Jak potoczyły się losy piłkarzy, którzy byli najmłodszymi piłkarzami w historii mistrzostw Europy? - sprawdza dzisiejszy Przegląd Sportowy.
Na razie jest podziw. I to nie tylko Polski, ale całej Europy. Kacper Kozłowski w meczu z Hiszpanią (1:1) został najmłodszym piłkarzem, jaki kiedykolwiek wystąpił w finałach EURO. Ale taka metka przy piłkarzu, co oczywiste, nie jest gwarantem wielkiej kariery. Ani nawet niezłej. To tylko zachęcający początek, po którym musi nastąpić potwierdzenie, że szansa otrzymana w tak młodym wieku nie była dziełem przypadku. Bo w niektórych przypadkach właśnie tym się okazywała.
Jetro Willems (18 lat i 71 dni w EURO 2012)
O EURO rozgrywanym w Polsce i na Ukrainie Holendrzy chcieli jak najszybciej zapomnieć. Udział w turnieju zakończyli na fazie grupowej, do domów wrócili bez choćby punktu. Ale Willems takich złych skojarzeń raczej nie ma, bo właśnie wtedy zaprezentował się przed szeroką publicznością. Zawodnik występujący ostatnio w Eintrachcie Frankfurt wystąpił w każdym z trzech spotkań Holendrów, w sumie w 2012 roku miał na koncie już osiem występów w barwach Oranje i wydawało się, że na lata obstawi lewą obronę reprezentacji. Nic takiego się jednak nie stało. Ostatni raz Willems zagrał w kadrze pięć lat temu, jego bilans w narodowych barwach zatrzymał się na liczbie 22. Grał w PSV Eindhoven i przez jeden sezon w Newcastle United. I niewykluczone, że do klubu, w który jest dobrze wspominany, wróci latem tego roku. Willems na pewno odejdzie z Eintrachtu, ponieważ jego kontrakt wygaśnie z końcem czerwca. W poprzednim sezonie nie zagrał ani razu. To wynik poważnej kontuzji odniesionej w styczniu 2020 roku, z powodu której pauzował 9 miesięcy i nie odzyskał już miejsca w składzie. Przyszły sezon chciałby poświęcić na odbudowę formy. I kariery.
Enzo Scifo (18 lat i 115 dni w EURO 1984)
Gdyby dzieciak z Pogoni poszedł w ślady Belga, pewnie byłby zadowolony, ale mógłby czuć też niedosyt. Scifo to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci belgijskiej piłki. W reprezentacji rozegrał 84 mecze, strzelił 18 goli. Reprezentował kraj aż na czterech mundialach (1986, 1990, 1994, 1998). Ofensywny pomocnik ma na koncie cztery tytuły mistrza Belgii (wszystkie z Anderlechtem), czterokrotnie znajdował się na szerokiej liście nominowanych do nagrody Złotej Piłki. W kraju już jako junior zachwycił wszystkich. W cztery sezony strzelił ponad 400 (!) goli i dostał przydomek „Mały Pele”. W 1980 roku zakontraktował go Anderlecht, a cztery lata później, tuż przed mistrzostwami Europy w 1984 roku, zadebiutował w kadrze. Na EURO oczywiście pojechał i zdążył w nim zagrać. Europa oszalała na jego punkcie i jasne się stało, że Anderlecht nie zdoła go zatrzymać. Chłopak chciał podbić Serie A, ale w Interze Mediolan mu nie wyszło. Wyjechał więc do Francji, gdzie trapiły go kontuzje. W pewnym momencie chciał nawet kończyć karierę, ale w Auxerre trafił na trenera Guy Rouxa, który potrafił wykorzystać jego nieprzeciętne umiejętności. 55-letni dziś Scifo później sięgnął już tylko po mistrzostwo Francji (z Monaco) i Puchar Włoch (z Torino) i pewnie mógł osiągnąć jeszcze więcej, ale on sam nie zamierza narzekać. – Wiele ludzi zarzuca mi, że nie wykorzystałem w pełni całego potencjału, ale powinni oni poszukać innych piłkarzy z takimi wynikami, jak moje. Jest kilku takich, ale tylko kilku – mówi Scifo.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...