- Za każdym razem na nim wygrywałem. Tak jak Legia, czy Artur Jędrzejczyk w jej barwach. Mamy same dobre wspomnienia i pozytywne uczucia z nim związane - mówi Goncalo Feio dla TVP Sport przed meczem finału Pucharu Polski z Pogonią Szczecin na Stadionie Narodowym.
Lubi pan PGE Narodowy?
– Tak. Za każdym razem na nim wygrywałem. Tak jak Legia, czy Artur Jędrzejczyk w jej barwach. Mamy same dobre wspomnienia i pozytywne uczucia z nim związane.
Legię Warszawa czeka najważniejszy mecz w tym sezonie? Wygrana w finale Pucharu Polski z Pogonią Szczecin da drużynie szansę występu w eliminacjach europejskich pucharów.
– Jest najważniejszy, ponieważ jest następny. Tak podchodzimy do spotkań w trakcie sezonu. Wyjątkowość polega na tym, że to ostatni mecz, który zadecyduje o zdobyciu trofeum. I my już takich finałów, czyli spotkań kluczowych, kilka rozegraliśmy. Choćby w europejskich pucharach, kiedy przegrywający odpadał z gry. Spisywaliśmy się w nich dobrze, nie odpadliśmy aż do ćwierćfinału Ligi Konferencji z Chelsea. Nie daliśmy rady Anglikom, ale udział w pucharach zakończyliśmy w dobrym stylu, zwycięstwem w Londynie po dobrej grze. Dla takich spotkań jak to z Pogonią, jest się w piłce.
Nie musi się pan zastanawiać, jak zmotywować piłkarzy na ten mecz. Jaką rolę odgrywa otoczka spotkania finałowego i świadomość gry o trofeum?
– Musimy się przygotować tak jak do każdego innego meczu. Z tego co będzie się działo dookoła, musimy w pozytywny sposób skorzystać. Pełny stadion, czekające na piłkarzy trofeum – to musi nas napędzić, musimy uczyć się delektować takimi momentami. Ale też nie wolno nam zapomnieć, że to wciąż mecz piłki nożnej i przygotowania nie mogą odbiegać od tego, co robimy zwykle.
Jak wygląda sytuacja kadrowa przed finałem?
– Oprócz Bartosza Kapustki wszyscy piłkarze są gotowi, by grać minimum 90 minut. Nawet bramkarz Gabriel Kobylak wrócił do gry po operacji i bronił już w rezerwach. Marc Gual zagrał w Katowicach, a Paweł Wszołek będzie do dyspozycji. Piłkarze, którzy wcześniej nie grali wiele – Patryk Kun i Claude Goncalves – zagrali ostatnio dwa spotkania na wysokiej intensywności i sobie poradzili.
Kto zagra w bramce? W Londynie zaskoczył pan, wystawiając Vladana Kovacevicia, a potem między słupki wrócił Kacper Tobiasz.
– Byłoby nie w porządku z mojej strony poinformować najpierw media, kto zagra na PGE Narodowym, a dopiero potem zawodników. Zawsze podkreślam, że każdy piłkarz, który jest w kadrze Legii, musi czuć zaufanie kolegów, sztabu, trenera oraz kibiców. To też sprawia, że stają się lepsi.
Kiedy Tobiasz był "jedynką” i bronił w lidze, też dokonywałem zmian w bramce. Grał Kobylak, bo chcieliśmy mieć dwóch bramkarzy w rytmie meczowym, pewnych siebie i gotowych. Kovacević pokazał swoją gotowość na Stamford Bridge, Kacper też jest gotowy. W futbolu nigdy nie wiadomo, co się wydarzy następnego dnia. Nie wolno być uzależnionym od jednego zawodnika, tylko mieć rozwiązania na różne wyzwania.
Dla Legii finał PP będzie 51. spotkaniem w sezonie, dla Pogoni – 36. Różnica kolosalna. To tak, jakbyście rozegrali niemal o jedną rundę więcej. Czy w baku Legii wystarczy paliwa?
– Zdecydowanie tak, fizycznie czujemy się dobrze. Mamy piłkarzy mniej obciążonych minutami, którzy teraz biorą odpowiedzialność za zespół i wyniki. Ci, którzy grali więcej nie są przemęczeni. Nie mam żadnych obaw, jeśli chodzi o nasze przygotowanie fizyczne.
W Pogoni jest tylko jeden zawodnik, który w tym sezonie rozegrał więcej niż 3000 minut. To Leonardo Koutris, ma tych minut 3006. W Legii takich graczy jest pięciu. Sześciu kolejnych przekroczyło barierę 2500 minut.
– Życzę Legii, swoim piłkarzom i sobie, żebyśmy co sezon grali 50-55 meczów, bo to by oznaczało, że walczymy na wszystkich frontach. Nigdy nie robiliśmy problemu z liczby meczów. Ważne, by zachować między nimi przepisowy odstęp 72 godzin. O przygotowanie fizyczne nie mam obaw, będziemy gotowi do intensywnej gry. Występowanie co trzy dni ma swoje zalety, mamy wielu piłkarzy będących w rytmie, mających realny udział w braniu odpowiedzialności za wynik.
Lider klasyfikacji strzelców PKO BP Ekstraklasy, Efthymios Koulouris, spędza panu sen z powiek? W ostatnim meczu z Legią przy Łazienkowskiej Grek bramki nie zdobył.
– W pierwszej kolejności należy docenić jego kunszt strzelecki, liczby mówią same za siebie. Mam duże zaufanie do naszych obrońców, których odpowiednio przygotujemy, by wiedzieli, jak Grek się porusza, jak mu zamykać pewne strefy, jak nie przegrać z nim walki o pozycję w polu karnym. Ale też cała drużyna musi być gotowa i wiedzieć, jak uniemożliwić Pogoni przetransportowanie piłki do napastnika. Doceniając rywala, znając jego atuty, postaramy się tak przygotować zespół, by zneutralizował ich silne strony. Przede wszystkim skoncentrujemy się na tym, co my mamy robić, bo na to mamy największy wpływ.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...