- Kiedyś pomagałem przyjacielowi, który miał warsztat samochodowy. Teraz pracuję w ogrodnictwie. Nie mam z tym żadnego problemu - mówi o swoim obecnym zajęciu legenda Pogoni Szczecin, Marek Leśniak. Ciekawą rozmowę z historyczną postacią Dumy Pomorza przeczytać można w portalu sportowefakty.pl
Jest pan trenerem szóstoligowego SpVg Olpe. Z pracy na tym poziomie da się przeżyć?
- Gdybym zacisnął zęby i odmawiał sobie wielu rzeczy, pewnie dałbym radę. Musiałbym się naprawdę mocno uprzeć albo wydać wszystko, co kiedyś zarobiłem.
Więc czym się pan zajmuje?
- Kiedyś pomagałem przyjacielowi, który miał warsztat samochodowy. Teraz pracuję w ogrodnictwie. Nie mam z tym żadnego problemu.
To naprawdę nietypowe zajęcie dla byłego reprezentanta Polski.
- Nie muszę się wstydzić, lubię tę pracę. Nie chcę wyjść na chwalipiętę, ale moja pani domu twierdzi, że jestem najlepszy. Miałem dobrą szkołę. Mamusia wspaniale dbała o rośliny, podpatrywałem prawdziwą mistrzynię. Niemcy mówią, że nikt nie zrobi im lepszych ogródków niż ja. Jeszcze się nie spotkałem z narzekaniami. Niestety, ta praca nie trwa cały rok. Przez trzy miesiące zimy jest ciężko. Wolę jednak być na dworze niż patrzeć w monitor.
Czyli do 16:00 jest pan w ogrodzie, a później już tylko boisko?
- Czasami nawet dłużej. Kiedy trwa sezon, praca zajmuje nam naprawdę sporo czasu. Potem jadę na trening, w weekendy są mecze. Przez cały tydzień uzbierają mi się maksymalnie dwa wolne popołudnia.
To ciężka, fizyczna praca?
- Nie jest tragicznie. Można powiedzieć, że mam pod sobą czterech ludzi, którzy wykonują najgorszą robotę. Tylko ich koryguję i zajmuję się najdrobniejszymi szczegółami. Przycinanie żywopłotów, krzewów czy drzew owocowych również zostawiam sobie.
Nie tęskni pan za krajem?
- Każdy Polak tęskni za Polską, ja też. Dłużej mieszkam w Niemczech, ale miłość do ojczyzny zawsze tkwi w człowieku.
Wypada tylko życzyć powrotu.
- Szczecińscy kibice wielokrotnie mówili mi, że bardzo by chcieli Leśniaka w Pogoni. Nie było żadnych przymiarek.
W jakiej roli by się pan widział?
- Obecnie interesowałyby mnie przede wszystkim dwie: asystent albo trener od gry ofensywnej.
213 meczów w Bundeslidze, 84 na jej zapleczu, 20 w reprezentacji Polski, sześć lat w Pogoni. Co poszło nie tak?
- Zbyt długo przeciągałem koniec kariery. Chyba przez to czas na wielkie kluby europejskie minął. W półzawodowej lidze grałem nawet po 40. roku życia. Nie chciałem przerwać, bo osiągaliśmy świetne wyniki. Z SSVg Velbert mogliśmy wejść z czwartego poziomu rozgrywkowego do trzeciego, wywalczyliśmy awans, ale nasz klub nie złożył papierów licencyjnych. Nikt się nie spodziewał, że dokonamy czegoś takiego. Skorzystała Fortuna Duessledorf. Wtedy nie miałem czasu na robienie kursów, zdążyłem zdobyć papiery trenerskie II klasy.
A potem?
- Otrzymałem propozycje z klubów występujących na drugim i trzecim szczeblu w Polsce. Chciałem się uczyć w szkole trenerów PZPN. Interesowało mnie zrobienie licencji UEFA Pro, ale dałbym radę wyłącznie korespondencyjnie. Nie było mnie stać, żeby przyjechać do kraju, zapłacić za kurs i tu mieszkać.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...