Aktualności

Cibicki został oskarżony o to, że celowo otrzymał żółtą kartkę w jednym z meczów ligi w Szwecji w 2019 roku, a za to na jego konto wpłynęło 300 tysięcy szwedzkich koron. Cibicki zaprzecza i nie przyznaje się do winy.

- To była pożyczka, którą spłaciłem zgodnie z umową - mówi Cibicki w trakcie przesłuchań w Sądzie Rejonowym w Malmö.

Prokurator Staffan Edlund rozpoczął postępowanie w procesie od pytań dotyczących problemów z zakładami bukmacherskimi Cibickiego.

- Grałem, byłem uzależniony. Nie jestem z tego dumny, ale taka jest prawda. Straciłem tyle pieniędzy, że trzeba to uznać za nałóg. Co miesiąc wygrywałem też duże pieniądze. To nie było tak, że miałem kryzys. Pożyczyłem pieniądze, bo chciałem się bawić - tłumaczył zawodnik Pogoni.

Piłkarz odpiera zarzuty, że kartka jaką obejrzał, była celowa.

- Gram całe życie w piłkę. Nigdy nie ryzykowałem czegoś takiego. To bez sensu. To była pożyczka, którą spłaciłem na podstawie umowy. Takie oskarżenia nie są zabawne, zwłaszcza, gdy nie są prawdziwe - tłumaczył Cibicki.

Sędzia pytał o moment otrzymania kartki, którą zawodnik otrzymał za niesportowe zachowanie, a dokładniej rzecz ujmując, odrzucenie piłki.

- Byłem rozczarowany decyzją sędziego na boisku. Wziąłem piłkę do ręki, a gracz rywala chciał mi ją zabrać. Gdyby poprosił uprzejmie, dostałby piłkę. Zdarza się to często w piłce nożnej - opowiadał Cibicki.

Prokurator przedstawił w trakcie rozprawy zestawienie 34 kont bukmacherskich, z których 27 zostało świeżo założonych, a postawiono z nich zakłady, że Cibicki otrzyma żółtą kartkę w meczu.

- Nie mam z tym nic wspólnego. Nie mogę być pociągnięty do odpowiedzialności za to, co zrobił ktoś inny. Odpowiadam tylko za siebie - tłumaczył się zawodnik Pogoni.