Przed Adamem Frączczakiem proces leczenia. Jest na początku drogi do zdrowia, przed nim przygotowania do operacji, sam zabieg, a potem rehabilitacja. Przeczytajcie rozmowę z kapitanem Dumy Pomorza przeprowadzoną przez oficjalny serwis klubu.
W piątek byłeś w Warszawie na konsultacjach u jednego z czołowych neurochirurgów w Polsce. Czego się dowiedziałeś?
- Sprawa wygląda tak, że teraz przez dwa miesiące muszę wspierać się farmakologicznie. Będę brał leki, które przygotują mnie do zabiegu. Po rozmowie z profesorem Zielińskim wstępnie operacja zaplanowana jest na przełom listopada i grudnia. Potem rehabilitacja. Doktor mówi, że po miesiącu będę mógł wchodzić w spokojny trening. To wszystko jednak zależy od przebiegu operacji.
Kibice, przychodząc na zajęcia I zespołu, mogą się jednak zdziwić, widząc ciebie trenującego z zespołem.
- Dokładnie. Sytuacja jest taka, że przez najbliższe tygodnie mogę jeszcze trenować, ale tak na 60%. Nie mogę wchodzić na wysokie intensywności i obciążać mocniej organizmu. Gdy są lżejsze zajęcia, to mogę w nich uczestniczyć. Muszę też unikać sytuacji stykowych, uważać na głowę. Wszystko po to, żeby jak najlepiej przygotować się do operacji. Nie jest to jednak zabieg na nodze, a na głowie. Co by nie mówić, to nie będzie to najprostsza z operacji. Jestem jednak dobrej myśli. Z jednej strony fajnie, że mogę brać udział w niektórych treningach. Z drugiej trochę mnie denerwuje, że nie mogę pomóc chłopakom na sto procent i w pełni się zaangażować. Staram się więc znaleźć swoje miejsce, podpowiadać kolegom lub wspierać trenerów. Chciałbym też czasami wybrać się na zajęcia juniorów i Pogoń Future. Chcę robić jak najwięcej, żeby czas mijał szybko i aby nie wypaść z rytmu.
Wróćmy do momentu, gdy zdiagnozowano chorobę. Czułeś się słabiej, czy wynikło to wyłącznie z badań krwi?
- Byłem zaskoczony. To nie jest codzienna sytuacja. Cieszę się bardzo, że nasz klubowy doktor Mariusz Pietrzak zmusił mnie do tego, żebym się dodatkowo przebadał. To on postawił na swoim i dzięki niemu wykryliśmy zmiany. Wierzę, że po operacji będzie już wszystko dobrze. Zdaję sobie sprawę, że może być taka sytuacja, że leki będę brał bardzo długo albo do końca życia. To nie jest jednak problemem. Cieszę się, że mamy w Pogoni opiekę medyczną i monitoring, która wykrywa takie sprawy.
Szczęście w nieszczęściu, że jesteś sportowcem i odpowiednio wcześnie dowiedziałeś się o chorobie.
- Dokładnie. Gdybym pracował w innym zawodzie, to bardzo możliwe, że nie przeprowadziłbym tych badań. Możliwe, że poszedłbym do szpitala dopiero z poważnymi objawami. My mamy szczęście być pod stałym monitoringiem. To duży plus w takich przypadkach jak mój.
W ostatnich dniach spotkało cię wiele słów wsparcia. Nie tylko słów, bo kibice stawili się pod twoim domem, a następnie poświęcili ci 9. minutę meczu z Koroną Kielce.
- Przede wszystkim chciałbym każdemu podziękować. Zaczynając od doktora Pietrzaka, który postawił diagnozę, przez osoby z klubu, prezesa, którzy mnie wspierają, chłopaków z drużyny, którzy zadedykowali mi gola. Na końcu, ale najmocniej, chciałbym podziękować kibicom. Ten sezon nie jest udany, ja też mam sobie wiele do zarzucenia. Potrafili to jednak rozgraniczyć. Czasami piłka schodzi na drugi plan, a zdrowie staje się ważniejsze. Kibice sprawili mi ogromną niespodziankę, pojawiając się pod moim domem. Tak samo niezapomnianym momentem będzie ta 9. minuta. Takie rzeczy pozostają w pamięci, a poza tym napędzają do walki z przeciwnościami losu. Odezwały się także kluby ekstraklasy, pierwszej ligi. Moglibyśmy długo siedzieć i wymienić kolejne osoby, którym chciałbym podziękować. Tych ludzi było wielu. Dostawałem wiadomości od kibiców innych drużyn, niekoniecznie zaprzyjaźnionych z Pogonią. To miłe i budujące. Jeszcze raz dziękuję i jestem wdzięczny za dobre słowa i wiadomości. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się takiego wsparcia.
Poza tym, że często trenujesz z zespołem, to pozostajesz jego kapitanem i nadal zależy ci na tym, żeby drużyna wyszła z dołka.
- Oczywiście, że tak. Nie mam zamiaru zostawiać chłopaków. Jestem, może nawet bardziej niż inni, odpowiedzialny za tą sytuację. Opuściłem tylko mecz z Koroną, a słabo spisujemy się nie od wczoraj, a od początku sezonu. Chcę być blisko drużyny, jestem na treningach, chcę być na każdym meczu. Nie będę teraz uciekał i zajmował się tylko sobą. Przyjdzie czas, że na chwilę mnie nie będzie, bo udam się do Warszawy na operację, ale potem wrócę i będę z chłopakami. Będę pomagał jak tylko będzie można. Moją rolą jest wspierać przyjaciół w problemach. Mamy je wszyscy, tylko ja teraz trochę innej natury
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...