Edmund Mordzak ma 91 lat. Jest najstarszym karnetowiczem sezonu 2023/24 i tym samym prawdziwym bohaterem Dumy Pomorza. Poznajcie jego historię.
Przygoda pana Edmunda z kibicowaniem Dumie Pomorza zaczęła się w latach 50. Jego losy tak się potoczyły, że rozpoczął swoją szczecińską historię, gdy miał 22 lata. Wówczas opuścił rodzinne Kutno i dołączył do bliskich. Na Kolejarza młodego Edka zaprowadzili kumple z dzielnicy Śródmieście. To z nimi poznawał smak pierwszych piłkarskich radości i rozczarowań. To przy ich boku rodziła się pasja i przywiązanie. Droga na mecze była dla niego długa - dosłownie i w przenośni. Wszakże z Kutna do Szczecina jest około 450 km. Długie były też kolejki po bilet. Nie raz i nie dwa pan Edmund spędził kilka godzin w oczekiwaniu aż w końcu przyjdzie jego kolej. Czasem też wybierało się drogę na skróty - nabywając wejściówkę u prężnie wówczas działających "koników".
- To były początki stadionu przy Twardowskiego. Organizacyjnie było jeszcze sporo do poprawy. Nikt się tym wtedy nie przejmował. Piłka była ważniejsza - opowiada.
W tych czasach losy klubu dopiero się krystalizowały. Młode polskie miasto stawało przed ogromem wyzwań. Tożsamość trzeba było mozolnie wykuwać każdego dnia - również w porcie. Nic nie dało się na skróty.
- W naszym zespole było wielu lwowiaków. Bardzo zależało im, aby nazwa funkcjonująca we Lwowie została przyjęta również w Szczecinie. Podobnie było z barwami, które wywodzą się z tamtych terenów. Można więc rzecz, że w znacznej mierze dzięki nim mamy Pogoń. Ja swoją obecność na meczach zaczynałem, gdy klub był jeszcze Kolejarzem Szczecin. To nie trwało długo, bo właśnie w 1955 roku stał się Pogonią. Jakąś ironią losu jest, że pierwszy mecz jako Pogoń rozegrali z Kolejarzem Poznań. Największy sentyment mam do drużyny Floriana Krygiera. Pewnie dlatego, że to było tak dawno temu, gdy to przywiązanie było świeże, a emocje niewinne i młodzieńcze. O panu Florianie myślę tylko dobrze - wspomina pan Edmund.
Pierwszym piłkarskim bohaterem naszego rozmówcy był Marian Kielec, najlepszy strzelec w historii Pogoni. - Najpierw emocjonowałem się jego popisami boiskowymi, a później... zostaliśmy przyjaciółmi. Nasze drogi zetknęły się przy okazji wykonywanego zawodu. Wspólnie pływaliśmy na tym samym statku Polskiej Żeglugi Morskiej. Mam z Marianem wiele wspaniałych wspomnień. To fantastyczny człowiek - dzieli się swoją historią Edmund Mordzak
Kiedyś wszystko było inne. Wyświechtane stwierdzenie? Tylko pozornie. Pan Edmund z racji wieku i zamiłowania do naszych barw nosi w sobie pamięć o transformacji zarówno Szczecina, jak i samej Pogoni. Jego życie płynęło swoim nurtem, ale gdzieś obok dryfował na tych samych wodach również klub. To przypowieść o tym, co jest najpiękniejsze w przywiązaniu do jednych, konkretnych barw - to zazwyczaj podróż na całe życie.
- Mieliśmy kiedyś piękną tradycję. Pamiętam, że kibice regularnie zapraszali piłkarzy na obiad do restauracji "Artystyczna", zwanej potocznie "Artusiem". Znajdowała się ona przy Alei Piastów, w bliskiej odległości od Pleciugi. Prowadziła do niej piękna brukowana uliczka. W godzinach wieczornych odbywały się tam wieczorki taneczne. Oj, bywałem częstym gościem na tych obiadach.
Wiele zmienia się razem z wiekiem. Wygoda i bezpieczeństwo są dziś dla pana Edmunda bardzo istotne. To z naszej perspektywy fenomen. Jaka jest recepta, by w wieku 91 lat nadal być tak aktywnym kibicem?
- Tu nie ma większej filozofii. Lubię oglądać sport na żywo. To zupełnie inny rodzaj emocji niż przed telewizorem. Pomaga mi w tym wszystkim syn, który kupuje karnet i zawozi mnie na mecze. Teraz mecze są już dla wszystkich. Kiedyś głównie chodzili na nie mężczyźni. Bywało niebezpiecznie, a sam stadion wołał o pomstę do nieba. Teraz to święto dla całej rodziny. Jest wiele kobiet i dzieci, a infrastruktura budzi zachwyt. To perełka! Z perspektywy mojego wieku mogę ocenić, że nie ma żadnych barier architektonicznych. Jest o wiele wygodniej i nie mam problemów z dotarciem na stadion.
Sektor A7, rząd 12, miejsce 21. To królestwo pana Edmunda na Stadionie Miejskim im. Floriana Krygiera. Na meczach można spotkać go od marca do października. Złej pogody unika. To już nie dla niego. Po 69 latach kibicowania Dumy Pomorza wciąż można znaleźć w zespole swoich nowych bohaterów. Teraz jest nim Kamil Grosicki.
- Oczywiście, że kapitan jest najlepszy! Motor napędowy zespołu. Gole i asysty to jedno, ale imponuje mi też jego zaangażowanie. Ten chłopak naprawdę czuje się tu dobrze. Według mnie jest w pierwszej trójce najlepszych piłkarzy Pogoni w historii - dzieli się spostrzeżeniami pan Edmund.
Jedno pozostaje niezmienne. Niezależnie od wieku kibica i stażu na stadionie. To cel i wizja naszej wspólnej, zbiorowej radości.
- Marzę o mistrzostwie Polski. Chciałbym też, abyśmy wznieśli puchar na Stadionie Narodowym. Wszyscy już sobie na to zasłużyliśmy. Chłopaki mają moje wsparcie.
Panie Edmundzie, my również sobie tego życzymy. Dużo zdrowia i... mocno dziękujemy. Za wszystko!
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...