- Z Robertem założyłem się, że na trybunach będzie 10 tys. osób i ja w to wierzę. Codziennie rozmawiamy i zaczynamy od licznika widzów – mówi Piotr Kołacki, organizator imprezy charytatywnej na rzecz Roberta Dymkowskiego – „Gramy dla Dymka” w rozmowie z Głosem Szczecińskim.
Czy czym bliżej wydarzenia to ciśnienie, stres również rosną?
Piotr Kołacki, jeden z organizatorów: Stresik jest z nami od początku, bo w krótkim czasie zabraliśmy się za przygotowania i w sobotę już to przedsięwzięcie. Ja od 15 lat pomagam przy takich wydarzeniach, ale tak dużego, w tak krótkim czasie – nie robiłem. U nas wszystkich ciśnienie rośnie. W poniedziałek wstałem o 3 w nocy i zacząłem działać, bo trzeba było zadbać również o swoje prywatne sprawy. Do soboty coraz mniej czasu i też trzeba jeszcze mocniej się przyłożyć.
Uda się, bo musi się udać.
Jestem optymistą. Z Robertem założyłem się, że na trybunach będzie 10 tys. osób i ja w to wierzę. Codziennie rozmawiamy i zaczynamy od licznika widzów. Mówi, że jestem niepoprawnym optymistą. Może, bo marzy mi, nam się 15 tys.
Wszyscy liczą na duży zastrzyk finansowy dla Roberta Dymkowskiego, ale też nie tylko o pieniądze chodzi.
Najważniejsze jest wsparcie mentalne. W tym momencie Robert nie myśli o chorobie, a maksymalnie stara się angażować w przeprowadzenie wydarzenia. Żyje tym, kto przyjedzie, kto chce. A finanse też są ważne, bo przy tej chorobie potrzeby finansowe są nieokreślone. Robert wie, w jakiej jest sytuacji, stan zdrowia będzie się pogarszał, a teraz potrzebuje przystosować się do innego życia. Nie tylko potrzebuje pieniędzy na terapię lekową, która spowolni rozwój choroby, ale też np. na przystosowanie mieszkania, zapewnienie środków żonie Sylwii, bo to ona zostanie z Robertem.
Czy na ostatnie godziny przed wydarzeniem szykujecie jeszcze jakieś „strzały”?
Strzelaliśmy mocno od kilku tygodni, by zrobić rozgłos i zachęcić kibiców. „Robert Dymkowski najlepszy napastnik Polski” – trzeba to raz jeszcze mu to oddać w sobotę. Zachęcamy wszystkich niezdecydowanych, a szykujemy też niespodziankę. Wszyscy ją zobaczą na telebimie.
Robert będzie czy boi się o serce?
Będzie wraz z rodziną. Na pewno kopnie pierwszą piłkę w tym turnieju i będzie trenerem dziewczyn z Pogoni.
Jak to się stało, że Pan się tak mocno zaangażował w organizację?
Od kilkunastu lat z Andrzejem Rogowskim i Tomkiem Kartanowiczem organizujemy koncerty charytatywne w Policach. Inicjator pomysłu „Gramy dla Dymka” zaproponował połączenie sił. Razem, wraz Maćkiem Stolarczykiem i Pogonią, działamy.
Pierwszy mecz Pogoni z Dymkowskim, który widział Pan na żywo?
Pierwszy raz ojciec zabrał mnie na mecz jesienią 1993 r. Małolat byłem, przeciwnika nie pamiętam. Najbardziej zżyłem się z Pogonią, gdy drużyna sięgała po wicemistrzostwo Polski w 2001 r.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...