Urodzona w Szczecinie. Ponad dwieście spotkań i sto bramek w najwyższej, kobiecej klasie rozgrywkowej. Wielokrotna reprezentantka Polski. Czołowa piłkarka obecnego sezonu Orlen Ekstraligi. Zapraszamy do lektury długiego wywiadu mediów klubowych z kapitanką kobiecej Dumy Pomorza - Emilią Zdunek!
Koniec roku to czas podsumowań. Zacznijmy więc od początku tego sezonu, bo latem w klubie doszło do wielu zmian.
- W okresie przejściowym między poprzednim a obecnym sezonem w klubie działo się bardzo dużo. Myślę, że ostatnią rzeczą było to, by myśleć o jakimkolwiek podejściu do ligi, planie, bo po prostu nie wiedziałyśmy, co będzie następnego dnia. Martwiłyśmy się. Na szczęście rzeczywistość okazała się dla nas bardzo dobra, a to, że męska Pogoń wykazała się większym zaangażowaniem i zaufaniem wobec naszej sekcji pomogło nam osiągnąć ten wynik. To dzięki prezesowi i zarządowi - Jarosławowi Mroczkowi, Dariuszowi Adamczukowi, Łukaszowi Machińskiemu, później również prezesowi Arturowi Dmowskiemu dziś jesteśmy silną drużyną kobiecą z bardzo dobrą infrastrukturą. Również z ludzkim podejściem, bo w kobiecym futbolu jest bardzo mało osób, które traktują tę dyscyplinę poważnie, więc jestem bardzo wdzięczna za to, że sytuacja tak się potoczyła. Jeśli ktoś do nas wyciąga pomocną dłoń to nie pozostaje nam nic innego niż odwdzięczyć się na boisku. Wiadomo, że apetyty rosną w miarę jedzenia, ale z ogromną pokorą podejdziemy do rundy rewanżowej i mocno przepracujemy zimowy okres przygotowawczy.
Miałyście również w tym roku możliwość trenowania na boisku B2, z którego głównie korzysta pierwsza drużyna męskiej Pogoni. To też pokazuje, że jesteście tu doceniane.
- Zdecydowanie tak. Osobiście miałam do czynienia z kilkoma klubami, w których były męskie oraz żeńskie sekcje i oczywiście nie chcę mówić, że było źle, ale tutaj w Szczecinie nie jesteśmy "tylko" żeńskim zespołem, dodatkiem. Jesteśmy wspólnie jedną Pogonią Szczecin. Możliwość trenowania na tym boisku, z którego korzysta jedynie pierwszy zespół jest właśnie przykładem tego, że również cały zarząd klubu chce, byśmy tu były. Takimi gestami wspierają nas i trzymają za nas kciuki.
Problemem był również fakt, że podczas przedsezonowych treningów miałyście do dyspozycji tylko jedną zdrową bramkarkę. Do czasu.
- Ta cała sytuacja była dość problematyczna. Wiedzieliśmy, że Natalia Radkiewicz będzie poddana rehabilitacji, ale miałyśmy przecież Jagodę Sapor. W moich oczach "Jadzia" cały ten okres przepracowała w pełni i byłam pełna podziwu jej postawy. Ona sporo wzięła na siebie, bo często właśnie była tylko jedną, jedyną bramkarką w makrocyklu treningowym. W pewnym momencie organizmu się jednak nie oszuka i na ostatniej prostej wypadła i ona.
I wtedy pojawiła się Ania Palińska.
- Los nam bardzo mocno sprzyjał w tej sytuacji i uważam, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Jej docelowym planem po rozstaniu z Górnikiem Łęczna był wyjazd zagraniczny i w momencie, gdy ja się do niej odezwałam, Ania miała umówione testy w jednym z klubów niemieckiej Bundesligi. Na drugi dzień okazało się, że testy odwołano. Grałam z Anią wiele lat, zdobywałam z nią tytuły mistrzowskie i wiem, jaką jest piłkarką, ale przede wszystkim osobą. Doskonale wiedziałam, że będzie tu pasować pod kątem jakościowym i osobowościowym. Namawiałam mocno prezesa oraz trenera i samą Anię, która wiedziała, że w klubie wciąż jest kilka nierozwiązanych kwestii. Zaufała mi i na dzień dzisiejszy jest najlepszą bramkarką Ekstraligi. Każda z nas cieszy się, że ona jest z nami i oczywiście niezadowolone mogą być Jagoda oraz Natalia, bo mają rywalizację, ale myślę, że na dzień dzisiejszy mamy trzy najlepsze bramkarki w całej lidze. Tylko od nich zależy, która będzie grała w wyjściowym składzie.
A jeszcze wcześniej do klubu trafiło kilka innych, nowych twarzy - między innymi Heather Seybert.
- Heather znałyśmy z jej wcześniejszych występów jeszcze kilka lat temu w Medyku Konin. Doskonale wiedziałam, że to piłkarka, która nie odpuszcza. Potrzebowałyśmy na boisku kogoś takiego, jak ona. "Hedi" wielokrotnie pokazuje, że wszystko jest możliwe i jest naszym dobrym duchem w szatni oraz na boisku. Bywały momenty podczas meczów, gdy słabłyśmy i wtedy właśnie wkraczała "Hedi", która biegała za dwie-trzy zawodniczki robiąc, przykładowo, 12 kilometrów w jednym ze spotkań, a to bardzo dużo jak na realia kobiecego futbolu.
Chwilę po niej kontrakt z klubem podpisała Jaylen Crim.
- Jay jest wiecznie uśmiechnięta i nadaje drużynie sporo optymizmu. Ma też świetne umiejętności piłkarskie, jest bardzo dobrze przygotowana motorycznie. To też cudowna, miła osoba. Przyjechała do nas z Izraela praktycznie na sam koniec okienka i szybko się zaaklimatyzowała debiutując już w drugiej kolejce.
Nie możemy też zapomnieć o Mariannie Litwiniec czy Kindze Bużan, które wzmocniły linię defensywną.
- "Mania" i "Bużi" nadały naszej drużynie garść agresywności. To był element, który właśnie dzięki nim wskoczył na jeszcze wyżśzy poziom. Każda z zawodniczek, która przyszła latem wnosi coś od siebie i uważam, że nasza szatnia świetnie prosperuje, wiadomo, że wyniki robią atmosferę i na drugi dzień po meczu zawsze byłyśmy uśmiechnięte, ale zwycięstwa nie przyszły z niczego.
Pojawił się również nowy trener, który wcześniej nie miał styczności z kobiecym futbolem.
- Trener Piotr Łęczyński w swoim trenerskim CV ma wiele dobrych rzeczy. Oczywiście, były u nas obawy związane z tym, że to człowiek z męskiej piłki. A przecież wiadomo, że to zupełnie inny świat. Trener Piotr wkomponował się w naszą drużynę bardzo dobrze i szybko się odnalazł. Nie ma z nim żadnego problemu przy komunikacji czy zarządzaniu damską szatnią. A wszystkie trybiki, które były rozsypane po poprzednim sezonie, zostały naprawione i to wszystko tak dobrze zagrało, że dziś jesteśmy na pozycji lidera.
Trener Łęczyński od samego początku umacnia w Was pozytywną mentalność.
- My z trenerem bardzo dużo rozmawiamy, czy to na tematy piłkarskie, czy życiowe. Ostatnio rozmawialiśmy, że wokół niektórych panuje jakaś aura. Mi oczywiście żartując zarzucił, że jest ona niezbyt pozytywna (śmiech). Wokół trenera jest właśnie taka aura, która wszystkich nakręca. On emanuje niesamowitą pewnością siebie. Trochę już go poznałam i też patrzę na niego trochę z innej perspektywy, niż na początku sezonu. Ciągle widzę, że niektóre sytuacje wprawiają go w zakłopotanie, ale on potrafi obrócić to w pozytywną energię. A nam też udziela się jego pewność siebie, poczucie wartości. Trener Piotr oprócz tego, że pomaga być nam lepszymi piłkarkami, również nas wychowuje. On ma bardzo duży wpływ na funkcjonowanie całej naszej drużyny.
Co się jeszcze zmieniło po przyjściu trenera Łęczyńskiego?
- Przede wszystkim to, że po jego przyjściu zaczęłyśmy patrzeć na futbol z innej perspektywy. Cały okres przygotowawczy oparliśmy na pewnych założeniach, strategii, które miały doprowadzić nas do konkretnego celu. I w pewnym momencie po pierwszym meczu w Krakowie, w którym miałyśmy ogromną przewagę w posiadaniu piłki, uwierzyłyśmy, że możemy być dominującą Pogonią. Chciałyśmy, żeby nasz atak pozycyjny wyglądał zdecydowanie lepiej, załapałyśmy w tym temacie bakcyla, a cieszenie się piłką jest czymś, co nam się spodobało. Z każdym kolejnym meczem, gdy widziałyśmy, że poprzez posiadanie piłki panujemy nad meczem coraz mocniej uwierzyłyśmy w plan trenera.
Jednym z kluczowych momentów tego sezonu był mecz z Czarnymi Sosnowiec...
- W Sosnowcu przegrywałyśmy 2:0 do przerwy. To bardzo mocno podrażniło nasze ego i ambicję, bo miałyśmy świadomość, że zespół Czarnych nie jest aż tak mocny. Nie grałyśmy tego, co pokazywałyśmy w poprzednich kolejkach. W przerwie padło wiele mocnych słów, bo czułyśmy, że ten wynik naprawdę jest dla nas niesprawiedliwy. Nakręciłyśmy się tak bardzo, że po przerwie pojawiła się zupełnie inna drużyna, zupełnie inna Pogoń. Po tym spotkaniu przekonałyśmy się coraz bardziej do tego, że nasz atak pozycyjny, nasza szybka reakcja po stracie bramki jest czymś, co przynosi nam korzyść. Wskoczyłyśmy wtedy jeszcze na wyższy poziom treningów oraz wiary w całą strategię. I tak też było niemal do końca rundy. Na samym finiszu przyszedł ten nieszczęsny mecz z GKS-em Katowice, gdzie nasza tożsamość została zachwiana.
W tym sezonie wygrałyście również, między innymi, z Górnikiem Łęczna czy SMS-em Łódź. Rywalami, których nie jest tak łatwo ograć. Zwłaszcza tak wysoko.
- Wszystkie spotkania z takimi rywalami, którzy są faworytami do, choćby wygrania ligi, pozwalają wskoczyć na wyższy poziom i wpływają na poczucie naszej własnej wartości. Gdy wygrywamy w Łęcznej, gdzie grałyśmy z kilkukrotnym mistrzem kraju, a później zwyciężamy 3:0 w Łodzi to takie mecze dodają pozytywnego kopa. I właśnie też ten mecz z Sosnowcem, który na papierze ma najlepszy personalnie skład. Nie udało nam się odwrócić losów tego spotkania, ale wywalczyłyśmy remis, który był dla nas ostatecznie słodko-gorzki. Po pierwszej połowie podział punktów byłby świetny i wzięłabym go w ciemno, ale po tym, jak grałyśmy w drugiej odsłonie meczu to jesteśmy niezadowolone z "tylko" jednego oczka.
Względem minionego sezonu również chyba Wy same czujecie, że stajecie się coraz lepszymi zawodniczkami.
- To prawda, porównując poprzedni sezon do tego, każda z zawodniczek wskoczyła na jeszcze wyższy poziom piłkarski i mentalny. Były rzeczy, które mnie niezbyt cieszyły w ich podejściu, a teraz jestem bardzo mile zaskakiwana na każdym kroku. W tamtym sezonie, głównie jesienią, miałam trochę obaw i było mi przykro, bo zespół miał spory potencjał. A czułam, że stałyśmy w miejscu. Widzę też na co dzień, jak te dziewczyny ewoluują, bo w większości mamy bardzo młode zawodniczki, przed którymi wiele lat grania w piłkę, niektóre z nich mogą też trafić do reprezentacji.
A jedną z nich jest zapewne Martyna Brodzik, która, moim zdaniem, zrobiła największy postęp względem minionego sezonu.
- Jest jedną z nich, tak. Dawno nie widziałam, by zawodniczka zrobiła taki progres w ciągu sezonu. A przypominam, że ona jeszcze będzie się dalej rozwijać. "Messi" jest świetnym materiałem na kapitalną piłkarkę, a to, co się wydarzy w przyszłości jest tylko w jej rękach i nogach. Jestem bardzo zadowolona, że jest tutaj z nami i mogę jej obiecać, że będę dla niej jeszcze bardziej wymagająca. Chciałabym osiągać największe cele z Pogonią, ale również chcę, by młode dziewczyny się przy mnie rozwijały. Mam nadzieję, że choćby w tym jednym procencie pomogłam jej w byciu lepszą zawodniczką.
Czy uważasz, że Wasza drużyna jest gotowa na osiągnięcie czegoś wielkiego?
- Nie chciałabym wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Najważniejsze dla mnie jest to, co jest każdego kolejnego dnia. Każdy kolejny trening. Nie myślimy o czerwcu i ostatniej kolejce, a o tym, że pierwszy mecz wiosną gramy na początku marca na własnym stadionie. Czy ta drużyna jest gotowa? Z perspektywy ostatniego półrocza mamy bardzo duży potencjał. Bardzo dobre zawodniczki, sztab, jednak zawsze może być jeszcze lepiej w obszarach, które można poprawić. A to, czy mamy drużynę na medal lub mistrzostwo zweryfikuje boisko.
Wiosną zagracie najprawdopodobniej na głównym stadionie Pogoni. To dla Was wielka rzecz. Miałyście już mały przedsmak gry na takim obiekcie przy wielotysięcznej publice już na meczu charytatywnym dla Roberta Dymkowskiego. Zapewne chciałybyście, by publika dopisała również podczas Waszego ligowego spotkania w ekstralidze kobiet.
- Dla mnie to bardzo duża sprawa. Doceniam mocno to, że będziemy mogły zagrać na tym stadionie. Nie ukrywam, że liczę też na kibiców. Chciałabym, by na nasz mecz ten obiekt w jakimś stopniu wypełnił się granatowo-bordowymi szalikami. Powiem szczerze, że uwielbiam grać na naszym stadionie na boisku B3, bo gdy wychodzę na mecz i widzę pełne lub niemal pełne trybuny, słyszę hymn... U nas jest świetna atmosfera. Zupełnie inaczej, gdybyśmy grały na większym obiekcie, a na trybunach byłoby około 600 osób, które mieści nasz aktualny obiekt. Chcemy zrobić wszystko, by zobaczyć na trybunach wiele twarzy, bo grając przy garstce kibiców na wielkim stadionie nie będzie takiej aury. Wielokrotnie grałam na dużych stadionach, na których podczas spotkania pojawiało się kilkadziesiąt, kilkaset osób i to było dość dziwne uczucie. Mam nadzieję, że naszą pracą i wynikami zachęcimy kibiców do przyjścia na taki mecz.
Jest Was też coraz więcej w przestrzeni medialnej, coraz więcej też mówi się o kobiecej piłce. To też Was z pewnością cieszy, bo przekłada się to na rozpoznawalność, a także zainteresowanie Waszą drużyną.
- Od pierwszych dni, już w poprzednim sezonie, powtarzałam dziewczynom, że musimy dawać argumenty nie tylko w klubie, ale przede wszystkim ludziom, by chcieli na nasze mecze przychodzić. Robiąc dobre wyniki i pokazując się w wielu obszarach z dobrych stron sprawiamy, że rodzi się moda na kobiecą piłkę. Widać spore zainteresowanie naszą sekcją i nie ma tygodnia, miesiąca, nawet dnia, kiedy bym nie przypominała dziewczynom w szatni, że muszą mieć świadomość tego, w jakim są klubie. To my w dużym stopniu budujemy markę kobiecej Dumy Pomorza w Szczecinie i na arenie krajowej. Tylko dobrymi wynikami oraz naszą postawą możemy przekonywać kibiców. Na dzień dzisiejszy uważam, że dość dobrze to nam wychodzi, a naszą pozycję w Szczecinie budujemy krok po kroku. My ze swojej strony robimy wszystko, by dać ludziom argumenty do tego, by nas poznali i mocno wspierali w przyszłości.
Jesteś najbardziej doświadczoną piłkarką, również najstarszą w naszej drużynie. Jednak wciąż pokazujesz, że jest w Tobie pasja i ambicja do tego, by grać jak najlepiej.
- Mi czas szybko minął, on nie uciekł. Całe moje piłkarskie życie wykorzystałam na tyle, na ile mogłam. Oczywiście, że były momenty, z których mogłam wycisnąć więcej, podjąć inną decyzję. Staram się jednak niczego nie żałować. Słyszałam ostatnio jeden z wywiadów z Sebastianem Milą, który opowiadał o tym, że bardzo ciężko jest zakończyć karierę. Że trzeba ją wydłużać jak najdłużej, bo później zaczyna się prawdziwe życie. Tak jest trochę w moim przypadku. Wydłużenie mojej przygody z piłką jest spowodowane i kierowane wieloma czynnikami, bo chciałabym pozostawić w Pogoni dobry ślad i wspomnienia. Chciałabym wygrać coś z Pogonią, bo choć nigdy nie mieszkałam w Szczecinie to tutaj właśnie się urodziłam. Zawsze byłam emocjonalnie związana z Dumą Pomorza. W każdej sferze przeżyłam sporo - grałam w klubie zagranicznym, miałam problemy z kontuzjami, grałam w reprezentacji, zdobywałam tytuły i puchary. Jestem osobą, która nie chce się zamykać, a chce dzielić się swoim doświadczeniem. Namawiam nasze młode zawodniczki, by nie rezygnowały ze swoich marzeń.
Na początku tego sezonu powierzono Ci również nową rolę.
- W tym sezonie zostałam kapitanką w dość smutnych okolicznościach, bo z powodu poważnej kontuzji Weroniki Szymaszek, która niedługo do nas wraca. W pierwszej kolejności chciałam ją godnie w tym zastąpić, bo ona jest świetną osobą, piłkarką, a drugim krokiem było to, by wziąć na siebie jeszcze większą odpowiedzialność, ale też dać przestrzeń innym dziewczynom. I w jakiś sposób mi się to udaje. Dochodziło do mnie w tym sezonie sporo pochwał, ale na nie zasługuje cała drużyna, cały sztab i cały klub. Staram się ciągle jednak być sobą i dawać od siebie wszystko co najlepsze.
Ten sezon ma dla Ciebie sporą wartość sentymentalną - przebiłaś 200 spotkań oraz zdobyłaś już 100 bramek w ekstralidze.
- Cieszę się z tego, bo wiem ile pracy musiałam włożyć, by dojść do tego momentu. To jest jednak dla mnie tylko dodatek i mam zamiar robić dalej swoją robotę. Dopóki będę grać na jakimś określonym poziomie to zawsze będę to robić na 110%, a gdy przyjdzie moment, w którym nie będę mieć na to siły to po prostu przestanę grać w piłkę.
Myślisz już o tym? Przecież masz dopiero 31 lat!
(śmiech) Temat zakończenia kariery jest coraz bliższy i nie ukrywam, że się nad tym powolutku zastanawiam. To, że wróciłam do Szczecina i zaufałam projektowi kobiecej Dumy Pomorza miało związek z tym, że myślałam też o przyszłości. Wróciłam do rodziny, do przyjaciół i fajnie byłoby zakończyć karierę w takim miejscu. To byłoby też piękne zwieńczenie mojej całej kariery. Ja tego chcę i Pogoń jest dobrym miejscem, by pożegnać się z futbolem na najwyższym poziomie. Teraz jednak chcę skupić się na sportowych aspektach i temu poświęcam swoją całą uwagę.
Gdybyś mogła wręczać na koniec tej rundy granatowo-bordową złotą piłkę, kogo mogłabyś wyróżnić?
- Każda z tych dziewczyn zrobiła progres. Natalia Oleszkiewicz strzeliła dwanaście bramek, Jaylen Crim weszła z drzwiami do ligi, Ania Palińska zaliczyła wiele czystych kont i ma najmniej straconych bramek w lidze. Spora zasługa też Kingi Bużan, która wsadza głowę tam, gdzie ja bałabym się wsadzić nogę. Również Marianny Litwiniec, która świetnie sobie radzi na prawej obronie, choć nie jest to jej pozycja na której grała całą karierę. Jest też Agnieszka Garbowska. Najlepsza dżokerka ligi, bo gdy wchodzi z ławki to daje zawsze pozytywny impuls, strzela gola lub zalicza asystę czy wywalcza stały fragment. Podobnie Kornelia Okoniewska. Mamy w naszym zespole tyle nazwisk, których postawa składa się na całość naszej rundy jesiennej, że niezwykle trudno jest wymienić jedno, dwa lub trzy nazwiska. A gdybym miała wręczać taką nagrodę to dałabym ją całej drużynie. Jest jednak jedno "ale".
Jakie?
- Tak naprawdę jeszcze nic nie wygrałyśmy. Gdybym miała coś wręczać to z pewnością dla każdej z dziewczyn po jednej sztabce pokory. Po to, by więcej, mocniej, ciężej i przede wszystkim mądrzej pracować w najbliszym okresie przygotowawczym oraz później. By podejść przede wszystkim z dobrym nastawieniem do rundy rewanżowej, która z pewnością będzie jeszcze bardziej wymagająca. Tak naprawdę jest to jedyna rzecz, którą mogłabym w tym momencie wręczać. Jeżeli efekty naszej pracy będą takie, o jakich marzymy to obiecuję ci, że na koniec sezonu wrócimy do tego tematu i z przyjemnością wręczę taką granatowo-bordową złotą piłkę.
I na sam koniec - skoro mamy magiczny czas świąt to czego mógłbym Ci z tej okazji życzyć? I również czego mogłabyś życzyć sama sobie, a także wszystkim sympatykom męskiej oraz kobiecej Dumy Pomorza?
- Mógłbyś mi, ale też wszystkim zawodniczkom życzyć braku kontuzji. Zdrowie jest najważniejsze, więc jeśli każda z nas będzie gotowa do treningu na sto procent to na całą resztę jesteśmy w stanie zapracować. A co mogłabym życzyć sobie? Radości z piłki nożnej, by entuzjazm mnie nie opuszczał, by ogień i pasja były ciągle we mnie. Wszystkim kibicom Pogoni życzę świąt spokojnych, szczęśliwych, spędzonych w gronie najbliższych. W tych szalonych czasach może jeszcze trochę więcej wolnych chwil, by przyjść na stadion, doświadczać emocji, wczuć się w aurę, która panuje na głównym czy naszym stadionie. Dużo zdrowia oraz spełnienia wszystkich marzeń... i pierwszego pucharu w gablocie!
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...