Zapraszamy na rozmowę z Dariuszem Adamczukiem, szefem Akademii Pogoni Szczecin i zarazem osobą kierującą działem sportowym Dumy Pomorza. W wywiadzie poruszyliśmy kwestie sportowe, transferowe, akademijne oraz infrastrukturalne. Zapraszamy do lektury.
Ostatnie pół roku to dla ciebie czas wzmożonej pracy. Zajmujesz się już nie tylko Akademią, ale w dużej mierze wypełniasz obowiązki dyrektora sportowego.
- Przede wszystkim jestem nadal prezesem Akademii Pogoni. To jest moje dziecko, które od początku prowadzę. W ostatnich miesiącach rzeczywiście pełnię dodatkowe obowiązki. Udało się to poukładać i zabezpieczyć po odejściu Maćka Stolarczyka do Wisły Kraków. Także dzięki zaangażowaniu trenerów i koordynatorów. Między innymi dzięki takim osobom jak Maks Rogalski i Robert Kolendowicz, który obecnie jest przy pierwszym zespole i zajmuje się młodymi zawodnikami. Wydaje mi się, że letnie transfery, bo od tego momentu nastąpiły zmiany i o nich mówię, możemy ocenić pozytywnie.
Jaki był miniony rok dla Pogoni? W tabeli za ostatnie 12 miesięcy zajmujemy 3. miejsce, za Legią Warszawa i Jagiellonią Białystok.
- Gdybyśmy grali w Finlandii, to awansowalibyśmy do pucharów (śmiech). Tam w roku kalendarzowym rozgrywany jest cały sezon. Tak szczerze – to był trudny rok. Zaczęliśmy od walki o utrzymanie w ekstraklasie. Zajęliśmy ostatecznie 11. miejsce. Każdy mecz był wtedy walką o życie. Przypominam sobie spotkanie w Niecieczy, w trakcie którego uratowała nas pięta Rafała Murawskiego. Wcześniej przegraliśmy 0:3 z Cracovią, więc porażka z Bruk-Betem byłaby niekorzystna dla morale nas wszystkich. Nie mówię, że wtedy byśmy spadli z ligi, ale byłoby trudniej. Nawet w meczu z Arką, po którym się utrzymaliśmy, decydujący gol padł w 83. minucie. Skończyło się fajnie, biorąc pod uwagę miejsce, na którym byliśmy w pewnym momencie sezonu 2017/2018.
Gdy wszyscy szykowali się na dużo lepsze rozgrywki, to nagle ponownie zrobiło się nieciekawie.
- Nowy sezon zaczęliśmy znowu od słabej passy. Powodów było kilka. Przede wszystkim były to kontuzje. Na koniec roku jest jednak lepiej. Rok 2017 kończyliśmy z dorobkiem 17 punktów. Teraz jest to 31. Drużyna, a jest to pod wieloma względami nowy zespół, zrobiła progres.
Pokusisz się o szerszą ocenę transferów do klubu?
- Szczególnie zimą mając 17 punktów i będąc na ostatnim miejscu w tabeli jest szalenie trudno sprowadzić odpowiednich zawodników, ale mimo to udało nam się ściągnąć między innymi Duncana, Łukasza Budziłka i Dawida Błanika. Morten dał nam przede wszystkim trzy punkty w meczu z Wisłą Płock, które pozwoliły zająć miejsce w górnej połowie dolnej ósemki i zagrać w fazie finałowej cztery mecze u siebie. To też dało nam pewność siebie. Cały rok pokazał, że spotkania przed własną publicznością są jednym z naszych największych atutów. To był handicap. Wracając do transferów – nie ma klubów na świecie, których transfery są w stu procentach trafione. Wielu dysponuje dużo większymi środkami niż my. Pogoń póki co stara się pozyskiwać chłopaków, za których kwoty transferowe nie są znaczące. Czekamy też na Michała Żyrę, który zagrał zaledwie kilka minut, ale w ich trakcie wywalczył rzut wolny, po którym zdobyliśmy gola. Każdy więc coś dołożył, ale w niektórych przypadkach czekamy na więcej. Przede wszystkim ze względu na problemy zdrowotne tych chłopaków.
Przed nami przygotowania zimowe. W ich trakcie zobaczymy w pierwszym zespole twarze z naszej Akademii?
- Kacper Kozłowski, Marcel Wędrychowski, Hubert Turski, Kacper Smoliński, Maciej Żurawski – ci chłopacy pojadą na pierwszą część przygotowań z zespołem. Do Turcji na pewno wybierze się trzech, a może zdarzyć się tak, że do samolotu wsiądzie cała piątka.
Jesienią 2019 roku w życie wejść ma przepis o obowiązku wystawiania w składzie jednego młodzieżowca. Dla Pogoni jest to problem?
- Skłamałbym, gdybym spodziewał się kłopotów. Nie po to szkolimy chłopaków, aby takie sytuacje miały nas zaskakiwać. Życie jednak stawia nas w różnych sytuacjach. W tym sezonie dotknęło nas mnóstwo kontuzji. Wiemy, że to nie może być jeden chłopak, a dwóch, trzech w pełni gotowych na ekstraklasę. Trener wiosną na pewno będzie mocno przyglądał się piłkarzom spełniającym kryteria. My w klubie także mamy na oku tych wypożyczonych do innych klubów. Nie zakładam kłopotów, ale też nie jestem zadowolony z tego przepisu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Uważam, że to ingerencja w pracę trenera. Miejsce dla jednego zawodnika jest narzucone. Dlaczego Sebastian Kowalczyk z rocznika 1998, który być może kiedyś będzie reprezentował Polskę, ma tracić miejsce na rzecz chłopaka z rocznika 1999, który być może nie jest tak gotowy na ekstraklasę jak „Kowal”? Dla szkoleniowców to będzie łańcuszek dodatkowych decyzji, przesunięć taktycznych, bo młodzieżowca zawsze lepiej dać na optymalnej dla niego pozycji. Zawodnika doświadczonego, ale klasowego, trzeba będzie wtedy przesuwać w inne miejsca boiska. My zawsze chcemy wprowadzać młodych, częściowo wypożyczać do I ligi. W takiej sytuacji będziemy musieli ich zostawić, by mieć zabezpieczenie w razie kontuzji czy kartek. Dwóch z nich najwięcej czasu spędzi na ławce rezerwowych i w trzecioligowych rezerwach. Czy to dla nich rozwój? W tym czasie mogliby grać na poziomie I ligi.
Co do zawodników wypożyczonych. Widać tu progres w porównaniu do poprzednich rozgrywek. Jesienią nasi młodzi piłkarze grali bardzo regularnie w I lidze.
- W ubiegłym sezonie wypożyczenia wynikały trochę z chęci samych zawodników. My wiedzieliśmy, że będą mieli trudno. Znalazły się chętne kluby, więc się zgodziliśmy. W obecnym sezonie tylko Aron Stasiak grał mniej i Wigry zrezygnowały z kontynuacji umowy, ale nie jest wykluczone, że wiosną wróci na ten szczebel. Tak samo jest w przypadku Daniela Kusztana i Jakuba Paprzyckiego. Pozostali mają minuty, asystują, zdobywają gole.
Nadchodzi okres transferowy. Możemy spodziewać się dużych zmian czy raczej będą to uzupełnienia.
- Zimą nie robi się łatwo transferów, ale będziemy chcieli wzmocnić zespół. Pierwszym transferem jest Fin Santeri Hostikka. Jest to bardzo perspektywiczny zawodnik, reprezentant Finlandii do 21 lat. Ociera się o pierwszą reprezentację. To pokazuje w jakim kierunku chcemy iść. Na pewno nie będziemy jednak zapominać o doświadczonych zawodnikach. W piłce potrzebny jest zawsze miks. Młodzi muszą uczyć się życia i piłki od starszych. Trening i gra u boku doświadczonego zawodnika rozwija. Przykładem jest Kowalczyk i Majewski. „Kowal” bardzo zyskał na tej współpracy, stał się pełnowartościowym zawodnikiem.
W jaki sposób klub dowiedział się o takim zawodniku jak Hostikka?
- Dział skautingu działa szeroko. Nie ukrywam, że szukamy zawodników, którym kończą się umowy. Santeri nie przyszedł do nas za darmo, ponieważ musimy wypłacić ekwiwalent za wyszkolenie, ale myślę, że to inwestycja i pieniądze się zwrócą. Wierzymy w tego chłopaka, trener ocenił go pozytywnie. Miał propozycję spoza Polski, ale wybrał Pogoń, bo wierzy, że może zrobić kolejny krok w swojej karierze. Trafić na stałe do reprezentacji. Życie na przykładach Hamalainena i Forsella pokazuje, że Finowie dobrze w Polsce się aklimatyzują. Trener też ma ciekawe doświadczenia z piłkarzami ze Skandynawii grającymi w Niemczech
Wspomnieliśmy o transferach przychodzących. Mogą pojawić się także oferty dla naszych piłkarzy.
- W tej chwili sytuacja wygląda tak, że blisko jest transfer Sebastiana Walukiewicza, który, w momencie dopięcia formalności, zostanie u nas do końca sezonu. On bardzo rozsądnie podchodzi do tematu. Wie, że nie jest jeszcze w pełni gotowy na grę w lidze włoskiej, a chce się przygotować do najważniejszej dla niego imprezy – Mundialu U20. Czekamy też na rozwój sytuacji ze Spasem Delevem, któremu w czerwcu kończy się kontrakt. Sprawa jest nadal otwarta, ale przyjście Hostikki to swego rodzaju zabezpieczenie.
W 2018 roku z klubu odeszli Łukasz Becella i Edi Andradina. Ludzie, którzy w znaczącym stopniu odpowiadali za skauting. Jak obecnie wygląda ten dział?
- Od 1 stycznia skauting zasili Sławomir Rafałowicz. Będzie łączył funkcję analityka w I zespole, ale z naciskiem na skauting. To będzie pomoc dla Rafała Żerebeckiego, który wykonuje największą część pracy skautingowej. Mamy oczywiście w Polsce także kilku innych skautów. Na ostateczne weryfikacje często jeżdżę ja albo trener. Nie zawsze każdego zawodnika oglądamy live. Są takie okazje jak ta z Tomasem Podstawskim. Znaliśmy go wcześniej, ale nie było szans, żeby wtedy go ściągnąć, bo nie chciał grać w Polsce. Kiedy jednak sytuacja się zmieniła, to nie musieliśmy go oglądać. Tu nie było wielkiego ryzyka. Kolejny przykład to Michał Żyro. Dobrze wiemy jakie ma umiejętności. Pod drugiej stronie jest Mariusz Malec. Mecze z jego udziałem na żywo oglądaliśmy blisko 10 razy. Każdy transfer jest inny. Do tej pory jest mi szkoda, że nie odpalił u nas Mate Tsintsadze. W Gruzji jest „kozakiem”, my to wiedzieliśmy. W tym przypadku o niepowodzeniu zadecydowały kwestie mentalne. Pierwszy mecz rozbudził apetyty, a potem okazało się, że nie był gotowy na wyjazd z Gruzji. To był młody chłopak, ale nie tłumaczy to tego, że popełniliśmy w pewnym stopniu błąd sprowadzając go. On wrócił do ojczyzny i narodził się na nowo. Został najlepszym pomocnikiem ligi gruzińskiej. Życzymy mu, żeby kolejny wyjazd powiódł mu się lepiej.
Wiele zmian nastąpiło także w sztabach szkoleniowcy drużyn Akademii. Można już je ocenić?
- Pełne oceny zawsze robimy po sezonie, ale jesteśmy zadowoleni z pracy naszych trenerów. Z miesiąca na miesiąc chłopacy robią postępy. Tą drogą będziemy podążać.
Ostatni temat, który poruszymy to stadion i centrum szkoleniowe. Wciąż czekamy na ostateczne decyzje przetargowe. Miasto wydaje się być zdecydowane na budowę, więc powinna ruszyć, choć oczywiście nie znamy pewnych ram czasowych. Dla prezesa Akademii najważniejszą sprawą jest Centrum Szkolenia Dzieci i Młodzieży?
- Jakiś czas temu prezes Mroczek, trener Runjaic i ja gościliśmy u prezydenta Piotra Krzystka. Mamy zapewnienie o tym, że nasze uwagi co do funkcjonowania Akademii i drużyn seniorskich będą brane pod uwagę w trakcie budowy. Dla rozwoju chłopaków nie ma większego znaczenia czy trybuna będzie oddana miesiąc wcześniej czy później, ale trenować trzeba codziennie. Infrastruktura treningowa musi być więc niemal cały czas w użyciu. Prezydent zdaje sobie z tego sprawę. Zapewnił, że tak to będzie wyglądało. Zdajemy sobie sprawę, że na otwarcie stadionu drużyna musi być mocna. To będzie święto dla całego Szczecina. Trener Kosta podał przykłady z Niemiec, gdzie niektóre kluby nie miały gdzie trenować i spadły z ligi w czasie budowy stadionu. Obiekt więc był, ale nie było drużyny. Dlatego już dawno rozmawiamy z miastem, żeby zrobić wszystko tak, aby nie zaburzać sportowego rozwoju seniorów i dzieciaków z Akademii. Wiemy, że będą po drodze przeszkody, jesteśmy na to gotowi, ale chcemy być w stałym kontakcie z miastem i wykonawcą. Ostatecznie będzie decydował wykonawca, ale my określiliśmy jak to widzimy.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...