Przykład Igora Łasickiego pokazuje, że w Pogoni każdy zawodnik może być potrzebny - czytamy w Przeglądzie Sportowym.
Mecz Pogoni z Arką Gdynia (2:0) skończył się kilkadziesiąt minut wcześniej, kiedy trener Kosta Runjaic i szef pionu sportowego Dariusz Adamczuk szli parkingiem do budynku z szatniami. W drzwiach spotkali się z już przebranym Igorem Łasickim. Niemiec zatrzymał stopera, zagadał, wymienili kilka zdań, pożartowali i się pożegnali. Ktoś mógłby się dziwić, że szkoleniowiec poświęca czas rezerwowemu środkowemu obrońcy. Ale w dużej mierze właśnie za sprawą takiego podejścia, gdy Łasicki musiał wejść na boisko w starciu z Koroną w Kielcach (1:0), był gotowy do gry. Bo po prostu czuł się potrzebny, choć przecież w pierwszych czterech kolejkach nie wystąpił ani przez chwilę.
24-latek już w 8. minucie zastąpił kontuzjowanego Benedikta Zecha. – Trener przygotowywał mnie, że mogę wejść, bo Benedikta już wcześniej ta noga trochę bolała. Jednak nie spodziewałem się, że to nastąpi tak szybko. Starałem się być skupionym. Myślę, że mi się to udało, bo nie straciliśmy gola. Dobrze jest zagrać na zero z tyłu, choć nasza gra powinna wyglądać lepiej – mówił defensor.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...