Adrian Przyborek w meczu z Widzewem Łódź spędził na boisku pełne 90 minut. To po jego strzale Portowcy wyszli na prowadzenie, które dało wygraną.
- To był taki mecz, który musiał mi się udać po ostatnim czasie, który nie był łatwy dla mnie i zespołu. Mamy chwilę radości. Jestem w tym momencie chyba jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Gram na najwyższym poziomie, spełniam marzenia i strzelam bramkę. Liczb mi brakuje, ale będę robił wszystko aby było ich jak najwięcej - mówił zaraz po meczu młody pomocnik. - Myślę, że wcześniejsza sytuacja była łatwiejsza, a ja mam taką jakość, że powinienem to strzelić. Nie udało się, ale szczęściu trzeba pomóc i udało się strzelić w 86. minucie. Dedykuję tę bramkę mojemu zmarłemu dziadkowi Stasiowi. On mnie wychował na piłkarza. Dałem mu obietnicę, że będzie ze mnie dumny i teraz może być.
Mecz w Łodzi był trudnym spotkaniem. W pierwszej części meczu drużyną dominującą byli gospodarze.
- Każdy się zgodzi, że pierwsza połowa nie wyglądała tak, jak chcieliśmy. Było dużo błędów taktycznych i indywidualnych. Po przerwie wyglądało to dużo lepiej. Przejęliśmy inicjatywę, a ta czerwona kartka nam tylko pomogła - dodaje Przyborek.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...