Aktualności

- Do 60.-70. minuty to my graliśmy w piłkę, a Zagłębie wybijało piłkę po autach i grało na czas – mówi Kamil Drygas. - Robili wszystko co mogli, by nie stracić gola i im się to udało. Potem mieliśmy ogromnego pecha, bo Radek Majewski musiał opuścić boisko i graliśmy w dziesięciu. Nadal dążyliśmy do co najmniej remisu, otworzyliśmy się, a przeciwnik zdołał nam wcisnąć dwa gole po kontrach.

Przy pierwszym golu dla Zagłębia było sporo przypadku, ponieważ piłka odbiła się od Tomasz Hołoty. Kolejne gole to efekt gry w osłabieniu i chęci odrobienia strat. Z drugiej jednak strony – Portowcy nie potrafili skierować piłki do bramki Dawida Kudły. - Nie wiem, czy można o nas powiedzieć, że nie walczymy. Moim zdaniem każdy bardzo chce, stwarzamy sytuacje, ale piłka nie wpada do siatki. Wynik weryfikuje wszystko. Dzisiaj jednak rezultat nie oddaje przebiegu spotkania. W końcówce graliśmy w dziesięciu i dlatego straciliśmy dwa ostatnie gole. Potrzebujemy goli, żeby wygrywać – zaznacza Hubert Matynia.

- Wynik jest katastrofalny. Graliśmy, mieliśmy większe posiadanie piłki i kilka okazji, ale nic z tego nie wynikało. W trzech meczach nie zdobyliśmy gola, a to duży problem, bo bez tego nie wygramy meczu. Robi się nieciekawa sytuacja, a nie chcemy przeżywać tego samego co w poprzednim sezonie. Trzeba wziąć się w garść i odmienić coś w naszej grze – przyznaje Tomasz Hołota.

Po trzech kolejkach Pogoń ma na koncie zero punktów i zero goli. Na myśl przychodzą poprzednie rozgrywki. - Ten sezon będzie zupełnie inny. Taki start nie oznacza, że będziemy grać do ostatnich kolejek o utrzymanie – twierdzi „Drygi”, a Hubert Matynia dodaje: - Słabo wystartowaliśmy, ale czujemy, że nie jest to taka sama sytuacja jak sezon temu.