Długą i bardzo ciekawą rozmowę z Konstatinosem Triantafyllopulosem znaleźć można dziś na portalu weszlo.com, a jej autorem jest Szymon Podstufka. Fragment i link do całości znajdziecie poniżej.
Gdy wychodzisz na boisko wychodzi z ciebie zła strona?
– Na boisku panują inne zasady. Gramy o nasze życia, dla naszych klubów, kolegów. Czasami musisz być agresywny, nieprzyjemny.
Sam powiedziałeś kiedyś: „wolałbym umrzeć niż pozwolić przeciwnikowi mnie przejść bez walki”.
– Taka jest moja natura. Po meczu z Wisłą dziennikarze pytali mnie, jakie to uczucie zdobyć pierwszą bramkę dla Pogoni. Jeśli mam być szczery, dużo lepiej czuję się, gdy widzę że straciliśmy zero goli niż dostrzegając swoje nazwisko na liście strzelców. Moja robota? Czyste konto. To napastnicy mają strzelać. Fajnie, jeśli się uda, ale znacznie więcej satysfakcji niż z trafienia przeciwko Wiśle mam z czterech zachowanych przez nas czystych kont.
W Grecji za wiele nie postrzelałeś.
– Trzy gole przez całą moją karierę.
Tutaj w kilku pierwszych meczach mogłeś spokojnie dołożyć drugie tyle. Coś zmieniłeś w swoim podejściu do gry do przodu?
– To nie w mojej grze coś się zmieniło. Za wszystko odpowiada sposób wykonywania stałych fragmentów. Rico, Zvone, ci goście są w tym fantastyczni. Ja tylko biegnę w stronę bramki i jakoś tak się dzieje, że piłka często spada w mojej okolicy. Wystarczy dołożyć nogę czy głowę. Ale to nie jest dla mnie norma, że strzelam. Może zauważyłeś, że nie za bardzo wiedziałem, jak zachować się po golu, że nie miałem przygotowanej cieszynki. Dałem się ponieść emocjom, bo w sumie nie miałem pojęcia, jak zareagować.
Przychodząc tu zadeklarowałeś na wstępie, że chcesz się nauczyć języka, bo nie chcesz być jak najemnicy ze Złotej Kompanii w „Grze o Tron”. Jak idzie ci z polskim?
– To bardzo trudny język, w Grecji używamy nawet innego alfabetu. Ale słucham i zawsze pytam, co znaczy coś, co ktoś właśnie powiedział. Słyszę raz, drugi i zapamiętuję. Już teraz potrafię policzyć do dwudziestu, dzień dobry, dziękuję. Jak na dwa miesiące w Polsce, myślę, że jest nieźle.
Udało się dla ciebie zorganizować rozmówki grecko-polskie, o które podobno prosiłeś?
– Tak, mam już tę książkę, pomaga mi w codziennym życiu, z jej pomocą zamawiam już jedzenie w restauracji, potrafię o coś poprosić w sklepie. Ale… spokojnie.
Pozostając jeszcze w temacie „Gry o Tron”, jesteś fanem serii?
– O tak, bardzo ją lubię, a od kiedy przyjechałem do Polski mam naprawdę sporo czasu do spędzenia przed telewizorem. W Grecji byli znajomi, więc spędzałem z nimi sporo czasu poza domem, ale tutaj życie wygląda inaczej. Dom, trening, dom, trening, czasami jakaś kolacja z kolegami z drużyny. Ale większość wolnego czasu spędzam na serialach, teraz lecę z „Homeland”. To pozwala mojej głowie i mojemu ciału odpocząć.
Kto był twoją ulubioną postacią?
– Karzeł, Tyrion Lannister. Był naprawdę inteligentny. Popełniał błędy, ale zawsze znajdował wyjście z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji. To daje nadzieję – z każdej trudnej pozycji, w jakiej stawia cię życie, zawsze jest sposób, by się wydostać. Sprawić, że twoje życie stanie się lepsze.
Myślałem, że wskażesz raczej Khala Drogo, nie trzeba by było dużej charakteryzacji, żebyś sam mógł zagrać tego bohatera.
– Dothrakowie byli twardzi, silni, ale w życiu musisz też używać mózgu. Stąd stawiam na Tyriona.
Wróćmy do piłki. Kiedyś stwierdziłeś, że twoim największym idolem był Carles Puyol. Co najbardziej ci w nim imponowało?
– Puyol był fantastycznym obrońcą, miał wielkie umiejętności indywidualne, niewiarygodnie bronił drogi do bramki. Był szybki, miał świetny timing. Ale poza tym wszystkim, był prawdziwym liderem. Sposób, w jaki reagował na zły obrót spraw na boisku, potrafił utrzymać jego zespół w grze. Jeden stracony gol, drugi? On nie przestawał walczyć.
Pamiętam jeden mecz Barcelony, chyba z Realem Madryt. Kibic rzucił jakiś przedmiot na boisko i Pique chciał ruszyć z tym do sędziego, by przerwał mecz. Puyol powiedział mu: „nie, graj dalej”. Stanowił prawdziwy przykład dla młodych chłopaków. Charakter na placu gry, poza nim – top. Walka, walka i jeszcze raz walka.
Ostatnio widziałem w którymś greckim portalu taki obrazek: Puyol grał w padla i goniąc za piłką wpadł w szklaną barierę. Taka właśnie zawsze była jego natura. Nigdy nie odpuszczaj, zawsze goń do końca. Chciej wygrać wszystko, co jest do wygrania.
Próbowałeś go naśladować, podpatrywać jakieś konkretne elementy jego gry?
– Mamy różne style, nie starałem się za wszelką cenę być jak on, ale inspirowałem się, podglądałem, jak zachowuje się w takiej czy innej sytuacji. No i robiłem wszystko, by móc spojrzeć w lustro i powiedzieć tak jak on, że każdego dnia zrobiłem tyle, ile mogłem, że kładę się spać jako lepszy człowiek i zawodnik.
Gdybyś mógł wybrać jeden jego atrybut i przejąć go w stu procentach, co by to było?
– Mentalność na boisku. Jak organizuje wszystko i wszystkich dookoła siebie. Patrzysz na niego i widzisz, że to szef defensywy, który budzi wielki respekt u wszystkich kolegów i potrafi ich zainspirować jednym zdaniem. Inne rzeczy możesz wytrenować, charyzmy nie jesteś w stanie.
Kiedyś wspominałeś też, że wielkie wrażenie robił na tobie Krzysztof Warzycha.
– Był w sztabie szkoleniowym, gdy zaczynałem się pojawiać na treningach pierwszej drużyny. Kiedy Panathinaikos zdobywał dublet, Warzycha był wtedy asystentem pierwszego trenera. Nie masz pojęcia, jak wielki jest w oczach kibiców Panaty. Niewiarygodne. Śpiewają jego nazwisko po dziś dzień, jest bohaterem, Bogiem w Atenach.
Na treningach wchodził do gierek, miałeś okazję mierzyć się z nim na boisku?
– Na szczęście dla mnie – nie!
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...