- Jedno jest pewne: nikt nigdy w oczy nie powiedział mi niczego złego. To też pokazuje, jakie są te osoby, które obrażają i krytykują w sieci. Gdyby ktoś miał odwagę podejść do mnie na ulicy i powiedzieć, że jestem hamulcowym, miałbym do niego szacunek za to, że ma jaja - mówi Adam Frączczak z Jakubem Żelepieniem w rozmowie dla Interii.
Zaczniemy z wysokiego "C". Jesteś legendą Pogoni Szczecin?
- Nie wiem. Nie czuję się legendą. Ludzie patrzą przez pryzmat liczby lat spędzonych w klubie, może dlatego czasami tak mnie postrzegają.
Liczby lat, liczby meczów, liczby goli. W twoim przypadku to odpowiednio: 10, 288 i 70. Sporo.
- Nie najgorzej. Zwłaszcza że na początku grałem na obronie.
Wszędzie grałeś.
- Też prawda. Gdybym od początku występował w ofensywie, bramek byłoby na pewno więcej. Pomimo wszystko jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem w Szczecinie. Z bramek, z asyst. Szkoda tylko, że nie dobiłem do 300 spotkań. Taka okrągła liczba wyglądałaby fajnie. Z drugiej strony, gdyby policzyć razem z meczami w rezerwach...
Czułeś, że rozwijasz się w Pogoni z roku na rok? Czy w pewnym momencie stanąłeś w miejscu i pomyślałeś, że trochę za długo jesteś w tym samym klubie?
- Pod koniec takie myśli się pojawiały. 10 lat to kupa czasu. Wszystkie decyzje podejmowaliśmy jednak wspólnie z klubem. Nigdy na siłę nie wpychałem się do drużyny. Zawsze rozmawialiśmy o przedłużeniu mojej umowy z trenerem, prezesem, dyrektorem sportowym. Pewnie ktoś powie, że się zasiedziałem w Szczecinie, ale ja nie chcę tego rozpatrywać. Bo z drugiej strony to też jest sztuka być tak długo w tej samej drużynie.
Miewałeś takie sezony, w których strzelałeś po kilkanaście goli w Ekstraklasie. Nie korciło, żeby wyjechać i sprawdzić się w jakiejś innej lidze?
- Były przymiarki. Jedna zagraniczna oferta była nawet bardzo konkretna. Chciał mnie klub z Arabii Saudyjskiej. Finansowo byłem dogadany, pozostawała tylko kwestia mojej decyzji. Wiadomo, że pieniądze były nieporównywalnie większe niż w Pogoni, ale stwierdziłem, że chcę zostać w Szczecinie. Wtedy do klubu przyszedł Kosta Runjaic, wiedzieliśmy, że to oznacza nowy początek. Poza tym brałem też pod uwagę kwestie rodzinne. Arabia Saudyjska nie jest raczej najlepszym miejscem do życia. A klub, który się zgłosił, był z miasta, które znajduje się na środku pustyni. Popatrzyłem sobie na zdjęcia w internecie i zrezygnowałem.
Zostałeś w Pogoni i w sezonach, w których nie wiodło ci się już tak dobrze, byłeś przez kibiców nazywany "hamulcowym". Doskwierało?
- Na początku bardziej zwracałem na to uwagę. Po jakimś czasie się uodporniłem.
Czemu zawsze najbardziej obrywa się wychowankom i tym, którzy są w klubie od długiego czasu?
- Nie wiem. Może kibice oczekują zmian, nowych twarzy, więc szukają kozłów ofiarnych w tych, którzy są w klubie już długo? Trudno mi to wyjaśnić. Nie nakręcałem się za bardzo, nie wchodziłem w internetowe dyskusje.
To pogorszyłoby tylko sprawę.
- Tak. Jedno jest pewne: nikt nigdy w oczy nie powiedział mi niczego złego. To też pokazuje, jakie są te osoby, które obrażają i krytykują w sieci. Gdyby ktoś miał odwagę podejść do mnie na ulicy i powiedzieć, że jestem hamulcowym, miałbym do niego szacunek za to, że ma jaja. Nie jestem Messim czy Ronaldo, znam swoje słabe strony. Nie obraziłbym się za konstruktywną krytykę. A czy byłem hamulcowym? Trzeba by zapytać trenerów, czy wystawialiby hamulcowego w pierwszym składzie.
Może rzucanie ciebie po pozycjach było błędem wielu trenerów Pogoni. Zawsze powtarzałeś, że grając na "dziewiątce", gwarantujesz 10 goli w sezonie.
- I podtrzymuję to. Uważam, że dla napastnika 10 goli to minimum. Nie tylko w Pogoni, ale ogólnie. Sam się tego trzymałem, bo kiedy byłem podstawowym napastnikiem, najpierw strzeliłem 11 goli, w kolejnym sezonie 14. Później oczywiście przyszły kontuzja i choroba i trochę się sytuacja pozmieniała. Uważam, że nawet w zakończonych rozgrywkach 2020/2021 nie wypadłem źle statystycznie. Jak na tak małą liczbę meczów i minut, coś tam strzeliłem. Gdyby VAR nie zabrał mi bramek, miałbym ich pięć.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...