Aktualności

  • Adamczuk: Chcę, żeby kibice byli dumni z drużyny

Koniec roku to czas refleksji i podsumowań. Wiosną nasza drużyna zakończyła rozgrywki ligowe na 4. miejscu w ligowej tabeli, a latem po raz kolejny miała szansę rywalizować w europejskich pucharach. Nieco za półmetkiem bieżącej kampanii jesteśmy w ligowej tabeli na pozycji 6., a także ciągle liczymy się w walce o Puchar Polski. O tym i o innych tematach klubowe media rozmawiały z Dariuszem Adamczukiem, szefem pionu sportowego Dumy Pomorza.


Jakim sportowo rokiem był dla Pogoni 2023 rok? Jak będziesz go wspominał?

- Po raz trzeci z rzędu udało nam się zakwalifikować do europejskich pucharów, co jest fajnym, najlepszym w historii osiągnięciem. Oczywiście zabrakło medalu w lidze, który był w zasięgu. Medal to zawsze medal, a czwarte miejsce jest pozycją poza podium. Dała nam ona jednak kolejną możliwość powalczyć w Europie, z czego się cieszymy. Myślę, że losowanie w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy mieliśmy niezbyt szczęśliwe. W III rundzie eliminacji natrafiliśmy na najtrudniejszego rywala ze wszystkich polskich drużyn. Mecz w Gandawie mocno nas obnażył, jeśli chodzi o błędy indywidualne. Przypomniał mi trochę poprzedni sezon i rywalizację z Brondby IF. Z tego co się stało w Danii nie wyciągnęliśmy wniosków jako drużyna. Drugi mecz z KAA Gent wygraliśmy w Szczecinie 2:1, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że po 5:0 w pierwszym spotkaniu motywacja Belgów w rewanżu nie była na najwyższym poziomie. Mimo wszystko trzeba pamiętać, że KAA Gent w całym bieżącym sezonie przegrał tylko cztery mecze, dwa w lidze i dwa w Europie, w tym jeden u nas. To też pokazuje klasę i siłę tej drużyny.

- Co do rundy jesiennej, to mamy duży niedosyt z powodu liczby zdobytych punktów. Myślę, że każdy kibic ze Szczecina będąc na meczach z Legią Warszawa, Stalą Mielec i Wartą Poznań przecierał oczy, jak mogliśmy tych meczów nie wygrać. Zwycięstwa w nich dałyby nam osiem punktów, które totalnie zgubiliśmy. To były trzy mecze niemożliwe do przegrania czy zremisowania. Gdybyśmy dziś mieli w tabeli 38 punktów, na które zasłużyliśmy, to nastroje byłyby lepsze. Nie wspominam już teraz nawet innych spotkań, jak z ŁKS-em, Zagłębiem, Śląskiem czy Radomiakiem, bo tak naprawdę każda drużyna w Ekstraklasie ma takie mecze, które mogła wygrać, każdy gubi punkty. Ale w tych trzech rywalizacjach, o których wspomniałem wyżej, straciliśmy punkty w taki sposób, jaki nie zdarza się nikomu z naszej ligi. Statystyka oczekiwanych punktów pokazuje, że powinniśmy mieć ich zgromadzonych teraz znacznie więcej, że powinniśmy być na pierwszym miejscu w tabeli. Oczywiście to tylko statystyki, ale niech te trzy mecze będą dla nas wykładnikiem i te 8 punktów trzeba próbować nadrobić.

Wspomniałeś o tym, że brązowy medal na zakończenie poprzedniego sezonu był na wyciągnięcie ręki. Gdyby nie to, co wydarzyło się w pamiętnym meczu w Zabrzu prawdopodobnie udałoby się po niego sięgnąć. Ciągle masz w związku z tym niedosyt? Klub ciągle odczuwa finansowe konsekwencje tamtych wydarzeń?

- Konsekwencje finansowe ciągle odczuwamy, natomiast pod względem sportowym to już we mnie nie siedzi, bo rozdział tamtego sezonu już zamknęliśmy. Ktoś może powiedzieć, że sędziowie popełniają błędy i ja się z tym zgadzam. Sam grałem w piłkę i wiem, jak to wygląda. Tyle tylko, że na takim etapie rozgrywek błędy ważą bardzo dużo. Wracając do finansów - jako jeden z pierwszych klubów przedstawiliśmy raport finansowy, żeby być transparentnym wobec kibiców. Nie chcemy niczego ukrywać. Każdy więc może prześledzić, jaki bardzo pod względem finansowym odbiły się na nas wydarzenia z Zabrza. 

Powiedziałeś też już nieco o pamiętnym dwumeczu z KAA Gent. Twoim zdaniem Belgowie byli poza naszym zasięgiem? Czy gdyby nie błędy indywidualne w meczu w Gandawie mogliśmy z nimi powalczyć?

- KAA Gent to na pewno piłkarsko lepsza drużyna, ale po to gra się w europejskich pucharach, aby sprawiać niespodzianki. Jeżeli my sobie w Gandawie na pięć straconych bramek sami strzelamy cztery, to nie możemy mówić o podjęciu z takim zespołem rywalizacji. Przy wyniku do przerwy 0:4 już było wiadomo, że ten dwumecz jest skończony. Tak łatwo, jak traciliśmy bramki w Belgii rzadko się zdarza tracić gole na podwórku.

Lubisz podkreślać, że wychowywałeś się na efektownie grającej w piłkę Pogoni i taką Pogoń zawsze chciałbyś oglądać. Zgodzisz się z tezą, że jedną z najważniejszych rzeczy, jaką udało się wypracować z drużyną trenerowi Gustafssonowi jest styl, który przyciąga kibiców na stadion i przed telewizory?

- No tak. Wystarczy spojrzeć na liczbę meczów, które przegrywając obróciliśmy na swoją korzyść. Za trenera Kosty Runjaica często się zdarzało, że gdy przegrywaliśmy 0:1, to nie potrafiliśmy wrócić do gry. To jest coś pozytywnego. Wiadomo, że wielu kibiców na koniec powie, że nie interesuje ich ładna gra, tylko wyniki. Myślę jednak, że kibice, którzy przychodzili na stadion w Szczecinie oglądali kawał fajnej piłki, choć oczywiście czasem też pozostawał w nich po domowych meczach żal spowodowany głupio straconymi punktami.

- Gdy spojrzymy w statystyki, to w meczach wyjazdowych straciliśmy tylko pięć bramek i jesteśmy drugą po Śląsku Wrocław najlepiej punktującą na boiskach rywali drużyną. Totalnie zawaliliśmy mecze u siebie. W każdym domowym meczu od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty próbowaliśmy dać igrzyska, a nieraz potrzeba zagrać pragmatycznie, tak jak w meczach wyjazdowych. Ten stadion jednak niesie tych chłopaków i być może stąd to wynika.

W letnim okienku transferowym do zespołu dołączyli Efthymios Koulouris, Fredrik Ulvestad, Joao Gamboa oraz Valentin Cojocaru. Póki co spełnili pokładane w nich przez Ciebie nadzieje?

- Nie chciałbym ich oceniać po pół roku, bo to za krótki okres. Oczywiście wraz z trenerem analizujemy grę każdego z zawodników i mamy na ten temat swoje wnioski, ale wygłaszanie opinii na ten temat zostawiam kibicom i dziennikarzom.

Pogoń Szczecin gra bardzo efektownie, ale bywa też nieszczelna w defensywie, traci sporo bramek, w związku z czym wielu kibiców domaga się wzmocnienia tej formacji w zimowym oknie transferowym. Czy klub planuje w najbliższym czasie jakieś ruchy, jeśli chodzi o obronę?

- Nie tracimy wcale tak wielu bramek. Ze ścisłej czołówki tylko Śląsk Wrocław stracił znacząco mniej goli niż my. Jagiellonia i Lech straciły tych bramek więcej, a Raków i Legia porównywalną liczbę do nas. Oczywiście chcielibyśmy mieć tych goli straconych jeszcze zdecydowanie mniej, ale na pewno jest pod tym względem zdecydowana poprawa w porównaniu z poprzednim sezonem. 

- Ostatnia konferencja prasowa, którą zwołaliśmy tuż przed świętami, jasno pokazała, w którym miejscu jesteśmy pod względem finansowym. Jeśli chodzi o defensywę, to bardzo wierzę, że wiosną dużym wzmocnieniem będzie w końcu w stu procentach zdrowy Danijel Loncar. Ten chłopak przyszedł do nas rok temu z drobną kontuzją, o której wiedzieliśmy. Następnie w pierwszej grze wewnętrznej z zespołem wybił bark. Potem chorował, złapała go kontuzja mięśniowa, a na koniec musiał się jeszcze zmagać z bólem kolana. 2023 rok był zatem dla niego bardzo trudny. To jednak piłkarz o dużej jakości. Gdy sobie przypomnimy mecz z Legią, który wygraliśmy w końcówce zeszłego sezonu 2:1, to on zagrał w tamtym spotkaniu na bardzo wysokim poziomie. To był ten agresywny, pewny siebie, bezkompromisowy Loncar, którego pamiętamy z gry dla NK Osiejk. Ciągle mocno na niego liczymy. Wierzymy, że wiosną wzmocni rywalizację wśród środkowych obrońców. Ponadto do walki o miejsce w składzie planujemy włączyć już w styczniu Bartosza Urbaniaka. To niezwykle utalentowany chłopak z rocznika 2005. 

Czy poza Bartkiem Urbaniakiem jacyś młodzi piłkarze dostaną szansę pracy z I zespołem od początku przygotowań do rundy wiosennej?

- Tak. Chcemy, by od początku przygotowań wraz z I drużyną pracowało łącznie siedmiu zawodników z Akademii. To oprócz Bartka Urbaniaka, Patryk Paryzek, Antoni Klukowski, Kamil Jakubczyk, Mateusz Kaczorek, Kacper Gołębiewski i Dawid Kroczek. Ci chłopcy zaczną z nami obóz przygotowawczy 8 stycznia. Decyzja ilu z nich pojedzie z nami na zgrupowanie do Turcji zapadnie po pierwszym tygodniu zajęć. To oczywiście będzie też zależne od potrzeb, od tego, jak będzie wyglądała sytuacja zdrowotna poszczególnych graczy. Chcemy jednak, by większa część tych młodych zawodników dostała szansę pracy z I zespołem w kraju nad Bosforem.

Pytałem o transfery przychodzące, ale nie sposób nie zapytać też o te wychodzące. Spodziewasz się, że w zimowym oknie transferowym któryś z piłkarzy może opuścić Pogoń? Pojawiają się w tej kwestii jakieś zapytania?

- Tak jak już deklarowałem w kilku ostatnich wywiadach i tak jak powiedział prezes na niedawnej konferencji prasowej, jednym z elementów mających kluczowy wpływ na dopinanie się naszego budżetu są transfery wychodzące. To, gdzie jesteśmy dzisiaj i gdzie byliśmy przez cztery ostatnie sezony nie zostało nam dane za darmo. Nie pojawił się w naszym klubie żaden szejk i nie dał nam pieniędzy na to, byśmy z ligowego średniaka, bo tak była oceniana Pogoń Szczecin, stali się drużyną regularnie walczącą o mistrzostwo Polski. To wszystko odbywało się poprzez ciężką pracę, poprzez wyłanianie zawodników niegrających w innych klubach, jak na przykład Adam Buksa czy Sebastian Walukiewicz, a także wychowywanie i transferowanie naszych zdolnych chłopaków: Kuby Piotrowskiego, Marcina Listkowskiego, Adriana Benedyczaka, Kacpra Kozłowskiego, a ostatnio Mateusza Łęgowskiego i Sebastiana Kowalczyka. Nie spaliliśmy pieniędzy z tego wszystkiego w piecu, tylko skrupulatnie wzmacnialiśmy drużynę i cały klub. Dlatego byliśmy w stanie walczyć o najwyższe cele i dalej musimy w ten sposób działać.

- My na pewno nie chcemy bardzo osłabić drużyny, bo zamierzamy wiosną powalczyć zarówno w lidze, jak i Pucharze Polski. W Ekstraklasie strata do lidera, z którym zmierzymy się w pierwszej wiosennej kolejce jest znacząca, ale ciągle możemy z powodzeniem walczyć o możliwość kolejnego występu w europejskich pucharach. Jasne jest, że gdybyśmy teraz wysprzedali drużynę, to byłby to sygnał, że się poddajemy, a nie mamy takiego zamiaru. Obecnie są zapytania przede wszystkim o Vahana. Wiadomo, że ma on z nami jeszcze półtora roku kontraktu i w takiej sytuacji trzeba podejmować jakieś decyzje, bo najgorzej by się stało, gdyby zawodnik tej klasy w pewnym momencie odszedł od nas za darmo. 

Póki co jesteśmy mocno pod kreską jeśli chodzi o liczbę minut rozegranych przez młodzieżowców. Czy to oznacza, że wiosną będzie duży nacisk na trenera, aby jak najwięcej dawał okazji do gry naszym młodym piłkarzom?

- Nie. Młodzieżowiec musi przede wszystkim sam się obronić. Wiem, że ostatnio młodzi zawodnicy mieli mniejszy wpływ na grę zespołu, ale z drugiej strony, gdy popatrzysz na pierwszą kolejkę tego sezonu, to w pierwszej jedenastce Pogoni wyszedł Marcel Wędrychowski, który asystował przy zwycięskiej bramce Koulourisowi, a także Mateusz Łęgowski. W zapasie był jeszcze Klebaniuk. W tamtym momencie nie mieliśmy kompletnie problemu z młodzieżowcem. Minęły dwa miesiące i sytuacja mocno się skomplikowała, bo "Łęgi" od nas odszedł, Marcel złapał kontuzję, która go wykluczyła praktycznie na całą rundę, zaś "Kleban" się nie obronił. 

Na początku grudnia dzięki zwycięstwu z Górnikiem Zabrze po raz pierwszy od siedmiu lat udało nam się awansować do ćwierćfinału Pucharu Polski. Czy biorąc pod uwagę, że walczyć o mistrzostwo Polski będzie już ciężko, mecz ćwierćfinałowy, który mamy rozegrać pod koniec lutego w Poznaniu z Lechem będzie według Ciebie dla nas najważniejszym spotkaniem w sezonie?

- Oczywiście tak jak już mówiliśmy strata do lidera jest duża, ale to też nie jest tak, że Śląsk Wrocław w rundzie rewanżowej na pewno będzie wygrywał mecz za meczem. Uważam, że tak samo kluczowe będzie otwierające rundę wiosenną spotkanie we Wrocławiu, jak i starcie w ćwierćfinale Pucharu Polski w Poznaniu. Przed nami na wiosnę na teraz szesnaście kluczowych meczów, a liczę, że ostatecznie będzie ich osiemnaście, łącznie z finałem PP na Stadionie Narodowym w Warszawie. 

Kilku zawodnikom po zakończeniu tego sezonu kończą się kontrakty. Jak na ten moment wygląda ich sytuacja? Czy Mariuszowi Malcowi kontrakt przedłużył się już automatycznie ze względu na rozegranie określonej liczby występów? Jak przebiegają rozmowy kontraktowe z Marcelem Wędrychowskim, Kacprem Smolińskim, Mariuszem Fornalczykiem oraz Pawłem Stolarskim?

- Mariuszowi Malcowi zostało kilka meczów, aby kontrakt mu się automatycznie przedłużył. Z Marcelem Wędrychowskim i Kacprem Smolińskim jesteśmy bardzo blisko porozumienia w kwestii przedłużenia umowy. Sądzę, że to się stanie w najbliższych dniach. Chciałbym, by obaj przygotowania do rundy wiosennej rozpoczęli z nowymi kontraktami. Co do "Fornala" i "Stolara", to w tym momencie toczone są rozmowy, w którym kierunku to pójdzie.

Co z Dante Stipicą?

- "Stipi" dostał zielone światło w poszukiwaniu nowego klubu. Myślę, że zimowe okno transferowe pozwoli mu taki klub znaleźć i dalej grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Obojętnie w jakim kraju, bo na pewno go na to stać. 

Czy jakiś mecz rozegrany przez naszą drużynę w 2023 roku zapadł Ci w pamięci szczególnie? Masz do któregoś sentyment?

- Myślę, że wygrane wysoko mecze z Lechem i Cracovią. Zarówno dla naszych kibiców, jak i wychowanków klubu, którym jestem też ja, są to spotkania zawsze bardzo prestiżowe. Bardzo się cieszę, że w tym sezonie w obu udało się nam zdobyć komplet punktów i jeszcze dołożyć do tego worek bramek.

Czego chciałbyś życzyć klubowi i kibicom Pogoni Szczecin w nadchodzącym, 2024 roku?

- Chciałbym, żeby kibice dalej wierzyli w tę drużynę i klub. Przeszliśmy wspólnie długą drogę, aby być liczącą się ekipą w Polsce. Oczywiście nikt nam niczego nie da za darmo, zwłaszcza ten sezon pokazuje, że w czołowej czwórce nie jest być łatwo, bo do walki o najlepsze lokaty poważnie się włączyli Śląsk Wrocław i Jagiellonia Białystok. Chciałbym, żeby nasi kibice byli dumni z drużyny i wiedzieli, że będzie ona walczyła do ostatniego meczu pucharowego czy ligowego, aby być jak najwyżej.

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Pogoń Szczecin SA
Żródło: własne
Wyświetleń: 3400

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...