- Nigdy wcześniej nie trafiałam do siatki tak często, tym bardziej praktycznie w każdym meczu. To niesamowite uczucie, kiedy zdobywam kolejną bramkę i daję radość drużynie oraz kibicom - mówi Natalia Oleszkiewicz, najlepsza snajperka jesieni w Ekstralidze, w rozmowie z portalem ŁączyNasPiłka.pl.
Zaskoczyła cię twoja forma w rundzie jesiennej Orlen Ekstraligi?
Chyba nie, ponieważ już w drugiej części poprzedniego sezonu, jeszcze pod wodzą trenera Roberta Dymkowskiego, pokazałam swoją skuteczność. W okresie przygotowawczym mocno podszlifowałam swoją formę, więc nie byłam aż tak bardzo zdziwiona.
Jesteś dumna ze swoich liczb?
Tak. Nigdy wcześniej nie trafiałam do siatki tak często, tym bardziej praktycznie w każdym meczu. To niesamowite uczucie, kiedy zdobywam kolejną bramkę i daję radość drużynie oraz kibicom.
Po jedenastu meczach sezonu masz na koncie dwanaście bramek. To ponad jedna trzecia zdobytych przez twoją drużynę goli. Jak dojść do takiego poziomu, wciąż będąc młodą zawodniczką?
To zasługa całego zespołu, ale i planu trenerów. Ja po prostu znajduję się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Wykonuję swoją robotę, którą jest strzelanie bramek.
Czujesz się rasową snajperką? Masz jakiś wzór, jeśli chodzi o twoją pozycję?
Niekoniecznie, aczkolwiek oglądam bardzo dużo meczów i obserwuję zachowania różnych napastników. Czasami, gdy coś wpadnie mi w oko, próbuję wykorzystać to w trakcie treningu, a jeśli mi to wychodzi, staram się przełożyć to na spotkanie.
Jaka jest według ciebie kluczowa cecha napastnika?
Główną rolę odgrywa na pewno głowa i nastawienie mentalne. Zaczynając grę w ataku, zauważyłam, że na napastniku ciąży bardzo duża presja, szczególnie gdy ten nie wykorzystuje sytuacji. Trzeba być więc cały czas mocno skupionym na swoich zadaniach, by strzelić bramkę, nawet w samej końcówce lub doliczonym czasie gry.
Powiedziałaś o początkach gry w ofensywie. Wcześniej występowałaś natomiast w formacji obronnej.
Tak, jak dobrze pamiętam, to dopiero mój trzeci lub czwarty sezon na „napadzie”.
Kto wymyślił ci zmianę pozycji?
Trener Adam Gołubowski. Był taki czas w Olimpii Szczecin, kiedy miałam sporo problemów ze zdrowiem i nie mogłam w stu procentach uczestniczyć w treningach. Gdy się na nich pojawiałam, grałam po prostu na pozycji, na której kogoś brakowało. Po powrocie do pełni sił, nasza pierwsza napastniczka wypadła z gry, a ja wskoczyłam na jej miejsce. Tak już zostało.
Grając w obronie, spodziewałaś się tego, że mogłabyś występować wyżej?
Nie, aczkolwiek bardzo tego chciałam i często w żartobliwy sposób pytałam trenerów, „czemu nie do przodu?!” Nie dostałam jednak wówczas szansy, ale gdy się nadarzyła, wykorzystałam ją.
Tę szansę wykorzystujecie w tym sezonie jako cała drużyna. Łącznie zdobyłyście 34 bramki, ale kluczowe jest też to, jak szczelnie bronicie. Do waszej siatki piłka wpadła ledwie sześciokrotnie.
Dziewczyny z defensywy wykonują niesamowitą pracę, a po każdym spotkaniu trenerzy wskazują na to, co jeszcze możemy poprawić. Z meczu na mecz wszystko funkcjonuje jeszcze lepiej, co jest o tyle ważne, że przecież sporo zawodniczek dołączyło do nas przed startem tego sezonu. Mimo to ich współpraca zaskakuje i jestem dumna z tego, że cały skład potrafi pokazać, na co nas stać.
Już wiosną ubiegłego roku byłyście najlepiej punktującą drużyną w lidze. Letnie transfery były wam więc aż tak potrzebne?
Na pewno bardzo nas wzmocniły. Każda z dziewczyn dodaje nam potencjału, ale i zdrowej rywalizacji o miejsce w składzie. Dzięki temu, stajemy się lepsze.
Wydaje się, że świetnie dogadujecie się jako zespół. To tylko pozory, czy faktycznie tak jest?
Atmosfera rzeczywiście jest świetna. Dobrze się ze sobą czujemy, niezależnie od tego, ile kto ma lat. Jesteśmy razem, razem wygrywamy, przegrywamy, ale też myślimy nad tym, co możemy zrobić lepiej.
Skąd w ogóle wzięła się Natalia Oleszkiewicz? Jak zaczęła się twoja piłkarska przygoda?
Zaczynałam w rodzinnym mieście, czyli Drawsku Pomorskim. Do trzynastego roku życia grałam w drużynie chłopięcej, Drawie Drawsko Pomorskie. Co roku jeździliśmy na turnieje szkolne, Mini Mundial. Na jednych zawodach wypatrzyła mnie trenerka Natalia Niewolna, która dzwoniła później do moich rodziców, bym przeniosła się do Olimpii Szczecin. Gdy skończyłam pierwszą klasę gimnazjum, poszłam do Centrum Mistrzostwa Sportowego w Szczecinie i zaczęłam grać dla Olimpii. To był mój pierwszy i jak na razie… jedyny klub.
Zawsze chciałaś uprawiać piłkę nożną?
Tak, aczkolwiek w podstawówce grałam w siatkówkę. Pewnego razu poszłam jednak na orlik i zapytałam trenera, czy nie potrzebuje dziewczynki do składu. Swoją drogą z tą historią wiąże się przykra sytuacja, bo szkoleniowiec wskazał wtedy palcem na chłopca z długimi włosami i powiedział „przepraszam, jedną dziewczynkę w drużynie już mam”. To był dla mnie smutny moment, trochę się podłamałam, ale na szczęście szybko pojawił się drugi trener, Marcin Kanczugowski, dzięki któremu mogłam zacząć swoją przygodę z piłką. Trenowałam wówczas z chłopcami z klasy.
Szczecin to twoje miejsce na ziemi?
Myślę, że tak. Znalazłam tu swój dom i czuję się tu naprawdę komfortowo. Nieważne, czy grałam w Olimpii, czy teraz w Pogoni, mam tu fantastyczne warunki do rozwoju i niczego mi nie brakuje.
Nie myślisz o transferze zagranicznym?
Czasami pojawiają się takie pomysły, aczkolwiek na razie się na tym nie skupiam. Najważniejsze dla mnie jest, by dobrze przygotować się do rundy wiosennej. A co będzie dalej, czas pokaże.
Wspomniałaś o przejęciu Olimpii przez Pogoń Szczecin. Ta zmiana, a co za tym idzie, gra w wielkim i uznanym klubie, była dla ciebie ważna?
Zdecydowanie. Miało to ogromne znaczenie, chyba dla każdej z nas. Mamy teraz bardzo profesjonalne warunki i fantastyczne obiekty. Rozwinął się też nasz sztab, który poświęca dużo czasu na analizy i rozmowy indywidualne. Dzięki tej zmianie wzmocniły nas też nowe zawodniczki, bo herb Pogoni robi ogromną różnicę.
Cieszy cię, że coraz więcej dużych klubów męskich wchodzi w żeński futbol?
Tak, to bardzo motywujące. Wiedząc, jak wcześniej funkcjonowały oddzielne kluby żeńskie, można zauważyć ogromny progres, nie tylko pod względem obiektów, ale przede wszystkim poziomu.
Idą za tym również kibice. Na każdym z meczów domowych towarzyszy wam głośny doping.
Nasi kibice wykonują niesamowitą robotę. Dzięki nim, z meczu na mecz przychodzi coraz więcej osób, a najmłodsi mogą wkręcić się w żeńską piłkę.
Patrząc na historię kobiecej Pogoni, widzisz jakiś moment przełomowy? Taki, który pozwolił wam uwierzyć w to, że możecie walczyć o najwyższe cele?
Myślę, że były to pierwsze sparingi i mecze rundy wiosennej poprzedniego sezonu. Zaczęłyśmy wtedy widzieć naszą efektywną pracę. Pokazało nam to, że mamy umiejętności, by wygrać z każdym.
Po poprzedniej kampanii, jak wspomniałaś na początku, z powodów losowych zmienił się wasz szkoleniowiec. Mam wrażenie, że choroba trenera Dymkowskiego połączyła was jako drużynę, ale też dała wam impuls do tego, by rzeczywiście mierzyć wysoko – także w formie odwdzięczenia się za jego pracę.
Zdecydowanie. Informacja o chorobie trenera Dymkowskiego mocno nami wstrząsnęła. Na pewno wpłynęło to na naszą formę i to, jaką drużyną teraz jesteśmy.
Zaczęłyście już przygotowania do drugiej rundy. Jest coś, co musicie w ogóle poprawić względem pierwszej części sezonu?
Takie rzeczy pewnie się znajdą, ale to już leży w gestii trenerów. Uważam, że możemy wyeliminować pewne błędy, by nasza gra wyglądała jeszcze lepiej. Jeśli to zrobimy, udoskonalimy to, w czym jesteśmy dobre.
Myślisz czasem o reprezentacji Polski?
Czasami tak, szczególnie gdy widzę bardzo przychylne dla mnie komentarze kibiców. Na co dzień nie skupiam się jednak na reprezentacji Polski i nie wyobrażam sobie tego, jakby to było grać z orzełkiem na piersi. Bardziej koncentruję się na tym, co jest tu i teraz, czyli na swoim przygotowaniu i lidze. Nie mam presji, by otrzymać powołanie do kadry. Jak na razie najważniejsza jest Pogoń, a osiągnięcia indywidualne schodzą na drugi plan.
Ale przytulić statuetkę dla królowej strzelczyń Orlen Ekstraligi pewnie byś chciała.
Oczywiście. To byłoby dla mnie niesamowite przeżycie. Chyba nie tylko dla mnie, ale i dla całej drużyny, bo gdyby nie dobra postawa każdej z dziewczyn, pewnie nie strzelałabym aż tylu bramek.
Wasz cel na rundę wiosenną jest jasny: utrzymać pozycję lidera. Co będzie kluczowe w tym, by ostatecznie sięgnąć po złoto?
Głowa. Jeśli zachowamy odpowiedni mental i determinację, będziemy robić dalej to, co robimy i słuchać trenera, który świetnie nas prowadzi, powinnyśmy dojść do złota.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...