Wojciech Lisowski niespodziewanie znalazł się w wyjściowym składzie na mecz z Radomiakiem Radom. Po meczu nie mógł być zadowolony z końcowego rezultatu.
- To prawda, bramkarz Radomiaka zaprezentował kilka świetnych parad, zablokował nasze strzały. Co nie zmienia faktu, że po prostu musimy trafiać do sieci w takich sytuacjach. Nie ma sensu usprawiedliwiać porażki wyłącznie tym, że Maciej Kikolski miał dzień konia - ocenia środkowy obrońca granatowo-bordowych. - Niestety, ale to goście cieszą z wygranej. Każda porażka mocno boli, niezależnie kiedy nastąpi i w jakich okolicznościach. U siebie boli podwójnie.
- Nie ma znaczenia to, że jako defensywa zatrzymaliśmy lidera klasyfikacji strzelców Ekstraklasy, czy to, że wygrałem z nim kilka starć. W momencie gdy przegraliśmy mecz, dla mnie to się nie liczy. I nic nie jest w stanie zmienić negatywnych uczuć z tym związanych. Wolałbym nawet przegrać z nim kilka pojedynków, dopuścić do straty gola, ale żebyśmy to my finalnie wyszli zwycięsko z potyczki z Radomiakiem. Bo najważniejsza jest drużyna i zdobycze punktowe - mówi dalej Lisowski.
- Musimy patrzeć do przodu, jednak też przeanalizować na spokojnie popełnione błędy w tym spotkaniu. To nie jest koniec sezonu, jeszcze wiele meczów przed nami. Do przerwy zimowej pozostało nam do rozegrania kilka kolejek ligowych i konfrontacja pucharowa z Zagłębiem. Jest o co grać i o co walczyć. Trzeba zdobyć jak najwięcej punktów i awansować do następnego etapu zmagań w Pucharze Polski. Teraz czeka nas pauza reprezentacyjna. Musimy jak najlepiej przepracować ten okres. Z przebiegu dwóch ostatnich tygodni może to i dobrze, że akurat teraz przychodzi ligowy odpoczynek - na koniec dodał Lisowski.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...