Aktualności

  • Bartkowski: Możemy włączyć się do gry o puchary

- Interesowało się mną parę klubów z Ekstraklasy. Nie planowałem wyjeżdżać za granicę, bo za pięć dni (rozmawiamy 23 stycznia – red.) rodzi mi się drugie dziecko - powiedział Jakub Bartkowski w rozmowie z portalem weszlo.com. Fragmenty i link do całości znajdziecie poniżej.


Zaliczyłeś dość miękkie lądowanie.

Interesowało się mną parę klubów z Ekstraklasy. Nie planowałem wyjeżdżać za granicę, bo za pięć dni (rozmawiamy 23 stycznia – red.) rodzi mi się drugie dziecko. No, chyba że przyszłaby wyjątkowa oferta, nad którą można byłoby się zastanowić. Cieszę się, że wszystko szybko udało się wyjaśnić.

Ile klubów było w grze o ciebie?

W miarę sporo, cztery-pięć. Odezwały się do mnie drużyny, które miały problem na prawej bądź lewej obronie. Chociaż z tą lewą obroną to trochę inna sprawa, bo tu problem ma każdy.

Tylko nie Pogoń, gdzie jest Matynia i Nunes, a więc raczej nie zostaniesz rzucony na nieswoją pozycję. To był dla ciebie argument?

Nie podchodziłem do tego w ten sposób. Niektóre kluby przedstawiały mi wizję, że będę brany pod uwagę też jako lewy obrońca, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Może to nie jest moja nominalna pozycja, ale lubię tam grać.

Dlaczego zdecydowałeś się na rozwiązanie umowy z Wisłą dopiero zimą? Nie dostawałeś pensji bardzo długo, ale zachowywałeś cierpliwość.

Nikt wcześniej nie składał pism.

Nie chciałeś się wyłamywać.

Nawet nie o to chodzi, bo każdy odpowiada za swój los. Mamy swoje rodziny, swoje zobowiązania, to jest najważniejsze w kwestiach finansowych. We wcześniejszych okresach władze klubu nas po prostu zapewniały, że wszystko zapłacą. Mieliśmy obiecaną płatność do 31 października i do tego czasu żyliśmy tym zapewnieniem. Gdy obietnica nie została spełniona, od razu pojawiła się opcja nowego inwestora. Jeszcze nie tego legendarnego, ale retoryka się już zmieniła na oddanie klubu i zmianę właściciela. Później wchodziła w grę wersja z biznesmenami z Krakowa i byliśmy proszeni z ich strony o cierpliwość. Mówili, że potrzebują czasu, by się dogadać. Ciężko było wtedy składać pismo i powiedzieć „nie, to dla mnie za dużo”, bo każdy rozumiał, że to nie tak, że weźmiesz sobie klub i wszystko spoko. Trzeba ogarnąć trochę spraw w tym temacie takich jak audyt, na wszystko potrzeba czasu. Gdy ta opcja się wysypała, była mowa o Vanna Ly z ekipą. Kolejne daty, które miały być spełniane. Osobiście złożyłem pismo w dniu meczu z Lechem Poznań. Nie po to, by odejść z klubu, ale by zostawić sobie jakiś wentyl bezpieczeństwa. Do 28 grudnia miały być uregulowane zobowiązania ze strony kambodżańskiej, ale zostawiłem sobie furtkę. Gdyby nie wszystko potoczyło się tak jak jest zapowiedziane, mógłbym wziąć sprawy w swoje ręce i zadecydować o własnym losie.

(...)

Odetchnąłeś z ulgą, że wreszcie trafiasz do stabilnego klubu?

To było ważne, że nie ma w Pogoni problemów finansowych. Zwłaszcza po tych przebojach. Z jakimi nadziejami przyjeżdżam? Liga się zaraz zaczyna, więc robię wszystko, by wywalczyć sobie miejsce w składzie. Sytuacja w tabeli jasno pokazuje, że spokojnie możemy włączyć się do gry w europejskich pucharach. Nie ma przeszkód, by to osiągnąć.

CAŁĄ ROZMOWĘ PRZECZYTASZ TUTAJ!

tekst alternatywny

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: weszlo.com
Wyświetleń: 5232

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...