych goli, głównie dobre występy, z rzadka tylko przeplatane tymi gorszymi bardzo mocno wybiły jego nazwisko na polskiej arenie piłkarskiej. Młodym napastnikiem zaczęły się interesować największe piłkarskie portale umieszczając go w gronie największych rewelacji tego sezonu. Zwracały uwagę na to, że chociaż w pewnym momencie Pogoń grała słabo, a on sam nie strzelał, to jednak wyróżniał się na tle swoich kolegów z drużyny. Wyrobił sobie markę. Dziś jest bliższy transferu do klubu znacznie mocniejszego od Pogoni niż ponownego wypożyczenia do pierwszej ligi.
Trzeba sobie jednak jasno to powiedzieć: Nie byłoby Zwolińskiego w Pogoni, gdyby nie chiński romans Marcina Robaka. W trybie awaryjnym miał się stawić na zgrupowaniu Portowców, podczas gdy mając przy sobie tylko ubrania klubowe Górnika Łęczna przebywał aktualnie z drużyną Jurija Szatałowa, pogodzony z kolejnym półrocznym wypożyczeniem. Tym razem perspektywa była jednak znacznie ciekawsza – miał w końcu pokazać się w Ekstraklasie. W Łęcznej był szanowany i lubiany przez kibiców. Miał właśnie za sobą bardzo dobry sezon w pierwszej lidze. Nie ukrywał jednak, że chciałby wrócić do swojej ukochanej Pogoni. Marzenie się spełniło, chociaż znów los rzucił mu pod nogi kłodę - nie byle jaką. Ostatecznie w klubie pojawił się również Robak. Pierwsze dobre mecze(kiedy Marcina jeszcze nie było w klubie) i głośne okrzyki z trybun: „Łukasz Zwoliński!” po pierwszym golu u siebie poniosły Zwolaka. Niosą dalej, oby do wymarzonej Bundesligi. Tego mu życzymy. Tylko jego marzenia może zniweczyć on, długo kontuzjowany w rundzie jesiennej.
Król Marcin
21. lutego – narodowy dzień Robaka. Święto wymyślone przez fanów Pogoni. W 2014 roku byliśmy świadkami historycznego sukcesu, którego dyrygentem, autorem, reżyserem, producenten et cetera był nie kto inny jak król Marcin Robak. Można chyba śmiało powiedzieć – to jeden z tych „najemników”, którzy zyskali największą miłość kibiców. Zrobił to w tempie zawstydzającym francuskie TGV. Przywitał się z publiczności i sprezentował kapitalny sezon(wyłączając rundę mistrzowską) pieczętując go tytułem króla strzelców. To on i Akahoshi byli twarzami zeszło sezonowej Pogoni. O naszym zespole mówiło się dobrze. Oglądanie fachowych, publicystycznych programów emitowanych co weekend w Canal+ było czystą przyjemnością. Duma Pomorza, pełną gębą. Te słowa nie odnosiły się już głównie do barw, ale też twarzy małych sukcesów tej drużyny. Przyszedł po okresie kiedy Pogoń nie dysponowała nawet połową napastnika. Można wyliczać: Traore, Djousse, Chałas… kto jeszcze pamięta, że w pierwszym sezonie po awansie graliśmy bez napastnika? Teraz to dość zabawne wspomnienie, wtedy ogromny problem – brawurowo rozwiązany przez Robaka. Klasa sama w sobie, z jednym minusem – wiekiem.
Na którego postawi Kocian?
Zwoliński czy Robak, Robak czy Zwoliński, może oboje? Cudowny problem bogactwa. Problem, który może być przekleństwem jednego z nich. Z drugiej strony też darem od losu. Oboje bazują na tych samych atutach – są silni, potrafią grać obiema nogami, świetnie czują się tyłem do bramki. Potrafią rozegrać. Marcin to klasa, bezapelacyjnie – Łukasz dąży do swojego najwyższego poziomu. Robi to jednak szybko, postępy w jego grze widoczne są gołym okiem.
No to jak, która opcja?
Duet jest raczej mało prawdopodobny. Kilka razy zagrali już wspólnie i zazwyczaj nie wyglądało to dobrze. Jedyny mecz, w którym zagrali oboje i współpraca układała się przyzwoicie to ten z Zawiszą Bydgoszcz. W tym meczu po raz pierwszy Łukasz i Marcin zamienili się zadaniami. Porównując trochę(zachowując oczywiście proporcję) ich rywalizację do tej reprezentacyjnej – Robak był Lewandowskim, natomiast Zwoliński Milikiem. Wcześniej to raczej Zwolak musiał pracować na swojego starszego i bardziej utytułowanego kolegę. Inna sprawa, że tę opcję raczej wykluczają dwie okoliczności – Kocian to trener lubujący się w ustawieniu z jednym napastnikiem oraz oczywiście przybycie do klubu Michała Janoty.
Zapewne Pogoń rozpocznie mecz z Lechem z Robakiem w podstawowym składzie. Głównie dlatego, że przez ostatnie dni z treningu wypadł Łukasz, borykający się z lekkim urazem. Czy zamknie na długo drogę do pierwszej „11” wychowankowi, uwielbianemu przez kibiców? Bardzo prawdopodobne. Inna sprawa, że byłaby to ogromna strata. Na niewykorzystanie takiego potencjału piłkarskiego i w dalszej perspektywie – zarobkowego jakim jest Zwolak po prostu Pogoni nie stać.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...