Aktualności

  • Zech: Chciałbym na koniec sezonu podnieść jakieś trofeum!

- Mamy teraz trudny mecz w Pucharze Polski na wyjeździe z Lechem Poznań, ale jeśli chcesz wygrać puchar, musisz przechodzić dalej. Tak, naszym celem jest wzniesienie trofeum na koniec - mówi Benedikt Zech w rozmowie z mediami z Austrii. Pełna, obszerna rozmowa, poniżej.


Warszawa zamiast Wiednia, Gliwice zamiast Grazu czy Lubin zamiast Linzu – od czterech i pół roku grasz w Pogoni Szczecin na pierwszym poziomie klubwej piłki w Polsce. Czy masz świadomość, że rozegrałeś w Polsce praktycznie tyle samo meczów, co w austriackiej Bundeslidze?

- <śmiech> Nie, nie wiedziałem o tym! Myślałem, że do tej pory zebrało się troche meczów, ale nie byłem tego świadomy. W każdym razie miło to usłyszeć, bo to oznacza, że przez cztery i pół roku musiałem zrobić wiele rzeczy dobrze.

Mówiąc wprost, czy wkrótce będziesz bardziej Polakiem niż Austriakiem?

- Zdecydowanie Austriakiem!

6., 3., 3., i 4. - to miejsca jakie Pogoń osiągnęła od czasu Twojego przyjazdu do Polski. To pokazuje stabilność w ciągu kilku lat, ale czy to już sufit?

- Wierzę, że jesteśmy teraz klubem z ambicjami na sam szczyt. W tym sezonie jesteśmy trochę do tyłu z osiągnięciem tego celu. Liga jest niezwykle dzika i każdy może wygrać z każdym. Niedawno widziałem tabelę opartą na "oczekiwanych punktach" wywodzącą się z "oczekiwanych bramek" i zgodnie z tym powinniśmy właśnie prowadzić w lidze.

Przecież Pogoń jest obecnie "dopiero" na 6. miejscu...

- Odkąd jestem tu, w północno-zachodniej Polsce, klub stale się rozwija. W przeszłości Pogoń zawsze była przeciętna, walczyła w dole tabeli. Powiedziałbym, że należy chwalić poprzedniego trenera, Kostę Runjaica, za rozwój. Dzięki niemu,  zwłaszcza nowemu stadionowi, klub wzniósł się na inny poziom, a wraz z nim stawiane mu wymagania. Myślę, że przez ostatnie kilka lat radzililiśmy sobie całkiem nieźle. Zdecydowanie mamy teraz miejsce w czołowej czwórce w Polsce.

Oprócz niespodziewanych drużyn jak Śląsk i Jagiellonia, Pogoń po raz kolejny znajduje się w czołówce tabeli z Lechem, Rakowem i Legią. Jak oceniasz wasze szanse na ukończenie tego roku na szczycie?

- Bardzo trudno powiedzieć. Niestety do pierwszego miejsca tracimy już jedenaście punktów, ale...

Tak?

- Nie chcę wyjść na kogoś, kto nie okazuje szacunku, ale nie sądzę żeby Śląsk miał szansę na utrzymanie 1. miejsca w tabeli. Oczywiście musieli coś zrobić już do tej pory, inaczej nie zebraliby tak wielu punktów. Pogoń to jedna z czołowych drużyn, ale straciliśmy już dużo punktów... Ale jak mówiłem, liga jest szalona, każdy z każdym może wygrać. Jeśli zaczniesz biegać i wygrasz pięć lub sześć meczów z rzędu, może to ponownie wystrzelić Cię do przodu.

Wygrana w Pucharze Polski jest chyba bardziej realna niż zdobycie Mistrzostwa...

- Jesteśmy w ćwierćfinale po zwycięstwie z Górnikiem Zabrze Lukasa Podolskiego.

To może być Wasz cel?

- Klub nigdy w swojej historii nie zdobył trofeum. Trudno się doczekać, aż zdobędziemy tytuł, czeka na to całe miasto. Ponieważ w ostatnich latach mamy dobry zespół, kibice też zaczynają się trochę niecierpliwić... Mamy teraz trudny mecz na wyjeździe z Lechem Poznań, ale jeśli chcesz wygrać puchar, musisz przechodzić dalej. Tak, naszym celem jest wzniesienie trofeum na koniec.

Jakie jest Twoje osobiste podsumowanie tegorocznego sezonu?

- Muszę być szczęśliwy! Na początku sezonu doznałem kontuzji i miałem problemy z udem, ale od tego czasu radziłem sobie bardzo dobrze przez cały rok. Forma była mniej więcej poprawna.

Po meczu z Widzewem od 16 grudnia jesteście na urlopach. Jak spędzasz ten czas?

- Zaraz po meczu pojechałem z Łodzi do Warszawy na lotnisko, które jest tylko godzinę drogi ze stadionu Widzewa, a następnie poleciałem do domu. Nie byłem w Vorarlbergu już prawie pół roku. Cieszę się czasem spędzonym w domu, jest okazja spotkać się ze wszystkimi przyjaciółmi i być z rodziną. To tylko trzy tygodnie, a to jest krótko i jest to dość stresujące <śmiech>.

Jak z rodziną obchodzicie Boże Narodzenie?

- Jak prawie wszędzie w Austrii, powiedziałbym, zdecydowanie z rodziną. Najpierw była Wigilia u rodziny żony, bo mieszkamy blisko, a potem wracamy do domu. Tu i tam świętujemy wspólnie dobrym posiłkiem i prezentami pod choinką.

A propos prezentów - gdybyś miał sportowe życzenie dla siebie, jakie by było?

- Przede wszystkim pozostać w dobrej formie i żeby na onieć móc w końcu potrzymać jakieś trofeum w rękach. Byłoby świetnie!

Skoro mowa o urlopie, masz zapis w kontrakcie aby nie uprawiać sportów zimowych?

- <śmiech> Nie jestem pewien, ale jest w nim klauzula mówiąca, że nie powinienem uprawiać żadnych niebezpiecznych sportów. Ale w zasadzie urodziłem się i dorastałem z nartami, więc narciarstwo nie jest dla mnie niebezpiecznym sportem, można to trochę obejść <śmiech>.

Są jakieś różnice pomiędzy Polską i Austrią jeśli chodzi o obchodzenie Świąt Bożego Narodzenia?

- Boże Narodzenie w Polsce obchodzone jest bardzo podobne do tego, jak obchodzimy je w domu. Wszczególnie w naszym klubie muszę pochwalić nasz marketing i wszystkich, którzy pomagają. Od 1 grudnia wchodzisz do szatni lub na stadion i wszystko jest udekorowane. Wszędzie wiszą lampki i bombki choinkowe, szybko pojawia się świąteczna atmosfera. Generalnie ludzie robią to samo, co w Austrii - rodzina jest na pierwszym planie, cieszą się razem spędzonym czasem.

Masz teraz 33 lata, grasz w Pogoni od 2019 roku i od przybycia do Szczecina jesteś de facto regularnym zawodnikiem. Czy Benedikt Zech nie ma daty ważności?

- Mam nadzieję, że nie! <śmiech>. Czuję się dobrze i czuję się w dobrej formie. Dopóki moje ciało wytrzyma wszystko i będę się dobrze bawić, będę się tym cieszyć. Może fakt, że jako dziecko lub nastolatek zawsze późno dojrzewałem, teraz będzie dla mnie korzystny. Może mój prawidzy wiek biologiczny nie jest jeszcze całkiem dojrzały, jak widnieje w paszporcie. Mam taką nadzieję <śmiech>.

Dziś 33 lata w piłce nie oznaczają końca grania. Jakie masz cele i marzenia na najbliższy czas?

- Kiedy półtora roku temu podpisywałem swój obecny kontrakt do laa 2025 roku, myślałem, że będzie to prawdopodobnie ostatni kontrakt tutaj w Polsce. Teraz mogę sobie wszystko wyobrazić. Mogę sobie wyobrazić, że ponownie przedłużę umowę, ale także, że w końcu wrócę do domu. Kiedy nadejdzie czas, usiądę z żoną, aby zadecydować, co jest najlepsze dla naszej rodziny.

Skoro mowa o planach, co zrobi Benedikt Zech gdy zakończy grę w piłkę?

- Mogę sobie wyobrazić, że zostanę w piłce, ponieważ całe moje życie było z nią związane. Nie robiłem nic innego. Jeśli otworzą się kolejne drzwi, oczywiście nie powiem nie. Kto wie...

Jest realna szansa, że zostaniesz trenerem Altach w najbliższych dziesięciu latach?

- Niczego nie wykluczam, ujmijmy to w ten sposób... <śmiech>.

Jak wygląda Twoja znajomość języka polskiego po ponad czterech latach w Polsce?

- <śmiech> Po tak długim czasie nadal nie wygląda to tak dobrze, jak powinno. Jesteśmy w międzynarodowym klubie, w którym jest wielu obcokrajowców z całej Europy. Poprzedni trener był Niemcem, obecny Szwegem - i tak wszystko omawiane jest po angielsku. Żeby kubić chleb w piekarni, moja znajomość języka polskiego jest już na to wystarczająca... <śmiech>.

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: własne
Wyświetleń: 2244

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...