Rok 1983 był przełomowy w karierze 19-letniego wówczas napastnika szczecińskiej Pogoni Marka Leśniaka. Dobra passa rozpoczęła się od udziału w barwach reprezentacji Polski w rozgrywanych w czerwcu 1983 roku w Meksyku IV Mistrzostwach Świata Juniorów, w których biało-czerwoni zajęli 3. miejsce, w czym walny udział miał nasz napastnik jako zawodnik podstawowego składu i zdobywca 2 bramek w fazie grupowej imprezy, m.in. w meczu przeciwko drużynie Stanów Zjednoczonych.
Po powrocie do Polski udzielił wywiadu "Kurierowi Szczecińskiemu", dostępnego do przeczytania pod tym linkiem na stronie 10., w którym na pytanie: "Sukces jaki odnieśliście w Meksyku sprawił, że jesteście zapewne kokietowani przez liczne kluby. Czy pan również wpadł komuś w oko?", odpowiedział: "Istotnie, niemalże po wylądowaniu na Okęciu w Warszawie składano nam różne propozycje. Nie ominęły one również i mnie...". Na kolejne brzmiące: "Czyżby pan przyjął jedną z nich?", odrzekł: "Dzisiaj wolałbym o tym nie mówić...". W międzysezonowej przerwie letniej 1983 roku Leśniak potwierdził wysoką formę zdobyciem dla Pogoni 4 bramek w rozgrywkach Pucharu Intertoto oraz jednej w rozegranym w Belgii mocno obsadzonym międzynarodowym towarzyskim klubowym turnieju piłkarskim "Brugse Metten" (więcej na temat tego turnieju do poczytania pod tym linkiem). W rundzie jesiennej ligowego sezonu 1983/84 był zawodnikiem podstawowego składu "Portowców" godnie zastępując w ataku Zbigniewa Stelmasiaka, który latem odszedł do Górnika Wałbrzych (o Zbigniewie Stelmasiaku do poczytania pod tym linkiem). Już w pierwszej kolejce zdobył swoją debiutancką bramkę. Ogółem jesienią zdobył ich w lidze aż 10, w tym ustrzelił hat-tricka w wyjazdowym meczu przeciwko Ruchowi Chorzów. Został dzięki temu najlepszym strzelcem zespołu i czołowym snajperem Ekstraklasy. Do tego imponującego dorobku ligowego dołożył też jedną bramkę w Pucharze Polski, na wagę awansu "Portowców" do ćwierćfinału tych rozgrywek. Uwieńczeniem błyskotliwego rozwoju kariery było zwycięstwo w 1983 roku w dorocznym plebiscycie tygodnika "Piłka Nożna" w kategorii Odkrycie Roku.
40 lat temu, 20.12.1983 r., tygodnik @PilkaNozna_pl w świątecznym numerze ogłosił wyniki swojego corocznego plebiscytu. W kategorii Odkrycie Roku laureatem został zawodnik Pogoni Szczecin, niespełna 20-letni wówczas Marek Leśniak. #Valdano #40LatMinęło
— Mial (@Mial1986_87) December 20, 2023
📰 tygodnik "Piłka Nożna" pic.twitter.com/Uwiis1cLPh
Pierwsza połowa roku 1984 nie była już tak piłkarsko udana w wykonaniu bohatera niniejszego tekstu. W lidze zdobył zaledwie 2 bramki, z czego pierwszą dopiero w 10. kolejce rundy wiosennej sezonu 1983/84. Dołożył do tego gola strzelonego w rewanżowym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski. Również jego wiosenne występy w dwóch ważnych meczach eliminacyjnych reprezentacji olimpijskiej nie należały do udanych. Słabsza forma rodziła frustrację. Podczas rozgrywanego na Twardowskiego spotkania 20. kolejki sezonu 1983/84 po faulu przy wyniku 0:0 na słabo grającym Leśniaku arbiter podyktował rzut karny. Przed jego wykonaniem przez Adama Kensego faulowany wygrażał pięścią kibicom siedzącym na niskiej trybunie, którzy prawdopodobnie kierowali wcześniej jakieś uwagi pod jego adresem. W pomeczowej wypowiedzi za zachowanie Leśniaka przeprosił kibiców trener "Portowców" Eugeniusz Ksol zapowiadając wyciągnięcie wobec niego "określonych konsekwencji". Ubolewał przy tym nad słabą skutecznością swojego młodego podopiecznego w tym spotkaniu. Więcej na temat tego meczu Pogoni z Ruchem do poczytania poniżej na stronie 6. Przed wyjazdowym spotkaniem 28. kolejki przeciwko Zagłębiu Sosnowiec, w którym zdobył swoją drugą i ostatnią bramkę w rundzie wiosennej sezonu 1983/84, "Kurier Szczeciński" opublikował rozmowę z Leśniakiem zatytułowaną "Kontrowersyjne opinie" (do przeczytania w całości pod poniższym linkiem na stronie 14.), w której o swojej piłkarskiej formie powiedział on następująco: "Nie sądzę bym grał słabiej. W I rundzie miałem po prostu większą swobodę na boisku. Jak się okazało, że zdobyłem sporo bramek, zaczęto mnie pilnować. Teraz niemal stale ktoś za mną na boisku chodzi i dlatego jestem mniej widoczny. (...) Ja też nie gram słabiej tylko po prostu trudniej mi zdobywać gole. A formy nie straciłem i myślę, że jeszcze w tym sezonie zdobędę bramki.". Mimo miernej skuteczności Leśniak nie stracił miejsca w składzie "Portowców" występując jako jeden z zaledwie dwóch zawodników drużyny - obok Adama Kensego - we wszystkich 15 wiosennych spotkaniach ligowych w pełnym wymiarze czasowym. Po zakończeniu sezonu ligowego, w którym Pogoń zajęła najwyższe w historii 3. miejsce w tabeli zapewniając sobie tym samym również po raz pierwszy prawo występu w europejskich pucharach, Marek Leśniak udał się wraz z młodzieżową reprezentacją Polski prowadzoną przez trenera Henryka Apostela do Chin, gdzie biało-czerwoni wystąpili w drugiej połowie czerwca w rozgrywanym tam turnieju o Puchar Wielkiego Muru. W imprezie tej nasz napastnik został najlepszym strzelcem turnieju zdobywając aż 8 bramek, m.in. popisując się zdobyciem hat-tricka w meczu rozegranym przeciwko tunezyjskiej drużynie Club Athlétique Bizertin, a nasza młodzieżówka zajęła w nim ostatecznie 3. miejsce.
Po powrocie do Polski w rozmowie opublikowanej w "Głosie Szczecińskim" 4 lipca 1984 roku Leśniak pytany o najbliższe plany wyraził nadzieję, że uda mu się ubłagać szkoleniowca Pogoni o kilka dni urlopu. Jednocześnie ten sam szczeciński dziennik poinformował, że trener Ksol nakazał Leśniakowi stawić się na trening "Portowców". Ten jednak tego nie zrobił. Nie udał się również wraz z drużyną do Szwecji, gdzie wyjechała 40 lat temu, 6 lipca, na zaproszenie tamtejszego klubu Mjällby AIF, do którego rok wcześniej trafił z naszego klubu Andrzej Woronko. Konsekwencją tego było czasowe - do wyjaśnienia sprawy - zawieszenie Leśniaka przez zarząd Morskiego Klubu Sportowego Pogoń Szczecin w prawach zawodnika. Po powrocie do kraju w rozmowie z "Głosem Szczecińskim", która ukazała się 16 lipca 1984 roku o nieobecności swojego napastnika trener Ksol wypowiedział się następująco: "Absencja Leśniaka była dla mnie sporym zaskoczeniem. Wyjeżdżając do Szwecji nie znałem powodów. Przed chwilą poznałem przyczyny. Leśniak chce zostać "górnikiem"... (...) Dwa dni temu do klubu zadzwonił dyrektor kopalni "Bielszowice", jak dobrze usłyszano, pan Polus, który proponował wszczęcie rozmów na temat zwolnienia Leśniaka z MKS Pogoń. Oczywiście rozmowa ta trwała krótko - otrzymał odpowiedź nie. Widać spodziewano się takiej odpowiedzi skoro nazajutrz do klubu przyszło pismo podpisane przez dyrektora Górnika Zabrze, M. Sobolewskiego, w którym szef klubu informuje o tym, że Marek Leśniak złożył podanie o przyjęcie go w poczet członków górniczego klubu. W związku z powyższym kierownictwo zabrzańskiego Górnika prosi MKS Pogoń o podjęcie rozmów mających na celu sfinalizowanie sprawy. (...) Moje zdanie i kierownictwa klubu jest jedno - nie ma o czym mówić. Leśniak podpisał kontrakt z MKS Pogoń do 1988 roku i musi się z tej umowy wywiązać. Niedawno dowiedziałem się o powołaniu Leśniaka na wyjazd z kadrą "A" do Francji. Jestem tym faktem zaskoczony. Jako członek Rady Trenerów powinienem być o tym poinformowany wcześniej. Zaraz będę rozmawiał z trenerami kadry Piechniczkiem lub Blauthem i zapoznam ich z moim stanowiskiem. Reprezentowanie barw narodowych jest zaszczytem, nagrodą. Leśniak w żadnym wypadku na to nie zasłużył. Przede wszystkim nie wywiązał się ze swoich obowiązków wobec macierzystego klubu, nie stawił się na trening i wyjazd z drużyną. Został za to zawieszony w prawach zawodnika. Nie tylko ja, ale również jego koledzy z zespołu nie kryją oburzenia. Jeżeli trenerzy kadry chcą z Pogoni kogoś na wyjazd do Francji to proszę, np. Turowski lub Kensy, ale w żadnym wypadku nie Leśniak.". Ostatecznie decyzją Wydziału Szkolenia Polskiego Związku Piłki Nożnej cofnieto jego powołanie do kadry pierwszej reprezentacji Polski, która 24 lipca 1984 roku udała się na zgrupowanie do Francji. Dziś można spekulować, na ile wpłynęło to na poźniejszą karierę Leśniaka w narodowych barwach. W każdym razie za kadencji selekcjonera Antoniego Piechniczka w pierwszej reprezentacji nie zadebiutował. 31 lipca trener drużyny "Portowców" Eugeniusz Ksol i kierownik drużyny Andrzej Rynkiewicz odpowiadali przez 3 godziny przy redakcyjnych telefonach na pytania czytelników "Kuriera Szczecińskiego" odbierając w tym czasie 87 telefonów i udzielając ponad 350 odpowiedzi na pytania. Sporo z nich dotyczyło oczywiście Marka Leśniaka. Rynkiewicz w odpowiedzi na jedno z nich stwierdził: "Z Markiem rozmawiałem osobiście. Obiecał mi, że w dniu dzisiejszym o godzinie 22 poinformuje mnie telefonicznie o powrocie do Szczecina lub o pozostaniu w Zabrzu. Obawiam się jednak, że pozostanie tam. Otrzymaliśmy bowiem informację, że udzielił on wywiadu redaktorowi "Sportu", w którym krytycznie mówi m. in. o traktowaniu młodych zawodników w naszym klubie. Nie znam szczegółów, więc nie mogę dokładnie powiedzieć, co on powiedział. Marek może podjąć dwie decyzje. Albo wrócić do Szczecina, albo będzie siedział wraz z kibicami i dopingował Zabrzan, aż do roku 1988 - do momentu wygaśnięcia kontraktu z Pogonią. Nie sprzedamy czy oddamy go, nawet za 100 mln złotych.". W odpowiedzi na inne z zadanych pytań powiedział: "Ja Marka w tej sprawię najmniej winię, natomiast zdecydowanie działaczy zabrskiego Górnika." oraz "Byłem niedawno w Zabrzu u Leśniaka. Rozmawiałem z nim prawie cztery godziny, lecz bezowocnie.". Trener Ksol uzupełnił: "Leśniak tuż po przyjeździe z tournee po Chinach nosił się z zamiarem przejścia do Górnika. Nie zgłosił się przecież na wyjazd drużyny do Szwecji, a trener Apostel już wcześniej sygnalizował mi ewentualną ucieczkę tego młodego zawodnika. Ani ja, ani też nikt z kierownictwa klubu nie rozmawiał z działaczami Górnika. Krąży jednak opinia że chcą za Leśniaka zapłacić 10 mln zł. My jednak nie chcemy go nikomu odstąpić za żadną cenę. Podpisał umowę z Pogonią, powinien grać w naszym klubie. Gdyby pozostał w Górniku byłby to precedens w naszym futbolu dla wielu zawodników. Tego rodzaju kaperownictwo jest nie do przyjęcia w naszej lidze. Stanowisko w tej sprawie powinien zająć PZPN.". Tak jak powiedział kierownik Rynkiewicz, tego samego dnia w katowickim dzienniku "Sport" ukazał się artykuł Ryszarda Szustera pt. "Leśniak i Wandzik zawieszeni w próżni", w którym autor zawarł wypowiedź trenującego indywidualnie w Zabrzu Leśniaka, jakiej udzielił mu 4 dni wcześniej. Brzmiała ona następująco: "W Górniku chciałem grać od dawna. Konkretne rozmowy rozpoczęły się gdzieś pół roku temu. Działacze Pogoni dowiedzieli się oczywiście o wszystkim i zaczęły się podchody. Z jednej strony chcieli niby mnie zatrzymać, z drugiej, kiedy byłem umówiony w tej właśnie sprawie z dyrektorem klubu nie miał dla mnie czasu. Następnym razem już do niego nie poszedłem. Nie wszyscy działacze Pogoni są tacy, ale większość w ogóle nie interesuje się zawodnikami, szczególnie młodymi. Teraz w Szczecinie straszą moich rodziców dyscyplinarnymi zwolnieniami z pracy, wybijaniem szyb w oknach, oskarżeniami, że sprzedali syna do Zabrza. To nieprawda, ja sam postanowiłem, że będę grał w Górniku. Chcę zmienić stan cywilny, ze Szczecinem nie będę w ogóle związany. Rodzice przeprowadzają się w okolice Rzeszowa, będą więc bliżej Śląska. Do Pogoni nie wrócę. Może stracę rok, ale klub straci jeszcze więcej, najwięcej zaś tamtejsza publiczność. Nigdy nie zapomnę działaczom, że w sytuacji, gdy byłem po raz pierwszy powołany na zgrupowanie kadry zdyskwalifikowali mnie. Gdyby zależało im na moich piłkarskich umiejętnościach zrobiliby to później, po powrocie kadry z Francji. Mam o to wielki żal. Tracę w tym sezonie grę w europejskich pucharach, ale wierzę, że za rok wystąpię w nich jako piłkarz Górnika.". W artykule pt. "Leśniak jest nasz!" opublikowanym na łamach "Sportu" 2 sierpnia do powyższych słów bohatera niniejszego tekstu odniósł się szczegółowo i mocno ówczesny kierownik sekcji piłki nożnej naszego klubu Krzysztof Lewanowicz. Nadto o dalszych losach uciekiniera powiedział następująco: "Jeśli chce być sportowcem, musi wrócić do Szczecina. Kontrakt jest kontraktem. Dlatego nie ma mowy z naszej strony o żadnych rozmowach. Nie można stwarzać precdensu, który wkrótce mógłby spowodować ogromny bałagan w polskiej piłce. I jeszcze jedno. Nie winię Marka za zaistniałą sytuację. Proszę to potraktować jako pewnego rodzaju motto naszej rozmowy i całego problemu. Leśniak nigdy nie podjąłby takiej decyzji sam, gdyby nie... Ale o tym mogą powiedzieć coś działacze Górnika Zabrze, z którym to klubem mieliśmy wieloletnie dobre doświadczenia. Obecne postępowanie działaczy zabrzańskich jest po prostu niemoralne. Przykre to tym bardziej, że cała ta historia dotyczy sportu i młodych ludzi.". Na powyższe słowa Leśniaka przytoczone przez dziennik "Sport" ostro zareagował też na łamach "Głosu Szczecińskiego" redaktor Ryszard Godlewski, który opublikowany również 2 sierpnia tekst pt. "Kłamstwa i intrygi M. Leśniaka" zakończył zdaniem: "Nie wiem jak potoczy się dalej sprawa Leśniaka, osobiście głosowałbym za dożywotnią dyskwalifikacją go jako zawodnika, bo jako człowiek swą wypowiedzią sam się już zdyskwalifikował.".
W weekendowym wydaniu z 4-5 sierpnia "Głos Szczeciński" poinformował, że dzień wcześniej otrzymał telefoniczną informację od kierownika drużyny "Portowców" Andrzeja Rynkiewicza, że Leśniak zrezygnował z przejścia do Górnika i wraca do Szczecina. Również 4 sierpnia niedoszły "górnik" wystąpił w barwach Pogoni w rozegranym w Stargardzie towarzyskim spotkaniu przeciwko tamtejszym Błękitnym, zdobywając jedną z bramek. W wypowiedzi pomeczowej odniósł się do niedawnych wydarzeń ze swoim udziałem mówiąc: "Żałuję swego błędu. Jestem znów z moimi kolegami, którzy przyjęli mnie życzliwie i przy okazji przepraszam ich, publiczność i klub za swój nierozważny krok. Swoją postawą na boisku będę chciał udwowodnić, że moje miejsce jest tu w Szczecinie i w Pogoni. Liczę na przychylne przyjęcie mnie przez publiczność, tym bardziej że moja wypowiedź w "Sporcie" została przeinaczona, a fakty, które podałem przedstawione zostały w zupełnie innym świetle. Na przykład powiedziałem, że gdy zostanę w Zabrzu najbardziej brak mi będzie życzliwej mi zawsze szczecińskiej publiczności." (cyt. za "Głos Szczeciński" z 6 sierpnia 1984 roku). Trener Ksol odpowiadając na łamach "Głosu Szczecińskiego" na pytanie jednego z kibiców zadane zaraz po powrocie Leśniaka do Szczecina, czy nie stracił do niego serca po tym, co zrobił, stwierdził: "Serca nie straciłem, ale w sercu został cierń...". Udzielając odpowiedzi na kolejne z pytań, podał następujący powód braku zgody klubu na odejście Leśniaka, taki sam jak wcześniej w redakcji "Kuriera Szczecińskiego": "Leśniaka nie oddalibyśmy nigdy tylko dlatego by nie stwarzać precedensu w zrywaniu piłkarskich kontraktów. Trzeba szanować przepisy.". Odpowiadając przy tej samej okazji na jeszcze inne pytanie zdawał się bronić swojego zawodnika mówiąc: "Każdy może mieć rozdwojenie jaźni. Zrozumcie, że od pół roku chłopak był kaperowany do Zabrza. Wiem, że wysłannicy Górnika byli w Nowogardzie przed naszym meczem z Zagłębiem Sosnowiec... chłopak mógł się załamać.". Jeżeli szkoleniowiec "Portowców" miał w tej wypowiedzi na myśli mecz rundy wiosennej przeciwko Zagłębiu to Pogoń rozegrała go na wyjeździe 3 czerwca 1984 roku. Tygodnik "Piłka Nożna" ucieczkę Leśniaka do Zabrza skomentował już po jego powrocie do Szczecina w artykule pod dobitnym tytułem "Farsa", którego drugim bohaterem był Józef Wandzik - wówczas bramkarz chorzowskiego Ruchu będacy również podstawowym zawodnikiem reprezentacji U-20 i uczestnikiem Mistrzostw Świata Juniorów w Meksyku, który w podobny sposób jak Leśniak chciał trafić do Górnika Zabrze - podsumowując ich transferowe perypetie następująco: "Im silniejszych używa się argumentów, aby skłonić młodych zdolnych graczy do łamania przepisów, tym bardziej stanowczo należy się tych przepisów trzymać, tylko po to, aby pieniądz całkowicie i ostatecznie nie zawładnął futbolową rzeczywistością.".
Nieudana próba wymuszenia przejścia do Górnika nie zachwiała pozycją Leśniaka w Pogoni. Na inaugurację ligowego sezonu 1984/85 w wykonaniu "Portowców" w wyjazdowym meczu przeciwko poznańskiemu Lechowi znalazł się w wyjściowym składzie drużyny tworząc duet napastników z powracającym do Szczecina po 2 latach gry w warszawskiej Legii Januszem Turowskim. Jak pisał w artykule o tym meczu pt. "Mocne uderzenie w Poznaniu" opublikowanym w tygodniku "Sportowiec" redaktor Jerzy Chromik, poznańscy kibice przywitali nasz zespół skandowaniem nazwy niedoszłego nowego śląskiego klubu Leśniaka. 4 dni później w pierwszym meczu ligowym sezonu rozegranym w Szczecinie Leśniak zdobył ku wielkiej własnej radości jedynego, zwycięskiego gola. Był mocnym punktem zespołu, który zaliczył bardzo dobry początek sezonu - jeden remis i 4 zwycięstwa w pierwszych pięciu kolejkach z bilansem bramkowym 8:2. Dalej było już dużo gorzej i zespół konsekwetnie zmierzał w dolne rejony tabeli. Tym samym za sprawą początkowych sukcesów drużyny i późniejszych dotkliwych porażek Pogoni w rundzie jesiennej ligowych rozgrywek oraz w występach pucharowych kwestia niedawnej ucieczki Leśniaka została przez szczecińskie środowisko piłkarskie puszczona w niepamięć. Nieudana próba przenosin do Górnika zwróciła na Leśniaka baczniejszą uwagę Wydziału III Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Szczecinie będącego komórką lokalnej Służby Bezpieczeństwa. Uwikłało to niedoszłego uciekiniera na Śląsk w kłopotliwą relację z tą instytucją, co było chyba najpoważniejszym dla niego negatywnym skutkiem zabrzańskiej eskapady po powrocie do Szczecina. Więcej na ten temat można poczytać w artykule autorstwa Sebastiana Pilarskiego ""Odmówił powrotu do kraju” – ucieczki piłkarzy z PRL na Zachód" dostępnym do przeczytania pod poniższym linkiem; na stronie 22 pliku (408 w tekście) oraz w artykule autorstwa Sebastiana Ligarskiego i Grzegorza Majchrzaka pt. "Nieszczery Leśniak" będącym 6. rozdziałem wydanej przez Instytut Pamięci Narodowej książki "Pogoń Szczecin. Szkice z tajnej historii". Po meczu 3. kolejki sezonu 1984/85 Legia Warszawa - Górnik Zabrze do sprawy ucieczki Leśnkaka odniósł się na konferencji prasowej trener zabrzan Hubert Kostka mówiąc: "Prasa zrobiła z nas kaperowników, podczas gdy sprawa przedstawiała się zgoła inaczej. Zarówno bowiem Marek Leśniak, jak i Józef Wandzik sami zgłosili chęć gry w naszej drużynie. Uzasadniali to w sposób następujący. Leśniak: Mój kontrakt z Pogonią zakończył się zgodnie z umową w dniu 31 lipca 1983 roku. Na potwierdzenie tych słów piłkarz okazał odpowiedni dokument. Rzeczywiście widniała na nim taka data. Dopiero potem Pogoń wyjaśniła, że był to błąd maszynowy, ponieważ kontrakt ten zawarto w... czerwcu 1983 roku. Dla nas także było zastanawiające zawieranie takiej umowy na kilka tygodni. Niemniej dokument jest dokumentem, a my działaliśmy w dobrej wierze. Potem wszystko się wyjaśniło i Leśniak powrócił do Szczecina." (cyt. za "Przegląd Sportowy" z 21 sierpnia 1984 roku). W odpowiedzi na słowa trenera Kostki dziennikarz "Kuriera Szczecińskiego" Jacek Grażewicz zarzucił mu w swoim artykule pt. "Trener Kostka opowiada bajki..." zamieszczonym na łamach tego dziennika 23 sierpnia mijanie się z prawdą wskazując m.in., że nim jeszcze Leśniak uciekł do Zabrza, Pogoń otrzymała telefon z Górnika z propozycją podjęcia rozmów na temat jego transferu i odpowiedziała na tę propozycję odmownie informując nadto o kontrakcie zawodnika wiążącym go z naszym klubem do 1988 roku. Artykuł redaktora Grażewicza dostępny jest do przeczytania pod poniższym linkiem na stronie 6.
Po latach Leśniak w rozmowach z dziennikarzami wracał do swojej próby przejścia do Górnika. W wywiadzie udzielonym u szczytu swojej kariery podczas gry w Pogoni, wiosną 1987 roku dla tygodnika "Piłka Nożna", który ukazał się pod tytułem "Jestem napastnikiem", na pytanie redaktora Pawła Strzeleckiego brzmiące: "Czy nie żałuje pan, że przed laty nie wykazał pan więcej cierpliwości (jak Wandzik) i nie został na stałe w Zabrzu?", odpowiedział: "Gdybym wtedy został w Zabrzu, dziś mógłbym już być posiadaczem tytułu mistrza Polski. Ale gdy się zastanowię, nie żałuję, że wróciłem do Szczecina. Nie wiadomo, jak by się skończyła moja śląska przygoda. Czy ja, młody chłopak z drugiego krańca Polski, zaaklimatyzowałbym się w nowym środowisku? Bardzo trudno jest zmienić otoczenie. Byłem młody, świeżo po sukcesie juniorów w Meksyku. Wydawało mi się, że świat do mnie należy. Postąpiłem pochopnie, nie kontrolowałem swoich ruchów. Po rozmowach z rozsądnymi ludźmi postanowiłem wrócić. W każdym razie teraz w meczach z Górnikiem staram się im pokazać, że mieli nosa, że chcieli wtedy postawić na dobrego piłkarza.". Z kolei w rozmowie z Sebastianem Piątkowskim przeprowadzonej niespełna 3 lata temu wywiązał się na ten temat następujący dialog:
" - (...) Dlaczego nie trafił pan do Zabrza?
– Zwolennikiem sprowadzenia mnie na Roosvelta był Hubert Kostka. Nie czułem się tam zbyt dobrze, przebywałem przez bodaj dwa lub trzy tygodnie. Przyjęto mnie wprawdzie bardzo sympatycznie, lecz czułem, że to nie miejsce dla mnie.
– Nie każdy odnajduje się na Górnym Śląsku.
– Bo to specyficzny region. Pamiętam, że po szczerych rozmowach z Waldkiem Matysikiem zdecydowałem się na powrót do Szczecina. – Marek, jak się tu odnajdujesz, to wracaj(…) – mówił Waldek. A działacze Pogoni sobie tylko znanymi sposobami sprowadzili mnie z powrotem.". Całość tego wartego przeczytania wywiadu dostępna jest pod tym linkiem.
W 1988 roku Marek Leśniak postanowił rozwiązać kwestię swojego transferu z Pogoni w podobny sposób jak 4 lata wcześniej. Ponieważ tym razem chciał wyjechać do klubu zagranicznego wyniknęła z tego afera o wymiarze międzynarodowym, w naszym kraju dobrze pamiętana do dziś. Ale to już zupełnie inna historia...
fot. 30 lipca 1983 r., mecz rozgrywek Pucharu Intertoto Pogoń Szczecin - Malmö FF, w którym Marek Leśniak zdobył jedną z bramek
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...